Od śmierci Bandarenki minęły trzy miesiące. Prokuratura wszczęła postępowanie karne

Źródło:
TUT.by
"Żyje Białoruś!" Przeciwnicy Łukaszenki kontynuują protesty
"Żyje Białoruś!" Przeciwnicy Łukaszenki kontynuują protesty TUT.by
wideo 2/2
"Żyje Białoruś!" Przeciwnicy Łukaszenki kontynuują protesty TUT.by

Prokuratura generalna Białorusi wszczęła postępowanie karne w sprawie spowodowania poważnych obrażeń, w wyniku których zmarł Raman Bondarenka - podał niezależny białoruski portal TUT.by. Od tragedii minęły ponad trzy miesiące.

O wszczętym postępowaniu karnym poinformowała matka Ramana Bandarenki, Elena. Kobieta mówiła, że rozmawiała przez telefon z przedstawicielem prokuratury. Przekazał jej, że postępowanie karne ​wszczęto w związku z umyślnym spowodowaniem ciężkich obrażeń ciała, które spowodowały śmierć jej syna.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Służba prasowa Prokuratury Generalnej później potwierdziła tę informację w oficjalnym komunikacie. W oświadczeniu znalazło się jednak sformułowanie, że "nie ustalono udziału funkcjonariuszy organów spraw wewnętrznych w zadawaniu obrażeń Bandarence".

Elena Bandarenka została zaproszona do Prokuratury Generalnej w celu sporządzenia niezbędnej dokumentacji, aby ostatecznie uznać ją za poszkodowaną w tej sprawie - podał TUT.by.

Miejsce, gdzie został pobity Raman Bandarenka TUT.by

Plac Przemian

11 listopada zeszłego roku 31-letni Bandarenka został pobity na podwórku przed blokiem w Mińsku, gdzie mieszkał przez nieznanych, zamaskowanych mężczyzn. Zrywali z ogrodzenia biało-czerwono-białe wstążki, będące symbolem oporu przeciw reżimowi prezydenta Alaksandra Łukaszenki.

Sprawcy zawlekli pobitego Bandarenkę do mikrobusu i odwieźli na komisariat milicji. Stamtąd trafił on do szpitala, gdzie po kilkunastu godzinach zmarł. Na podwórku, nazwanym placem Przemian (z uwagi na aktywność mieszkańców okolicznych bloków biorących udział w antyrządowych protestach) powstało symboliczne miejsce jego pamięci. Ludzie kładli tam kwiaty i zapalali znicze.

OMON rozbija pokojowy wiec na placu PrzemianTUT.by

Po śmierci Bandarenki białoruski Komitet Śledczy poinformował, że miał on "objawy świadczące o odurzeniu alkoholem". Wersję tę powtarzał publicznie także Łukaszenka. Anestezjolog Arciom Sarokin, który był w zespole operującym Bandarenkę, przekazał dziennikarzom, że pacjent był zupełnie trzeźwy. Lekarze pogotowia ratunkowego opublikowali na kanale Telegramu "Białe Chałaty" kartę Bandarenki, w której napisano, że miał "0 promili alkoholu we krwi".

Sarokin został zatrzymany 20 listopada pod zarzutem "ujawnienia poufnych informacji medycznych, co doprowadziło do poważnych konsekwencji". 

Autorka/Autor:tas\mtom

Źródło: TUT.by

Źródło zdjęcia głównego: TUT.by

Tagi:
Raporty: