Dziennikarka do Pratasiewicza: Nie wierzę panu. Współczuję panu. Proszę się trzymać i to przeżyć

Źródło:
Reuters, PAP

Zatrzymany białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz wziął udział w konferencji prasowej, w której uczestniczyli przedstawiciele resortu dyplomacji Białorusi, prokuratury oraz innych struktur państwowych. Pratasiewicz zapewnił, że jego stan zdrowia jest dobry.

Białoruskie MSZ zapowiadało wcześniej udział w konferencji urzędników, lecz nie informowało o planowanym udziale Ramana Pratasiewicza. Podkreślono, że tematem briefingu miał być m.in. incydent związany z przymusowym lądowaniem w Mińsku samolotu Ryanair z Aten do Wilna, a także uwolnienie z białoruskiego aresztu i wywiezienie do Polski działaczek Związku Polaków na Białorusi.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO >>>

Na początku czerwca Pratasiewicz udzielił "wywiadu" białoruskiej telewizji rządowej, w którym krytykował działania opozycji na Białorusi. Po rozmowie komentatorzy zwracali uwagę, że pod koniec rozmowy, gdy płaczący i kajający się Pratasiewicz podnosi ręce do twarzy, na jego nadgarstkach widać ślady wskazujące na bolesne skuwanie kajdankami. To, w jaki sposób zachowywał się opozycjonista, wskazuje, że został zmuszony do tego, by odpowiadać na pytania zgodnie z linią władz – tłumaczyli.

Jak podała Agencja Reutera, w czasie konferencji prasowej białoruski opozycjonista zapewnił, że jego stan zdrowia jest dobry i czuje się "wspaniale". Pratasiewicz deklarował, że nie został zmuszony do współpracy z władzami. Zapewniał, że "mówi szczerze" i dobrowolnie zgodził się na współpracę ze śledczymi i przyznał się do winy.

- Nie wierzycie, że mówię szczerze? - zapytał. Wtedy odezwała się dziennikarka Taccjana Karawiankowa. - Nie wierzę w to wszystko, co pan mówi. Współczuję panu, tak jak współczuje panu wielu ludzi, wielu kolegów dziennikarzy. Proszę się trzymać i po prostu to przeżyć - powiedziała Karawiankowa, jedna z białoruskich niezależnych reporterek, zajmująca się polityką międzynarodową.

Pratasiewicz tłumaczył, że choć nie popiera prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, to go szanuje. Deklarował, że jest gotowy ponieść konsekwencje dokonanych przez siebie przestępstw - podał Reuters.

Wystąpienia przedstawicieli władz

Przedstawiciele departamentu lotnictwa w ministerstwie transportu oraz dowództwa sił lotniczych po raz kolejny przekonywali, że w sprawie samolotu Ryanair Białoruś postępowała zgodnie z normami międzynarodowymi, a myśliwiec sił zbrojnych do niczego pilota nie zmuszał.

Arciom Sikorski z departamentu lotnictwa wskazał, że Polska i Irlandia pomimo wniosków ze strony białoruskiej nie przekazały Białorusi danych na temat rozmów pilotów w kokpicie, a także, że świat nie zareagował na apel Białorusi o dochodzenie w sprawie incydentu.

Dowódca sił lotniczych Ihar Hołub przekonywał, że myśliwiec "towarzyszył", a nie "przechwytywał". Wskazał również, że "ma pytania do dowódcy samolotu" – dlaczego na 40 km przed Wilnem nie rozpoczął zniżenia do lądowania, a także – dlaczego na dwie minuty przed granicą zawrócił, by lądować w Mińsku.

"Żarty" o Łukaszence

Raman Pratasiewicz, którego obecność – jak przekonywano – miała być spontaniczną decyzją, podjętą niedługo przed rozpoczęciem konferencji – apelował do dziennikarzy o niepowtarzanie "plotek". "Żartował", że Alaksandr Łukaszenka nie bił go w celi, zarzucił mediom i opozycji, że wykorzystują i manipulują jego rodzicami, robiąc z nich "zakładników" sytuacji trwających w informacyjnej próżni.

Pratasiewicz mówił też np., że "polski rząd postawił opozycjoniście Pawłowi Łatuszce ultimatum", że ma udowodnić, że ma poparcie i jest w stanie zmobilizować protesty, bo w przeciwnym razie – nie dostanie finansowania na swoją działalność.

Szef Komitetu Śledczego powiedział, że partnerka Pratasiewicza Sofia Sapiega została zatrzymana 23 maja na lotnisku w Mińsku jako podejrzana o udział w zamieszkach, a następnie oskarżoną ją o podżeganie do nienawiści na tle społecznym jako administratorkę kanału, który ujawniał dane funkcjonariuszy struktur siłowych.

Samolot zmuszony do lądowania w Mińsku

Samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna został 23 maja zmuszony do lądowania w Mińsku po informacji o bombie na pokładzie. Linie Ryanair poinformowały, że polecenie lądowania otrzymały od kontrolerów lotów na białoruskim lotnisku. Do samolotu poderwano myśliwiec białoruskich sił zbrojnych.

Informacja o bombie po sprawdzeniu samolotu nie potwierdziła się. Po wylądowaniu w Mińsku białoruska milicja zatrzymała znajdującego się na pokładzie opozycyjnego dziennikarza i blogera Ramana Pratasiewicza. Władze Białorusi poszukiwały go listem gończym.

Działania Białorusi potępiły rządy wielu państw, zarzucając jej władzom złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, "terroryzm państwowy" i "porwanie samolotu".

Autorka/Autor:ft/adso

Źródło: Reuters, PAP