Do pomieszczeń najstarszej gazety opozycyjnej na Białorusi "Narodnaja Wola" wdarły się siły OMON. Zarekwirowały cały nakład - poinformowała redakcja. "Żadnych podstaw, po prostu przyszli i zabrali wszystko, co było. O co gazeta jest podejrzana, milicja nie informuje" - relacjonowała dziennikarka Maryja Koktysz.
"Milicjanci OMON czekali, aż do redakcji przyjedzie samochód z nakładem gazety. Ładunek został zatrzymany, kierowca także" - przekazała "Narodnaja Wola". Dziennikarka tytułu Maryja Koktysz napisała na Facebooku, że "OMON przejmuje cały nakład druku". "Żadnych dokumentów ani wyjaśnień. Żadnych podstaw, po prostu przyszli i zabrali wszystko, co było" - relacjonowała. Potwierdziła zatrzymanie kierowcy.
"O co gazeta jest podejrzana, milicja nie informuje"
Milicjanci mieli powiedzieć pracownikom jedynie, że będzie prowadzone "postępowanie sprawdzające w ramach kodeksu postępowania karnego".
"O co gazeta jest podejrzana, milicja nie informuje" - oznajmiła Koktysz. Jak dodała, nie zostawiono też zaświadczenia o skonfiskowaniu nakładu w wysokości 25 tysięcy egzemplarzy.
Redaktor naczelny pisma Iosif Siaredzicz powiedział białoruskiej sekcji Radia Swaboda, że żaden z organów ścigania nie skontaktował się z nim ani nie zgłosił żadnych roszczeń.
Źródło: PAP, Narodnaja Wola, Radio Swaboda
Źródło zdjęcia głównego: "Narodnaja Wola"