- Unia Europejska powinna powiedzieć prawdę o wyborach na Białorusi, bo jeśli uzna wybory niedemokratyczne za demokratyczne, nic się nie zmieni - ocenia były opozycyjny kandydat na prezydenta Aleksander Milinkiewicz, w wywiadzie dla agencji AFP.
Według Milinkiewicza, niedzielne wybory nie przyniosą postępów w przestrzeganiu reguł demokracji: - Nie sądzę, żeby te wybory były wolne i demokratyczne według standardów OBWE. Unia nie powinna więc twierdzić, że są wolne. Ale to ważne, by poinformowała o postępach - oświadczył opozycjonista w rozmowie z agencją.
Kosmetyczne zmiany
- Zmiany są kosmetyczne. Wszystko bowiem rozgrywa się na poziomie komisji wyborczych, które liczą głosy - ocenia Milinkiewicz.
Jak mówi, przedstawiciele opozycji stanowią zaledwie 0,07 proc. członków komisji wyborczych. Głosy będą wiec liczone - jego zdaniem - przez przedstawicieli władzy. - A ci są posłuszni i będą wpisywać do protokołu to co się im każe - podsumowuje Milinkiewicz.
Białorusini głosują już od wtorku, co zdaniem opozycji również służy ustawianiu wyników. CZYTAJ WIĘCEJ
Na łasce Rosji
Według opozycjonisty, UE powinna zaproponować Białorusi w zamian za postępy w sferze demokracji wsparcie gospodarcze, bo jeśli nie zmodernizuje się białoruskiej gospodarki, będzie ona całkowicie zależna od Rosji.
- Mamy już wobec Moskwy dług wysokości 5 mld dolarów, może nawet większy. Jeśli tak dalej pójdzie, będziemy im winni 10-15 mld i dla Białorusi to będzie już koniec - powiedział Milinkiewicz. Dodał, że władze białoruskie zaczęły realizować program prywatyzacji, jednak główne zagrożenie polega na tym, że nabywcami będą przede wszystkim Rosjanie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24