Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz znajduje się na białorusko-rosyjskiej liście osób z zakazem wjazdu – oświadczył prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Zwierzchnik białoruskich katolików nie został wpuszczony do kraju bez podania przyczyny. Biskup Juryj Kasabucki, który pod nieobecność abp. Kondrusiewicza kieruje archidiecezją mińsko-mohylewską, oświadczył, że na Białorusi "ma miejsce prześladowanie Kościoła".
Alaksandr Łukaszenka powiedział we wtorek, że arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, który według informacji władz kościelnych przebywał w Polsce w podróży służbowej, "nagle wyjechał na konsultacje do Warszawy i otrzymał tam określone zadania". Prezydent oznajmił, że metropolita mińsko-mohylewski "trafił na listę osób z zakazem wjazdu, wspólną dla Rosji i Białorusi". - Nie on jedyny, po prostu on jest bardziej znaną osobą – dodał.
"Wielowyznaniowość to duma Białorusi"
Łukaszenka mówił, że "pojawiła się informacja, iż Kondrusiewicz ma więcej niż jedno obywatelstwo". - Nie powiem, że mam pełną informację, ona się ciągle zmienia. Obecnie bardzo dokładnie sprawdzamy wszystkich, którzy wjeżdżają do kraju i wyjeżdżają z niego – powiedział prezydent, cytowany przez państwową agencję BiełTA. - Chcemy to zbadać. Jeśli wszystko jest zgodnie z prawem, to i my postąpimy zgodnie z prawem. Nie ważne, kim on jest: głównym katolikiem, głównym prawosławnym czy głównym muzułmaninem – dodał.
Łukaszenka mówił, że (Kondrusiewicz - red.) "powinien żyć według prawa", ale jeśli "poszedł w politykę i pociągnął za sobą wierzących, katolików, którzy są wspaniałymi ludźmi, to odpowiedzialność jest podwójna".
Białoruski prezydent przekonywał, że władze nie zamierzają atakować żadnego z Kościołów, bo "wielowyznaniowość to duma Białorusi". - Nie zamknęliśmy kościołów, nawet jeśli prowadziły propagandę antyłukaszenkowską, antypaństwową – przekonywał. Jego zdaniem w mediach pojawił się fake news, że "ludzi nie wpuszczono do kościoła".
Kilka dni temu oddziały milicji OMON zablokowały na niemal godzinę w kościele św. Szymona i Heleny w Mińsku uczestników pokojowego protestu. Prezydent oświadczył, że "OMON bronił przed tłumem mityngujących tych, którzy modlili się w świątyni".
Straż graniczna odmówiła komentarza
W poniedziałek funkcjonariusze straży granicznej Białorusi nie wpuścili do kraju arcybiskupa Kondrusiewicza, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Białorusi, który wracał z Polski – poinformowano w komunikacie na stronie Catholic.by. Przyczyn decyzji nie podano. Straż graniczna odmówiła komentarza.
Metropolita mińsko-mohylewski jest obywatelem Białorusi. Z punktu widzenia prawa nie ma możliwości, by nie wpuścić na terytorium kraju jego obywatela – podkreślił niezależny portal TUT.BY.
"O jakiej polityce mowa? Nasz metropolita nie poparł nikogo z kandydatów w wyborach i po nich"
- Dochodzi do prób wywierania nacisku na Kościół katolicki, a to oznacza, że ma miejsce prześladowanie Kościoła, chociaż nikt nie mówi o tym wprost – oświadczył we wtorek wikariusz generalny archidiecezji mińsko-mohylewskiej bp Juryj Kasabucki, który pod nieobecność abp. Kondrusiewicza, zwierzchnika białoruskich katolików, kieruje archidiecezją. Biskup podkreślił, że niewpuszczenie arcybiskupa na Białoruś jest "nielegalne i łamie jego prawa jako obywatela Białorusi". - Obywatele Białorusi według przepisów prawa nie mogą trafić na listę osób z zakazem wjazdu, ewidentnie jest to nieporozumienie – podkreślił Kasabucki.
Ponadto, jak wskazał, władze Kościoła katolickiego nie zostały zaproszone na organizowane przez państwo poniedziałkowe posiedzenie rady międzywyznaniowej z przedstawicielami różnych wyznań. - Po spotkaniu skontaktowali się z nami przedstawiciele innych konfesji i poinformowali, że nas, białoruskich katolików, (...) "oblewano pomyjami" – oświadczył.
Hierarcha skomentował również wtorkowe oświadczenie prezydenta Alaksandra Łukaszenki, który zarzucił metropolicie "pchanie się do polityki". - O jakiej polityce mowa? Nasz metropolita nie poparł nikogo z kandydatów w wyborach i po nich, nie wygłaszał żadnych oświadczeń politycznych, a jedynie wzywał do uczciwości, odpowiedzialnego podejścia, zaprzestania przemocy i dialogu – podkreślił. - Wszystkie wystąpienia arcybiskupa są publicznie dostępne, każdy może je przeczytać i samodzielnie wyciągnąć wnioski. Przedstawiciele Kościoła, przede wszystkim biskupi, mają prawo i obowiązek nie pozostawać obojętnymi wobec tego, co dzieje się w społeczeństwie, szczególnie w takiej sytuacji, jaka panuje w kraju – wyjaśnił.
- To już nie jest polityka, to prawdziwy kryzys humanitarny, który grozi katastrofą, jeśli nic się nie zrobi – dodał.
- Wydaje mi się, że Alaksandr Łukaszenka nie ma pełnej informacji. Zresztą, sam to przyznał. Arcybiskup może wyjeżdżać na konsultacje do Watykanu i otrzymywać zadania od papieża Franciszka, ale nie od kogokolwiek innego, w Warszawie, Moskwie czy jeszcze gdzieś – podkreślił hierarcha.
Źródło: PAP