Na Białorusi zatrzymano wiele osób, które postawiły sobie za cel destabilizację sytuacji w naszym kraju - oświadczył w czwartek prezydent Alaksandr Łukaszenka. Wspomniał między innymi o osobach "z amerykańskimi paszportami".
Mówiąc o zatrzymanych obywatelach USA, Alaksandr Łukaszenka nie wymienił żadnych nazwisk, nie mówił też o szczegółach zatrzymań - kiedy do nich doszło i z jakich powodów. Niejasno mówił o ich związkach z Rosją. - Media alarmują, że Amerykanie i NATO próbują nas tu pochwycić. Niektórych zatrzymano z amerykańskimi paszportami, żonatych z Amerykankami pracującymi w Departamencie Stanu. Ale zacięcie bronią ich rosyjskie władze - oświadczył białoruski prezydent podczas narady dotyczącej zapewnienia bezpieczeństwa publicznego w czasie kampanii wyborczej przed niedzielnymi wyborami. - Myślałem, że Amerykanie zaczną ich bronić, ale nic podobnego - dodał prezydent, cytowany na oficjalnej stronie internetowej głowy państwa.
Łukaszenka stwierdził, że "w tych zawiłościach o wszystkim decydują pieniądze, a przynależność do danego kraju czy partii nie ma znaczenia". - Nie ma znaczenia, Amerykanin, urzędnik Departamentu Stanu, należysz do Partii Demokratycznej… Brałeś udział w przedwyborczej kampanii w Rosji, otrzymałeś za to dobre pieniądze. Dziś wzbudzają zamieszanie na Białorusi - powiedział.
Łukaszenka zaprasza prokuratorów z Rosji i Ukrainy
Na spotkaniu Łukaszenka sporo uwagi poświęcił sprawie zatrzymanych pod koniec lipca w pobliżu Mińska 33 Rosjan, uważanych za najemników prywatnej firmy wojskowej, tak zwanej grupy Wagnera, którzy - jak uzasadniały służby białoruskie - mieli zdestabilizować sytuację na Białorusi przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi. Prezydent powiadomił uczestników narady, że zaprosił do kraju prokuratorów generalnych z Rosji i Ukrainy, by przeprowadzić w tej sprawie szczegółowe dochodzenie.
- Usiądźcie we trójkę i działajcie tak jak uważacie. Na podstawie naszych przepisów, aktów międzynarodowych podejmijcie decyzję w sprawie tych chłopaków. Jak zdecydujecie w trójkę, tak będzie – oświadczył Łukaszenka. Mówił, że w środę rozmawiał telefonicznie na ten temat z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Większość z zatrzymanych Rosjan - według doniesień władz w Mińsku - walczyła w przeszłości w ukraińskim Donbasie po stronie prorosyjskich separatystów.
Jak podały władze w Kijowie, w czasie rozmowy z Łukaszenką Zełenski wyraził nadzieję, że "wszyscy podejrzani o działalność terrorystyczną na terytorium Ukrainy zostaną przekazani ukraińskim władzom, by mogli zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej".
"Tego Kreml by nie wybaczył"
- Rozmowa była konstruktywna, ale na razie nie otrzymaliśmy oficjalnej informacji o tym, że Białoruś zgadza się na przekazanie tych ludzi Ukrainie – powiedział w czwartek podczas briefingu ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba. Potwierdził, że Kijów zwrócił się oficjalnie z wnioskiem o ekstradycję 28 spośród zatrzymanych Rosjan.
Białoruscy politolodzy uważają, że zgoda Mińska na przekazanie Rosjan Ukrainie jest mało prawdopodobna. - Tego Kreml by nie wybaczył – ocenił Alaksandr Kłaskouski na portalu Naviny.by. - To czerwona linia, której Łukaszenka nie przekroczy – uważa Waler Karbalewicz.
Rosja twierdzi, że zatrzymani mężczyźni przebywali na Białorusi tymczasowo, zatrzymując się w czasie podróży do krajów trzecich. Zdaniem Mińska najemnicy byli skierowani specjalnie na Białoruś, a bilety na samolot do Stambułu stanowiły tylko "alibi".
Łukaszenka "nie dopuści do majdanu"
Alaksandr Łukaszenka ponownie ostrzegł, że nie dopuści do "majdanu" (określenie z czasów pomarańczowej rewolucji na Ukrainie, która zaczęła się na Majdanie Nezałeżnosti w Kijowie) w stolicy Białorusi. Zapewnił, że władze nie pozwolą na to, by w centrum miasta "zapłonął ogień" w wyborczą niedzielę lub dzień później.
- Niektórzy dalej próbują zwoływać ludzi na majdan dziewiątego i dziesiątego (sierpnia). Nie daj Boże, żebyśmy rozpalili ogień w centrum Mińska i rozrzucali płonące głownie po całym mieście. Do tego nie możemy dopuścić i nie dopuścimy – ostrzegł.
Jego zdaniem trwa "wojna hybrydowa". - Powiem szczerze i wy pewnie nic nowego mi nie powiecie. My nie wiemy, do czego oni są zdolni. Nie wiemy nawet, kim oni są. Czy to Amerykanie i "NATO-wcy", czy ktoś z Ukrainy nas dociska, czy to nasi wschodni bracia nas tak bardzo "kochają" – oznajmił. - Trwa wojna hybrydowa przeciwko Białorusi i powinniśmy być gotowi na świństwa z każdej strony. Co zresztą robimy – mówił, cytowany przez państwową agencję BiełTA. Przypomniał, że "bardzo uważnie śledzi przebieg kampanii wyborczej". Pochwalił też krytykowane przez opozycję przedterminowe głosowanie przed wyborami, mówiąc, że "wiele osób wzięło w nim udział, ponieważ są zaniepokojone i zdają sobie sprawę, że mogą stracić kraj".
Źródło: PAP, president.gov.by, BiełTA
Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by