Miał lecieć na sesję ONZ w Nowym Jorku, ale zrezygnował, by ratować bankrutującą Alitalię. Ostatecznie jednak włoski premier Silvio Berlusconi wylądował w ekskluzywnym spa. Potrzebował relaksu.
"La Repubblica" pisze, że w czwartek włoski premier miał wygłosić przemówienie w ONZ. Pojechał tam jednak w jego zastępstwie szef dyplomacji Franco Frattini. Tłumacząc nieobecność szefa rządu, powiedział, że "musiał on pozostać w Rzymie, by ratować Alitalię przed upadkiem".
Tymczasem "po cichutku" Berlusconi, uskarżający się ostatnio na bóle kręgosłupa, wymknął się z Wiecznego Miasta i schronił się na farmie piękności, gdzie przez trzy dni będzie poddawać się zabiegom relaksacyjnym i masażom.
Beztroski uśmiech kardiologa
Gazety zauważają, że nagłe zniknięcie 72-letniego Berlusconiego wywołało falę domysłów i plotek na temat rzekomego pogorszenia się stanu jego zdrowia. Wydaje się jednak, że to nic poważnego - spekuluje prasa.
Świadczyć ma o tym sposób, w jaki zachowuje się osobisty kardiolog premiera, przebywający z nim w spa - lekarz biega beztrosko po lesie i nie wygląda na osobę zajętą czy zatroskaną.
Źródło: PAP