Ponad stu strażaków wciąż walczy z pożarem, który wybuchł w berlińskiej filharmonii. Według nich, akcja może potrwać nawet całą noc. Ogień pojawił się na godzinę przed próbą, w której miało wziąć udział 720 muzyków, w tym 400 dzieci. Wszyscy zdołali w porę opuścić budynek - nikomu nie grozi niebezpieczeństwo.
Od kilku godzin nad budynkiem, położonym niedaleko Placu Poczdamskiego, unoszą się kłęby żółtoszarego dymu, lecz płomieni nie widać. W akcji gaszenia ognia uczestniczy ok. 150 strażaków, na miejscu jest 30 wozów strażackich.
Ogień wybuchł około godziny 14, pod dachem, dokładnie nad znaną na całym świecie z bardzo dobrej akustyki główną salą koncertową, mieszczącą 2,5 tys. widzów. Straż przypuszcza, że ogień został zaprószony w trakcie prac spawalniczych - płomienie zajęły izolację dachową. Aby dostać się do źródła ognia, strażacy musieli poprzecinać i pozrywać części metalowego pokrycia, przypominającego namiot cyrkowy pochyłego dachu filharmonii.
Według strażaków, nie ma obaw, że dach się zawali. Większym zagrożeniem było, że w wyniku użycia wody i piany, zniszczeniu ulec może wnętrze filharmonii.
Słynny gmach berlińskiej filharmonii projektu Hansa Scharouna został ukończony w 1963 roku. Teraz do końca tygodnia pozostanie zamknięty, a dyrekcja już zastanawia się, gdzie może przenieść planowane na weekend koncerty.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24