Na spalonym słońcem pustkowiu, usianym setkami kraterów po próbnych eksplozjach jądrowych, dostrzeżono tajemnicze nowe instalacje wojska USA. Obiekt nazwany Area 6 mieści się w odległości zaledwie 40 km od słynnego Area 51. Nie wiadomo, co dokładnie amerykańskie wojsko i służby robią na skrywanym lotnisku, ale ma mieć to związek z dronami.
To nieduży pas startowy z przylegającym hangarem i różnymi dodatkowymi zabudowaniami. Na lokalizację obiektu wybrano jednak tak odludne i niedostępne dla cywilów miejsce, że przez lata pozostawał niezauważony.
Dopiero niedawno dziennikarze z gazety wydawanej w nieodległym Las Vegas zauważyli bazę na nowych zdjęciach satelitarnych umieszczonych w Google Maps i zaczęli bombardować władze pytaniami na temat tajemniczego pasu startowego w Area 6 (ang. "strefa sześć").
Bardzo niegościnna okolica
Nieznana dotychczas baza mieści się na terenie Nevada National Security Site (NNSS), wielkiego poligonu niegdyś służącemu wojsku USA do testów broni jądrowej. Ma on powierzchnię około 3,5 tys. km kwadratowych (dla porównania największy polski poligon w Drawsku Pomorskim ma zaledwie 360 km kwadratowych) i przeprowadzono na nim niemal tysiąc próbnych eksplozji bomb atomowych oraz termojądrowych. Cały poligon jest podzielony na kilkadziesiąt ponumerowanych stref, stąd nazwa nadana nowej bazie. Na podobnej zasadzie nadano powszechnie znaną nazwę Strefa 51 (Area 51) tajemniczej bazie lotniczej położonej kilkadziesiąt kilometrów dalej. Tuż obok Strefy 6 znajduje się obszar, na którym przeprowadzono większość amerykańskich prób jądrowych. Łącznie było to 739 eksplozji, z czego większość miała miejsce pod ziemią. W efekcie okolica wygląda niczym powierzchnia Księżyca – jest przeorana setkami kraterów. Na dodatek znajdują się tam składowiska napromieniowanego złomu. Choć od początku lat 90. na poligonie nie są już przeprowadzane próby jądrowe, to i tak pozostaje on w znacznej mierze zamknięty dla cywilów. Dostęp dodatkowo utrudnia fakt, że NNSS jest otoczony z trzech stron przez jeszcze większy poligon lotniczy Nellis o powierzchni niemal 12 tys. km kw. (porównywalnej z województwem świętokrzyskim). Na tych pustynnych i górzystych terenach, bardziej przypominających Marsa niż Ziemię, łatwo uniknąć ciekawskich oczu i ukryć nawet coś tak dużego jak lotnisko. Po prostu nikt postronny się tam nie zapuszcza. Cywile pojawiają się w tym rejonie jedynie czasem, w ramach ściśle kontrolowanych wycieczek. Dzięki temu informacje na temat bazy w Strefie 6 przez lata nie przedostały się do opinii publicznej.
Nowa baza na pustkowiu
Tymczasem na miejscu zapuszczonego lądowiska w Strefie 6, nie używanego od lat 50., powstał nowy pas startowy i hangary. Nie wiadomo, kiedy konkretnie rozpoczęto prace budowlane – prawdopodobnie około 10 lat temu. Sprawą zajęli się dopiero niedawno dziennikarze z lokalnej gazety "Las Vegas Reviev Journal", po tym, jak dostrzegli nową bazę na odświeżonych zdjęciach satelitarnych w Google Maps. Problem w tym, że nie istniały praktycznie żadne oficjalne informacje na temat tajemniczego lotniska. W 2008 r. krótka wzmianka o bazie pojawiła się w liczącym 7,5 tys. stron dokumencie przygotowanym przez firmę Bechtel SAIC, która na zlecenie Departamentu Energii (odpowiada za poligon NNSS) przygotowywała dokumentację do zbudowania na jego terenie składowiska odpadów radioaktywnych. "Celem istnienia tego obiektu jest budowa, obsługa i testowanie różnych bezzałogowych statków powietrznych. Testy obejmują: modyfikację płatowca, obsługę sensorów i rozwój pokładowych systemów komputerowych – ale nie są do tego ograniczone. Mały samolot załogowy jest wykorzystywany do śledzenia testowanych bezzałogowych statków powietrznych" – stwierdzono w dokumencie, który był jedynym oficjalnym źródłem informacji na ten temat.
Niechętne ujawnienie informacji
Uzbrojeni w taką wiedzę dziennikarze z "Las Vegas Reviev Journal" zaczęli bombardować pytaniami zarządzającą poligonem Narodową Administrację ds. Bezpieczeństwa Jądrowego (NNSA, część Departamentu Energii). Przedstawiciele władz mieli "miesiącami unikać odpowiedzi", ale w końcu ustąpili i uchylili rąbka tajemnicy. Z bazy w Strefie 6 mają korzystać zarówno wojsko, jak i służby odpowiadające za bezpieczeństwo wewnętrzne USA. – Testują tutaj swoje sensory. Mamy zamkniętą i kontrolowaną przestrzeń powietrzną, w której mogą spokojnie wypróbowywać swoje różne urządzenia – stwierdził zdawkowo Darwin Morgan, rzecznik NNSA. Nie powiedział, kto i co konkretnie testuje nad wyżyną Yucca, na której znajduje się Strefa 6. Wiele eksperymentalnych urządzeń miało jednak "wyewoluować z programu prób jądrowych". – Potrzebowaliśmy wówczas świetnych sensorów do zebrania maksymalnie dużej liczby danych, zanim zostały zniszczone przez wybuch – stwierdził Morgan. Dzięki umiejscowieniu bazy na pustynnym, skalistym i bezludnym terenie próby mogą być bardziej realistyczne. Strefa 6 i jej okolica przypominają pewne obszary Bliskiego Wschodu i północnej Afryki, gdzie amerykańskie drony nieustannie wypatrują wrogów. Morgan nie zdradził, kto dokładnie zlecił budowę bazy. Ujawnił jednak, że podstawowe prace polegające na zbudowaniu pasa startowego i miejsc do postoju samolotów kosztowały 9,6 mln dolarów. Przeprowadziła je wspomniana firma Bechtel. Nie powiedział jednak, ile kosztowała reszta budynków i czy będą stawiane kolejne.
Obserwowanie pustyni
Z ujawnionych informacji wynika, że baza służy do testowania i rozwijania nowych technologii wykorzystywanych przy produkcji dronów. Trudno stwierdzić, jakich konkretnie. Najpewniej chodzi o eksperymenty z różnymi nowymi kamerami i czujnikami, pozwalającymi bezzałogowym maszynom widzieć więcej. Być może nad poligonem atomowym testowano między innymi nowy system obserwacyjny Gorgon Stare (ang. "Spojrzenie Gorgony"). Montuje się go na średnich dronach MQ-9 Reaper. To 368 małych kamer podobnych do tych ze smartfonów, które obserwują okolicę wokół maszyny przez kilka zestawów specjalnych soczewek. Mają dzięki temu móc śledzić wszystko, co się dzieje na powierzchni kilkunastu kilometrów kwadratowych. System testowano w ostatnich latach, bo dopiero teraz w większych ilościach trafia do służby.
Jakie inne konkretne technologie Amerykanie testują w Strefie 6, nie wiadomo. W bazie brakuje zabudowań przeznaczonych wyłącznie dla ludzi, w których mogliby pracować na stałe. Składa się niemal wyłącznie z hangarów, z których główny jest na tyle duży, że mógłby pomieścić nawet kilkanaście średnich dronów.
Nie jest jednak wykluczone, że baza będzie dalej rozbudowywana. Jest to prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że Pentagon kładzie duży nacisk na rozwój maszyn bezzałogowych i zaawansowanych systemów zwiadowczych. W obrębie kolistego ogrodzenia jest jeszcze dużo miejsca i znaczną część terenu wyrównano.
Autor: Maciej Kucharczyk//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 2.0) | Doc Searls