W nocy z czwartku na piątek doszło do kolejnych starć na ulicach katalońskich miast. W Barcelonie na ulice wyszło kilkadziesiąt tysięcy separatystów. W ulicznych walkach brali też udział aktywiści ze skrajnie prawicowych i neonazistowskich organizacji.
Do najpoważniejszych starć doszło przed północą w Barcelonie, gdzie pierwotnie policja miała jedynie rozdzielać dwie antagonistyczne grupy: separatystów oraz skrajnie prawicowe ugrupowania. Z czasem doszło do starć zarówno obu grup między sobą, jak i do potyczek z funkcjonariuszami.
Z informacji służb medycznych Katalonii wynika, że w nocnych starciach rannych zostało ponad 20 osób. Część poszkodowanych ucierpiała w trakcie walk aktywistów lewicowych organizacji separatystycznych z hiszpańskimi neonazistowskimi bojówkarzami.
Separatyści atakowali funkcjonariuszy policji, rzucając w nich kamieniami, petardami oraz butelkami z benzyną.
W centrum Barcelony część separatystycznych aktywistów rozpaliła ogniska na środku kilkudziesięciu ulic. Podpalono też kilka sklepów, a także ławek i kontenerów na śmieci.
Po północy kilkusetosobowa grupa demonstrantów przypuściła szturm na siedzibę przedstawicielstwa rządu Hiszpanii w stolicy Katalonii. Demonstrantów odparły policyjne oddziały szybkiego reagowania.
W Geronie zaatakowani przez manifestantów funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej, mimo że wcześniej kierownictwo policji deklarowało, że nie zostanie ona więcej zastosowana przeciwko uczestnikom protestów.
Do nocnych starć z policją doszło również w Tarragonie. Funkcjonariusze użyli tam pałek wobec stosunkowo niewielkiej grupy manifestantów.
Wyrok, który wprowadził Katalończyków na ulice
Protesty w Katalonii są efektem poniedziałkowej decyzji Sądu Najwyższego w Madrycie, który skazał 9 separatystów na kary od 9 do 13 lat więzienia za podburzanie w związku z nielegalnym referendum niepodległościowym z 1 października 2017 r. Krótko po ogłoszeniu wyroku premier Hiszpanii Pedro Sanchez wyraził nadzieję, że orzeczenie SN "zostanie w pełni wykonane".
W środę Pedro Sanchez zapowiedział, że "nie wyklucza w Katalonii żadnej opcji". Jedną z nich jest możliwość zawieszenia autonomii regionu i przejęcie przez Madryt bezpośredniej kontroli nad nim, co miało już miejsce w latach 2017-2018.
Tymczasem w czwartek wieczorem w wywiadzie dla katalońskiej telewizji TV3 premier Katalonii Quim Torra potwierdził, że jego poranna wypowiedź o planie przeprowadzenia kolejnego referendum niepodległościowego jest "zamiarem, który zostanie wdrożony w życie".
Od poniedziałku w Katalonii aresztowanych zostało ponad 100 separatystów, zaś 300 osób odniosło obrażenia.
W środę zmarł w szpitalu 65-letni turysta z Francji, który dostał zawału serca w trakcie zamieszek na lotnisku El Prat w Barcelonie.
Autor: ft/adso / Źródło: PAP