Pierwsza wizyta Baracka Obamy w Izraelu i pierwsze kłopoty. Motoryzacyjne. Nazywana "Bestią" potężna limuzyna Obamy uległa awarii na autostradzie po tym, jak... zatankowano ją złym paliwem - podaje "The Telegraph". W momencie zdarzenia amerykańskiego prezydenta nie było w środku.
Limuzyna przyleciała z USA do Izraela specjalnym samolotem.
Jak podaje "The Telegraph", powołując się na izraelską telewizję, maszyna została zatankowana złym paliwem. Stanęła na autostradzie między Tel Awiwem a Jerozolimą. Moti Matmon, właściciel firmy holującej pojazdy powiedział, że telefon o usterce dostał około godz. 10 rano. - Dzwonił ktoś z konsulatu. Powiedział, że to samochód Obamy, ale nie mówił, co się z nim stało. Kiedy przyjechałem na miejsce, był tam tylko mechanik. Kierowca odjechał innym autem - mówił Moti Matmon. Jak dodał, samochód został zatankowany niewłaściwym paliwem.
Bez rabatu
Limuzyna została przetransportowana do Jerozolimy, gdzie będzie naprawiona. Jak zapewnił właściciel firmy, Obama nie dostanie rabatu na holowanie auta.
- Doświadczyliśmy kłopotów mechanicznych w jednym z samochodów. Nie znamy przyczyny - wyjaśniał zdawkowo Edwin Donovan, rzecznik Secret Service.
Jak pisze "The Telegraph", awaria miała miejsce dwie godziny przed lądowaniem Baracka Obamy w Izraelu. Zgodnie z wcześniejszym planem, amerykański prezydent odleciał z Tel Awiwu do Jerozolimy helikopterem. Na czas jego pobytu w Jerozolimie, "Bestia" ma być zastąpiona innym autem (w związku z zagranicznymi wizytami przygotowywanych jest wiele pojazdów).
Awaryjne centrum dowodzenia
Podczas podróży Barack Obama porusza się pancerną limuzyną skonstruowaną przez firmę General Motors. Samochód wyposażony jest m.in. w opony, których nie da się przestrzelić oraz własną instalację tlenową. Znajduje się w nim także krew tej samej grupy, którą ma Obama. Limuzyna może być też - w razie konieczności - awaryjnym centrum dowodzenia.
Autor: tka/tr/k / Źródło: "The Telegraph"