Mieszkańcy Kupjańska w obwodzie charkowskim rzucili się na auto z wymalowanymi oznaczeniami rosyjskich okupantów. Mer, który pozwolił rosyjskim wojskom objąć kontrolę nad 27-tysięcznym Kupjańskiem, został zatrzymany i oskarżony o zdradę stanu.
"To nasze miasto i nasze ulice!" - skandowali mieszkańcy Kupjańska przed siedzibą władz miasta, otoczoną przez rosyjskich żołnierzy. Później ruszyli w kierunku przejeżdżającego samochodu z literą "Z" umieszczaną na rosyjskich pojazdach wojskowych. Tłum próbował zablokować pojazd. Kierowcy udało się odjechać.
Protestujący w Kupjańsku szturmowali rosyjskie pojazdy i krzyczeli do Rosjan, by odeszli. W rękach trzymali ukraińskie flagi i śpiewali hymn Ukrainy. Wciągnęli także flagę Ukrainy na maszt w pobliżu budynku, w którym jeszcze do niedawna urzędował prorosyjski mer Hennadij Macegora z partii Opozycyjna Platforma – Za Życie. Według ukraińskiej prokuratury 27 lutego, kiedy wojsko rosyjskie znajdowało się w pobliżu miasta, Macegora zaproponował tamtejszym dowódcom "wsparcie i pomoc". Zapewnił rosyjskim oddziałom transport, zakwaterowanie, paliwo i żywność.
Dzień później - jak podały ukraińskie media - mer wyrzekł się władz rosyjskich, twierdząc, że jego wsparcie miało pomóc uniknąć rozlewu krwi w mieście, które - jak stwierdził - nie ma nawet obrony terytorialnej. Urzędnik powiedział, że rozmawiał telefonicznie z dowódcą batalionu rosyjskiego, który zaproponował "negocjacje" i zagroził, że jeśli nie bezie porozumienia, dojdzie do "szturmu miasta ze wszelkimi następstwami".
Macegora został zatrzymany i oskarżony o zdradę państwa.
Agencja Ukrinform podała po godz. 14 czasu ukraińskiego (godz. 13 w Polsce), że rosyjskie wojsko rozpędziło wiec w Kupjańsku strzałami w powietrze i granatami dymnymi.
Źródło: Ukraińska Prawda, RBK-Ukraina, PAP