Atak Rosji na Ukrainę. Ksenia Charczenko: żegnałam się ze swoim domem chyba dwa miesiące

Źródło:
TVN24
"Żegnałam się ze swoim domem chyba dwa miesiące"
"Żegnałam się ze swoim domem chyba dwa miesiące"TVN24
wideo 2/24
"Żegnałam się ze swoim domem chyba dwa miesiące"TVN24

Ksenia Charczenko, tłumaczka z Kijowa, która wyjechała z Ukrainy, mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24, że "żegnała się ze swoim domem chyba dwa miesiące". - Nie mam w ogóle jakiejś nadziei na to, że coś zostanie i że będziemy wyjeżdżali do miast, które zostaną, dlatego że już bardzo dużo miast nie ma - podkreślała. Lesia Wakuljuk, dziennikarka kanału Ukraina 24, powiedziała, że ostatnie sześć lat mieszkała w miejscowości Bucza. - Nie wiem, czy tam stoi mój dom, do którego wprowadziliśmy się z mężem cztery miesięcy temu - dodała.

Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa trzynastą dobę. Straż Graniczna przekazała we wtorek, że do Polski przybyło już 1,25 miliona uchodźców z Ukrainy. Ksenia Charczenko, tłumaczka z Kijowa, która wyjechała z Ukrainy i przebywa w Krakowie, mówiła w "Faktach po Faktach", że dzięki jej przyjaciołom jej syn poszedł we wtorek do przedszkola. - To była raczej wycieczka, bo on siedział na korytarzu i zgodził się trochę pobawić klockami, bo to jest jego ulubiona zabawka. Chyba pół godziny siedział na podłodze, nie chciał się podnosić, nie chciał się rozbierać. Po prostu siedział. Potem już zaczął się bawić - opowiadała.

- Po tym przedszkolu, jak wracaliśmy do domu, to on się bawił w check point. On przyszedł tutaj do studia i siedzi tu z karabinem, którym jest taki zwykły patyk i on sprawdzał u swojej mamy dokumenty trzy razy. Potem musiał zajrzeć, co jest u mamy w kieszeni - mówiła Charczenko.

- To jest dziecko, które uciekło z Kijowa drugiego dnia wojny. Spędziło w drodze prawie trzy doby, 32 godziny na granicy - zaznaczyła.

Charczenko mówiła, że już od dwóch miesięcy sytuacja była napięta. - Spotkałyśmy się u mnie w domu z koleżanką i rozmawiałyśmy o tym, jak to będzie, jak musimy się przygotować, czy w ogóle da się przygotować do tego, co będzie. Co będzie w tych okolicznościach, czyli jesteśmy tu i czekamy na wojnę. Nikt jeszcze nie wierzy, że to będzie - wspominała.

Dodała, że "żegnała się ze swoim domem chyba dwa miesiące". - Wydawało mi się, że jak kupię trzy litry płynu do prania, to nic nie będzie, bo ja mam ten płyn do prania i muszę wyprać jeszcze dużo bielizny. Albo jak ja kupię nowe buty, to ja je założę wiosną, ale ja niestety nie mam tych butów. Nie mam w ogóle jakiejś nadziei na to, że coś zostanie i że będziemy wyjeżdżali do miast, które zostaną, dlatego że już bardzo dużo miast nie ma - powiedziała Charczenko.

ATAK ROSJI NA UKRAINĘ. CZYTAJ RELACJĘ W TVN24.PL >>>

Lesia Wakuljuk: nie wiem, czy w Buczy stoi mój dom

Lesia Wakuljuk, dziennikarka kanału Ukraina 24, mówiła, że przebywa u rodziców na zachodzie Ukrainy. Jak powiedziała, miasteczko, w którym mieszkała przez ostatnie sześć lat, Bucza, stało się miejscem walk. 

- Nie wiem, czy tam stoi mój dom, do którego wprowadziliśmy się z mężem cztery miesięcy temu - dodała. 

- Nie wiem, czy będę mieć do czego wrócić. Staram się o tym nie myśleć. Myślę o moich sąsiadach. Chcieli dzisiaj pójść do sklepu, żeby kupić jakieś jedzenie (…) Zostali postrzeleni dwaj moi sąsiedzi - ojciec i syn są ranni i w ciężkim stanie - powiedziała Wakuljuk. 

Czytaj też: Atak Rosji na Ukrainę. Nocne ostrzały Sum i Ochtyrki. Podkijowska Bucza "zakładnikiem" Rosjan

Myrosława Keryk: to, że od rana do wieczora staramy się pomagać ludziom, którzy tutaj przyjeżdżają, daje siłę

Myrosława Keryk z Fundacji "Nasz Wybór", która prowadzi Ukraiński Dom w Warszawie, mówiła w studiu "Faktów po Faktach", że jej mąż wrócił do Ukrainy. - Nie raz mówiłam, że poranki są najtrudniejsze (…) Wstajesz i nie wiesz, czy Kijów nie jest zajęty, czy jakieś miasta, co się dzieje. Potem patrzę na te wiadomości i jest po prostu rozpacz, ból. Trudno ukryć to przed dzieckiem, także córka widzi - dodała. 

- Działanie pomaga mi z tym dać sobie radę. Jeżeli na przykład nie działałabym w fundacji, w Ukraińskim Domu, nie umiałabym sobie dać radę - dodała. - To, że od rana do wieczora staramy się pomagać ludziom, którzy tutaj przyjeżdżają, daje siłę - przekonywała. 

Myrosława Keryk: to, że od rana do wieczora staramy się pomagać ludziom, którzy tutaj przyjeżdżają, daje siłę
Myroslava Keryk: to, że od rana do wieczora staramy się pomagać ludziom, którzy tutaj przyjeżdżają, daje siłę TVN24

Oksana Zabużko: miałam okazję wyczuć, jak bardzo Polacy odbierają naszą tragedię, jak swoją

Ukraińska pisarka Oksana Zabużko, która była w Polsce od początku agresji rosyjskiej na Ukrainę, powiedziała, że miała okazję poczuć wsparcie polskiego społeczeństwa i "wyczuć, jak bardzo odbiera naszą tragedię, jak swoją". - W tej wojnie Ukraina jest Polską 1939 roku - dodała. 

Pisarka mówiła, że "ma poczucie goryczy, że wszystko jest o parę kroków za późno". - Wszystko, co robi się ze strony Zachodu, ze strony Unii, jest o parę kroków później - oceniła. 

Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24

Autorka/Autor:js/ tam

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty: