Żołnierz brytyjskich sił specjalnych na własną rękę wziął udział w walce z terrorystami, którzy we wtorek zaatakowali hotel w Nairobi - poinformowały brytyjskiej media. Komandos miał ryzykować własnym życiem wielokrotnie wbiegając do hotelu i ratując z niego ludzi, a także przejmując dowodzenie nad całą operacją sił bezpieczeństwa.
Żołnierz dostrzeżony został na licznych zdjęciach i nagraniach zrobionych w czasie walk z zabarykadowanymi w hotelu terrorystami. Był jedynym białoskórym wśród widocznych wokół budynku członków sił bezpieczeństwa. Uwagę zwracał również jego strój: miał na sobie cywilne ubrania, na które nałożył jedynie kamizelkę kuloodporną, sprzęt taktyczny oraz kominiarkę.
Na fotografiach widać, jak w pojedynkę wielokrotnie wbiega do zaatakowanego hotelu, a następnie wyprowadza z niego kolejnych cywilów, niektórych poważnie rannych. Na innych zdjęciach widać również, jak komunikuje się z przybyłymi na miejsce oddziałami kenijskimi, które wydają się go rozpoznawać.
W rękach mężczyzny znajduje się przy tym zaawansowana i nietypowa broń - zmodyfikowany karabinek szturmowy Colt Canada C8 z tłumikiem. Broni tego typu nie otrzymują szeregowi żołnierze, ale właśnie członkowie elitarnych jednostek, m.in. w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Norwegii.
Media: doświadczony komandos
Według brytyjskich mediów żołnierz ten rzeczywiście był komandosem z brytyjskiej jednostki SAS. Jak ustaliły m.in. "The Independent" i "The Guardian", był on członkiem brytyjskiego zespołu, który przybył do Kenii szkolić tamtejsze jednostki specjalne. Tłumaczyłoby to, dlaczego rozpoznawali go i słuchali przybyli na miejsce kenijscy żołnierze.
Według "The Independent" żołnierz ten, którego tożsamości nie ujawniono ze względów bezpieczeństwa, jest bardzo doświadczonym komandosem, który w przeszłości służył m.in. w Iraku i Afganistanie.
Gazeta cytuje też świadków, którzy na miejscu widzieli działania białoskórego żołnierza. - Ten gość przybył tu szybko, myślę, że jako jeden z pierwszych. Miał na twarzy maskę, ale było oczywiste, że ma białą skórę - powiedział Joshua Kwambai, który uciekł z restauracji na terenie hotelu, gdy tylko usłyszał strzały. - Widzieliśmy go rozmawiającego z policją i armią i oni go słuchali. Patrzyli razem na jakieś papiery, może plany budynku - dodał.
- Ten mężczyzna wyniósł jednego z rannych i wrócił do hotelu, a później to powtórzył. Było wiele zamieszania, mnóstwo ludzi biegało wokół, ale on wyróżniał się, ponieważ był obcokrajowcem - relacjonowała Lucy Njeri, która również była świadkiem zdarzenia. - Był bardzo odważny - podkreśliła.
Ze sklepu na pole walki
Inne szczegóły na temat komandosa przekazuje brytyjski "The Mirror". Gdy doszło do ataku na hotel, żołnierz miał być akurat na zakupach - twierdzi gazeta powołująca się na informacje od znanego weterana jednostki SAS, Chrisa Ryana.
Gdy komandos zorientował się w sytuacji, natychmiast pobiegł z powrotem do swojego samochodu. - W samochodzie miał swój sprzęt i uzbrojenie, więc kiedy to się zaczęło, pobiegł do tego samochodu, szybko się wyposażył i ruszył prosto na pole walki - relacjonował Chris Ryan.
Według Chrisa Ryana pierwsze na miejscu pojawiły się siły kenijskie, jednak kiedy dotarł tam brytyjski komandos, to on przejął dowodzenie. - Kiedy przyjechał do hotelu to zaczął organizować całą operację, kierować działaniami policji i armii - powiedział Ryan. - Następnie na własną rękę wbiegł do hotelu by zneutralizować wroga i uratować zakładników - dodał.
Jego zdaniem decyzja o włączeniu się w pojedynkę do walki była bez wątpienia przemyślana. W ten sposób chciał uniknąć nieporozumień we współpracy z gorzej wyszkolonymi żołnierzami. - Prawdopodobnie czuł się bezpieczniej każąc lokalnym siłom bezpieczeństwa, policji i armii zająć pozycję i się nie ruszać, tylko zapewniać mu osłonę - ocenił Ryan.
Weteran docenił również "kreatywność" i umiejętności komandosa. - Na nagraniach widać, że on nigdzie się nie ukrywał, ale agresywnie kierował się na cele - stwierdził. - On dominował w walce, odwracając wszystko (całą sytuację) z zaskakującego ataku (terrorystów), na polowanie na nich - podkreślił.
Pomogli komandosi z Navy Seals?
Według tabloidu "The Sun" białoskóry komandos miał zużyć w czasie akcji część swojej amunicji. "Członkowie SAS nie pudłują" - tabloid cytuje anonimowego rozmówcę sugerując, że żołnierz mógł osobiście zabić któregoś z napastników.
Według części doniesień, m.in. gazety "The Mirror", brytyjski komandos nie działał jednak cały czas w pojedynkę. Oprócz kierowania działaniami lokalnych żołnierzy, po pewnym czasie na miejsce mieli przybyć również komandosi amerykańscy z jednostki US Navy Seals.
Nie ma jednak zdjęć, na których rozpoznać można by było innych zagranicznych żołnierzy niż domniemany Brytyjczyk z SAS.
Brytyjskie ministerstwo obrony odmówiło komentarza do tych ustaleń prasowych. Jak podkreślono, nie są udzielane informacje na temat działań członków sił specjalnych.
Atak na hotel
We wtorek około godziny 15 miejscowego czasu (13 czasu polskiego) zaatakowany został w Nairobi luksusowy hotel DusitD2 oraz inne budynki wchodzące w skład kompleksu biurowego 14 Riverside Drive. Mieszczą się tam wschodnioafrykańskie przedstawicielstwa wielu międzynarodowych koncernów.
Według relacji mediów atak rozpoczął się od detonacji ładunków wybuchowych umieszczonych w zaparkowanym na terenie samochodzie, po czym do hotelu wdarła się grupa 4-6 terrorystów. Jeden z nich miał być zamachowcem samobójcą.
W ataku zginęło co najmniej 21 osób, a 28 zostało rannych. Zabici zostali również wszyscy napastnicy.
W oświadczeniu organizacja al-Szabab napisała, że atak na hotel i kompleks biurowy w Nairobi jest odwetem za decyzję prezydenta USA Donalda Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela.
Autor: mm/ja / Źródło: Guardian, Independent, Mirror, Sun