"Spiegel": ślady nowiczoka na butelce, którą miał w samolocie Nawalny

Źródło:
Der Spiegel, Kommiersant, Interfax, PAP

Ślady nowiczoka zostały znalezione nie tylko w próbkach krwi, moczu i na skórze Aleksieja Nawalnego. Były także na butelce, którą opozycjonista miał ze sobą w podróży samolotem - podał niemiecki prestiżowy tygodnik "Der Spiegel". Jak dodał, krewni rosyjskiego opozycjonisty zachowali ją po tym, kiedy stracił on przytomność w samolocie i przekazali pojemnik berlińskim lekarzom.

Oglądaj TVN24 w internecie

"Merkel w pułapce Rosji" - tak zatytułował swoją publikację tygodnik "Der Spiegel". Ocenił, że "potwierdzenie użycia broni chemicznej przeciwko rosyjskiemu opozycjoniście miało efekt bomby politycznej". Przypomniał, że szef laboratorium Bundeswehry, badającego pobrane od Aleksieja Nawalnego próbki, zajmował się także badaniami dotyczącymi użycia broni chemicznej w Syrii. Tygodnik zauważył, że w związku z otruciem "politycy różnych partii w Niemczech wzywają do wstrzymania budowy gazociągu Nord Stream 2".

"Zaproszenie na kawę"

"Kiedy w środę kanclerz Angela Merkel zaprosiła sześciu ministrów do swojej kancelarii, zostało to oficjalnie przedstawione jako zaproszenie na kawę. Formalne zwołanie gabinetu bezpieczeństwa (organu rządu, zwoływanego w celu omówienia kwestii bezpieczeństwa zewnętrznego lub wewnętrznego - red.) przyciągnęłoby zbyt wiele uwagi. Chodziło o losy Aleksieja Nawalnego, hospitalizowanego w berlińskiej klinice Charite" - napisał "Der Spiegel". 

Aleksiej Nawalny, znany rosyjski bloger, krytyk Kremla i orędownik walki z korupcją w szeregach władz, został przetransportowany 22 sierpnia do Berlina z Omska. Do szpitala w tym syberyjskim mieście trafił dwa dni wcześniej, po awaryjnym lądowaniu właśnie w Omsku - gdy opozycjonista poczuł się źle podczas rejsu samolotu, którym leciał z Tomska do Moskwy. Współpracownicy Nawalnego już wówczas twierdzili, że został otruty. Nie wykluczali, że trucizna była w herbacie, którą wypił w kawiarni na lotnisku.

Google Maps

Po badaniach w Berlinie przedstawiciele niemieckich władz przekazali opinii publicznej, że "testy toksykologiczne próbek krwi Nawalnego przeprowadzone przez laboratorium Bundeswehry dały jednoznaczny dowód: opozycjonista został otruty przy użyciu środka z grupy nowiczoków", toksycznych substancji paralityczno-drgawkowych.

Ślady nowiczoka na butelce

Jak opisuje "Der Spiegel", badający próbki "bez wahania" zidentyfikowali rodzaj trucizny. Według tygodnika okazało się, że jej "ślady zostały znalezione nie tylko we krwi, moczu i na skórze Nawalnego, ale także na butelce, którą zabrał ze sobą w podróż". Jak napisano w artykule, krewni Nawalnego zachowali butelkę po tym, kiedy stracił on przytomność w samolocie i przekazali ją berlińskim lekarzom. "Przypuszczalnie Nawalny pił z tej butelki, gdy był już otruty, pozostawiając na niej ślady trucizny" - czytamy w publikacji.

"Oświadczenie ekspertów niemieckich sił zbrojnych było - zdaniem przedstawicieli rządu - prawdziwym szokiem. Po nim stało się jasne, że stosunki między Niemcami a Rosją ulegną radykalnej zmianie" - podkreślił tygodnik.

Sam fakt otrucia - podkreśliła redakcja - byli w stanie ustalić cywilni specjaliści z berlińskiej kliniki Charite, do której zabrano Nawalnego. Nie mogli jednak ustalić, jaką substancją został otruty. Dlatego próbki krwi opozycjonisty zostały przekazane do laboratorium niemieckich sił zbrojnych w Monachium.

Stanowisko Rosji

Lekarze ze szpitala w Omsku, dokąd trafił najpierw opozycjonista, jako diagnozę stawiali "naruszenie metabolizmu", które mogło zostać wywołane "spadkiem poziomu cukru" we krwi.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, odnosząc się ustaleń strony niemieckiej w sprawie Aleksieja Nawalnego powiedział, że "przed jego przewiezieniem do Berlina, zgodnie ze wszystkimi międzynarodowymi standardami przeprowadzono w Rosji cały kompleks analiz i nie zidentyfikowano żadnych toksycznych substancji". Pieskow mówił również, że prokuratura generalna Rosji skierowała oficjalną prośbę o szczegółowe informacje do strony niemieckiej - przypomniał rosyjski dziennik "Kommiersant".

- Śledztwo w sprawie sytuacji z Nawalnym zostanie wszczęte de iure, jeśli informacja o obecności toksycznych substancji w jego organizmie się potwierdzi. Moskwa oczekuje, że dane w tej sprawie napłyną z Berlina - powtórzył w piątek Pieskow, cytowany przez agencję Interfax.

"Liczne, wrogie" oświadczenia

W piątek szefowie dyplomacji Niemiec i Francji, Heiko Maas i Jean-Yves Le Drian, wydali wspólne oświadczenie, w którym zażądali od Rosji wyjaśnień w sprawie próby otrucia Nawalnego. "Osoby odpowiedzialne za ten haniebny czyn muszą zostać zidentyfikowane i postawione przed wymiarem sprawiedliwości" - oświadczyli dyplomaci.

W sobotę rosyjskie MSZ poinformowało, że odnotowuje "liczne wrogie wobec Rosji" oświadczenia związane ze stanem zdrowia Nawalnego, wymieniając wprost wspomniane oświadczenie. Resort w Moskwie stwierdził ponadto, że "nad substancjami zaliczającymi się do obszernej grupy środków chemicznych, które na Zachodzie określane są nazwą nowiczok, pracowali przez wiele lat specjaliści wielu krajów zachodnich".

Zdaniem Moskwy takie prace prowadzone były "w wyspecjalizowanych strukturach NATO". Resort wymienił także Stany Zjednoczone, gdzie - jak napisano w oświadczeniu - "oficjalnie wydano ponad 150 patentów" autorom technologii zastosowania bojowego tych środków.

Ministerstwo zaznaczyło, że "kieruje swoje oświadczenie na ten temat w związku z bezapelacyjnymi - jego zdaniem - ocenami, iż środki typu nowiczok były wynalezione w Rosji".

Otruci politycy, dysydenci i szpiedzyMaciej Zieliński/PAP

Autorka/Autor:tas//rzw//kwoj

Źródło: Der Spiegel, Kommiersant, Interfax, PAP

Tagi:
Raporty: