Ekipa na planie filmu "Rust", gdzie aktor Alec Baldwin śmiertelnie postrzelił operatorkę Halynę Hutchins i zranił reżysera filmu Joela Souzę, miała skarżyć się na warunki pracy i bezpieczeństwo związane z bronią. Według byłych jej członków, na których powołuje się "New York Times", kilka dni przed tragedią miało dojść do co najmniej dwóch przypadkowych wystrzałów z broni.
Na planie westernu "Rust" aktor Alec Baldwin w czwartek śmiertelnie postrzelił operatorkę Halynę Hutchins i zranił reżysera filmu Joela Souzę, który musiał być hospitalizowany. Według wstępnych ustaleń policji na planie filmowym Bonanza Creek Ranch w stanie Nowy Meksyk w USA doszło do wypadku. Dotąd nikomu nie postawiono żadnych zarzutów. Śledztwo trwa.
Bonanza Creek Ranch to farma często wynajmowana przez filmowców, zwłaszcza do kręcenia westernów.
Skarga członków ekipy. Co najmniej dwa przypadkowe wystrzały z broni
"New York Times" pisze o "luźnym przestrzeganiu przepisów, a także konfliktach pracowniczych między producentami i członkami ekipy w trakcie realizacji filmu 'Rust', niskobudżetowej produkcji o XIX-wiecznym przypadkowym zabójstwie i jego następstwach".
Nowojorski dziennik donosi, że według trzech byłych członków ekipy filmowej kilka dni przed tragedią doszło do co najmniej dwóch przypadkowych wystrzałów z broni. Do zdarzenia miało dojść 16 października. Członkowie ekipy mieli złożyć skargę kierownikowi planu na temat praktyk bezpieczeństwa na planie.
Sześć godzin przed tragedią na ranczu w Nowym Meksyku sześciu operatorów kamer miało opuścić plan filmu w proteście przeciwko warunkom pracy i niedostatecznym wynagrodzeniom. Wśród nich były osoby cytowane przez "New York Times".
Zanim padły strzały na planie filmowym. Zignorowane ostrzeżenia
Z relacji dotyczących okresu sprzed czwartkowego wypadku na planie wyłania się obraz chaosu i niepokoju. Medialne doniesienia sugerują, że jeden z pracowników był tak zaniepokojony kwestią bezpieczeństwa związanego z bronią, że wysłał wiadomość tekstową do swojego kierownika z ostrzeżeniem o "bardzo niebezpiecznych" warunkach.
"Mieliśmy już trzy przypadkowe wystrzały. To jest bardzo niebezpieczne" - miała brzmieć treść wiadomości, cytowana przez dziennik "Los Angeles Times".
Gazeta, powołując się na swoje źródła, donosi, że protokoły bezpieczeństwa, w tym regularne sprawdzanie broni, nie były ściśle przestrzegane na planie filmu "Rust", a co najmniej jeden operator kamery pracujący z Halyną Hutchins twierdził, że kilka dni wcześniej na planie doszło do dwóch przypadkowych wystrzałów z broni rekwizytowej.
"Powinno być przeprowadzone dochodzenie w sprawie tego, co się stało" - powiedział "Los Angeles Times" jeden z członków ekipy. "Nie było żadnych spotkań dotyczących bezpieczeństwa. Nie było żadnej pewności, że to się nie powtórzy. Zależało im tylko na tym, by wszystko robić szybko, szybko, szybko" - dodał.
Jak informuje "Los Angeles Times", producenci filmu oświadczyli w wydanym w piątek komunikacie, że nie zostali poinformowani o problemach z bezpieczeństwem. "Chociaż nie poinformowano nas o żadnych oficjalnych skargach dotyczących bezpieczeństwa broni lub rekwizytów na planie, będziemy przeprowadzać wewnętrzny przegląd naszych procedur" - podała w oświadczeniu firma produkcyjna, Rust Movie Productions LLC.
Pierwsze ustalenia policji
W piątek upublicznione zostały akta sądowe w sprawie tragedii na planie. Raport ze szczegółami tragicznego wydarzenia z czwartku został sporządzony po wniosku o nakaz przeszukania pustynnego rancza, złożonym przez biuro szeryfa hrabstwa Santa Fe. Badano zakrwawiony kostium Aleca Baldwina, a także broń, z której padł śmiertelny strzał oraz wszystkie inne rekwizyty i materiały, które miały być użyte do nagrywania zdjęć.
Broń była jedną z trzech sztuk, które członek ekipy filmowej Hannah Gutierrez umieściła na wózku przed budynkiem, będącym miejscem sceny. Asystent reżysera Dave Halls wziął broń z wózka i zaniósł ją Baldwinowi. - To jest zimna broń [bez amunicji - przyp. red.] - miał powiedzieć do aktora.
Baldwin: nie mam słów, żeby wyrazić szok i smutek
Alec Baldwin napisał, że "nie ma słów", aby wyrazić jego "szok i smutek w związku z tragicznym wypadkiem". Reżyser westernu Joel Souza, który stał za operatorką, gdy ta została postrzelona, wyszedł ze szpitala w Santa Fe. W sobotę wydał oświadczenie w sprawie wydarzeń z planu filmowego. "Jestem załamany stratą mojej przyjaciółki Halyny. Była dobra, energiczna, niesamowicie utalentowana i zawsze motywowała mnie, aby być coraz lepszym" - napisał.
Dziennik "New York Post" napisał w sobotę, przytaczając opinię adwokata Josepha Costy z firmy prawniczej w Los Angeles, że tragedia może mieć poważne konsekwencje prawne dla Baldwina, który jest też jednym z głównych producentów filmu. Może mu nawet zostać postawiony zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci przez zaniedbanie. "To odpowiednik prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwym, co oznacza, że ktoś mógł nie mieć zamiaru wyrządzić dużej szkody, ale to zrobił" - ocenił Costa.
Źródło: New York Times, Los Angeles Times, Reuters