Były prezydent i lider opozycji zaatakowany w trakcie antyrządowego protestu

Źródło:
PAP, Reuters

Lider opozycyjnej Albańskiej Partii Demokratycznej i były prezydent Albanii Sali Berisha został zaatakowany w trakcie antyrządowego protestu w Tiranie. Napastnik uderzył w twarz 78-letniego polityka. Policja schwytała agresora. Przekazano, że był już notowany i boryka się z problemami psychicznymi.

Sali Berisha szedł na czele kilkusetosobowego marszu, który przechodził obok terenu, na którym odbywał się we wtorek w Tiranie szczyt Unia Europejska-Bałkany Zachodnie. Demonstranci protestowali przeciwko polityce rządu Ediego Ramy, obarczając go winą za rosnące koszty życia i masową emigrację młodych Albańczyków do Europy Zachodniej. Domagali się też przedterminowych wyborów i oskarżali premiera o korupcję.

W trakcie pochodu jeden z mężczyzn wyszedł z tłumu i uderzył w twarz Berishę. Zwolennicy byłego prezydenta odciągnęli napastnika i pobili. Później został aresztowany przez policję - zrelacjonował Reuters. Mimo napaści Berisha z zakrwawioną twarzą zwrócił się do swoich zwolenników. W przemówieniu oskarżył premiera Ramę o zaplanowanie ataku na swoją osobę.

Na późniejszej konferencji były prezydent stwierdził: - Był to agresywny i przestępczy czyn ze strony osoby, która spełnia wszelkie warunki, aby być tą, która jest wykorzystywana (przez władze).

Policja przekazała, że napastnikiem był 31-latek, który cierpi z powodu problemów psychicznych i był już wcześniej oskarżany w sprawach dotyczących przestępstw z użyciem przemocy i przemytu narkotyków.

Berisha był prezydentem Albanii w latach 1992-1997 i premierem w latach 2005-2013. Kieruje centroprawicową Albańską Partią Demokratyczną, główną siłą opozycyjną wobec rządzącej od 2013 roku Albańskiej Partii Socjalistycznej, kierowanej przez Ramę.

W 2021 roku amerykański Departament Stanu uznał, że Berisha podczas sprawowania urzędu premiera był wmieszany w "podważające demokrację sprawy korupcyjne" i zakazał mu wjazdu do Stanów Zjednoczonych. W tym samym roku analogiczny krok podjęły władze Wielkiej Brytanii.

Autorka/Autor:akw/kab

Źródło: PAP, Reuters