Rosyjski sabotaż to "część strategicznej sygnalizacji wobec USA"

- To był atak przeprowadzony w taki sposób, żeby pokazać, że można zrobić więcej, ale na razie się powstrzymano - powiedział Piotr Krawczyk, były szef Agencji Wywiadu, w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, komentując ostatnie wydarzenia na polskiej kolei.

- Ten akt sabotażu, akt terroryzmu, który został popełniony przez Rosję na linii kolejowej w Polsce, był częścią takiej strategicznej sygnalizacji wobec Stanów Zjednoczonych - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Piotr Krawczyk, były szef Agencji Wywiadu.

- Amerykanie wspierali wywiadowczo ataki ukraińskie na (rosyjską) infrastrukturę energetyczną (…). Po trzech i pół roku wojny, kiedy Rosjanie nie atakowali linii logistycznych zaopatrujących Ukrainę w zbrojenie, czy w broń i amunicję, nagle jest atak na taką infrastrukturę - mówił. 

- I to atak przeprowadzony w taki sposób, żeby pokazać, że można zrobić więcej, ale na razie się powstrzymano - dodał. 

Krawczyk: tam nie było przypadków

Gość TVN24 był pytany również, czy dywersanci mogli zakładać gorsze zakończenie przeprowadzonych ataków, ale "coś im się nie udało". W wyniku incydentów nikomu nic się nie stało. 

 - Opinia publiczna ze źródeł otwartych nie jest w stanie wyczytać dokładnie, czy miało być jeszcze gorzej, czy była to tylko taka sygnalizacja, jaka miała być. Chociaż trzeba przyznać, że ten ładunek został odpalony bardzo profesjonalnie, precyzyjnie i tam nie było przypadków - odpowiedział Krawczyk. 

Były szef Agencji Wywiadu został poproszony też o ocenę skuteczności polskich służb. - Nie ma co rozstrzygać, zastanawiać się, czy polskie służby popełniły błędy, czy nie. To jest dla nas sygnał, że niezależnie od tego, czy były jakieś niedociągnięcia, to jednym podstawowym wnioskiem, jaki powinniśmy wyciągnąć z tej sytuacji, to jest dofinansowanie i przeorganizowanie polskich służb, również specjalnych i nie tylko. I w końcu postawienie na te instytucje, które powinny się tego typu rzeczami zajmować - stwierdził. 

- Nie może być tak, że ciągle będziemy inwestować w helikoptery, czołgi i tak dalej, a nie mamy służb specjalnych czy służb porządku publicznego, które na przykład mogą obstawić tory, które mogą zabezpieczyć i uprzedzić tego typu zdarzenia - podkreślił. - Pierwszym podstawowym warunkiem, jaki powinien na szybko zostać zrobiony, to jest drastycznie szybkie wzmocnienie sił specjalnych w Polsce, również przez finanse - ocenił Krawczyk. 

Krawczyk: wojna służb specjalnych będzie trwała

W odpowiedzi na sabotaż MON i MSWiA uruchomiły operację "Horyzont", która zakłada zaangażowanie 10 tys. żołnierzy do monitorowania tych miejsc, które zostaną uznane przez służby za wyjątkowo wrażliwe. Priorytetem jest obserwowanie najważniejszych węzłów komunikacyjnych. 

Piasecki dociekał, czy takie działania nie powinny pozostać w obszarze służb specjalnych. - Nie mówię, że operacja "Horyzont" nie ma sensu. Przypomnę, że jak się zaczynała sytuacja na granicy z Białorusią w 2020-2021 roku, to też zostało tam wysłane wojsko. To jest naturalna sytuacja, że jak są sytuacje kryzysowe, to korzystamy z tych zasobów, które są pod ręką. Natomiast oprócz korzystania kryzysowego z wojska powinniśmy myśleć długofalowo - argumentował Krawczyk. 

- Nawet jeżeli ta wojna (w Ukrainie) zostanie zamrożona, wstrzymana, to wojna służb specjalnych będzie trwała i to jeszcze z większą intensyfikacją - zaznaczył. 

Akty sabotażu na kolei

Na trasie Warszawa–Dorohusk doszło 15 i 16 listopada do dwóch aktów dywersji. W miejscowości Mika (woj. mazowieckie, powiat garwoliński) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Natomiast niedaleko stacji kolejowej Gołąb (powiat puławski, woj. lubelskie) pociąg przewożący 475 pasażerów musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.

Prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku aktów dywersji o charakterze terrorystycznym skierowanych przeciwko infrastrukturze kolejowej i popełnionych na rzecz obcego wywiadu. Śledczy podejrzewają w tej sprawie dwóch obywateli Ukrainy. W ubiegłym tygodnia prokuratura poinformowała o postawieniu im zarzutów przeprowadzenia sabotażu na zlecenie Rosji.

Po incydentach dywersanci opuścili teren Polski przez przejście graniczne w Terespolu. Jeden z nich to skazany w maju przez sąd we Lwowie za akty dywersji na terenie Ukrainy, a drugi to mieszkaniec Donbasu we wschodniej Ukrainie. Obaj przedostali się do Polski z Białorusi jesienią tego roku. Premier Donald Tusk zapowiedział, że strona polska zwróci się do władz rosyjskich i białoruskich o wydanie podejrzanych.

W związku ze zdarzeniami na kolei w ubiegłym tygodniu służby specjalne zatrzymały też kilka innych osób. W odpowiedzi na sabotaż szef MSZ Radosław Sikorski wycofał zgodę na funkcjonowanie ostatniego rosyjskie konsulatu. Zapowiedział również, że odpowiedź polskiego rządu "nie będzie tylko dyplomatyczna".

OGLĄDAJ: Dywersja na kolei rosyjskim "sygnałem" dla USA?
24 0730 jnj gosc-0005

Dywersja na kolei rosyjskim "sygnałem" dla USA?

24 0730 jnj gosc-0005
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: