|

AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Donald Trump i Elon Musk
Donald Trump i Elon Musk
Źródło: Getty Images

Chcą kolonizować Marsa. Przestrzegają przed "ogólną sztuczną inteligencją", dla której będziemy jak "biologiczne kopie zapasowe" i zaawansowane rośliny doniczkowe. Marzą o nieśmiertelności i wspierają populistyczną prawicę. Teraz technologiczni miliarderzy wynieśli ponownie do władzy Donalda Trumpa.

Artykuł dostępny w subskrypcji

O sztucznej inteligencji, ideologicznej roli, którą pełni, oraz o transhumanistach i "efektywnych altruistach" w Białym Domu rozmawiamy z dr. Filipem Białym, adiunktem w Collegium Polonicum UAM, wykładowcą European New School of Digital Studies, pracownikiem naukowym na Uniwersytecie w Manchesterze.

Piotr Szostak: Elon Musk, technologiczny miliarder, właściciel serwisu X (dawnego Twittera) i najbogatszy człowiek na Ziemi, napisał niedawno, że sztuczna inteligencja "wkrótce prześcignie lekarzy i prawników (a ostatecznie wszystkich ludzi w niemal każdym aspekcie)". 

Dr Filip Biały: Rozmowa o automatyzacji pracy toczy się już co najmniej 150 lat. Na początku XX wieku mieliśmy burzliwe debaty o wpływie mechanizacji na zatrudnienie. Dzisiaj mamy podobną obsesję na punkcie sztucznej inteligencji, celowo podkręcaną przez ludzi takich jak Elon Musk.

Elon Musk podczas uroczystości otwarcia katedry Notre Dame
Elon Musk podczas uroczystości otwarcia katedry Notre Dame
Źródło: EPA/PAP

Wbrew ich gromkim zapowiedziom wypuszczony dwa lata temu ChatGPT nie zdemolował na razie rynku pracy. Jego wpływ jest ograniczony do konkretnych sektorów gospodarki: obsługi klienta, edukacji, reklamy czy tak zwanej branży kreatywnej. ChatGPT znacznie ułatwił pracę twórcom treści w mediach społecznościowych czy programistom niskiego szczebla, natomiast skomplikował życie nauczycielom i wykładowcom, którzy muszą dodatkowo weryfikować, czy prace pisane przez studentów nie są generowane przez AI.

ChatGPT nie jest jak narzędzie wzmacniające nasze głowy, jak rower zwiększający naszą mobilność?

W reklamie czy branży wideo pojawiły się nowe możliwości związane ze sztuczną inteligencją - można tanio wygenerować klip czy stworzyć całą kampanię marketingową, pytanie jednak, czy te zmiany są aż tak rewolucyjne dla naszego życia? Obniżają koszty usług, ale fundamentalnej zmiany, na przykład w kategoriach wzrostu gospodarczego, na razie nie obserwujemy. Podobnie zresztą jak przez ostatnie 20-30 lat rozwoju internetu, który także nie sprawił, że wzrost PKB przyspieszył.

Prawnicy dalej piszą umowy, lekarze leczą, profesjonalne ekipy filmowe kręcą filmy, a pracownicy agencji reklamowych głowią się, jak wcisnąć nam produkty i usługi.

Sztuczna inteligencja automatyzuje konkretne zadania, nie całe zawody. Będzie wymuszać na nas zdobywanie nowych umiejętności, ale te zmiany zachodzą stopniowo.

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Ludzie będą musieli dostosować się do nowych wymagań, nauczyć się korzystać z narzędzi opierających się na sztucznej inteligencji. Zarazem już dziś obserwujemy, że rozwój wielkich modeli językowych napotyka coraz większe bariery technologiczne.

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

To znaczy?

Głównym problemem jest brak dostępu do nowych, jakościowych danych, na których można takie modele językowe, jak ChatGPT trenować.

Większość dostępnych informacji, jak treści tekstowe z sieci, Wikipedii czy innych źródeł, została w dużej mierze wykorzystana i przetworzona, co ogranicza możliwość dalszego doskonalenia tych systemów. Co więcej, istnieje ryzyko, że w przyszłości modele będą działać gorzej, gdy zaczną być "trenowane" na danych generowanych przez wcześniejsze wersje AI. Kiedy uczą się na danych tworzonych przez inne modele AI, pojawia się zjawisko tak zwanej zapaści modelu bądź degradacji algorytmu. Oznacza to, że generowane treści będą coraz niższej jakości. 

Co więcej, dochodzimy też do momentu, w którym obecny paradygmat rozwoju sztucznej inteligencji, czyli sztuczne sieci neuronowe, napotyka granice swojego rozwoju.

Co w takim razie z "ogólną sztuczną inteligencją" [ang. artificial general intelligence, AGI], która miałaby dorównać, a nawet przewyższać inteligencję ludzi? Elon Musk regularnie straszy jej nadejściem. Twierdził, że AGI może pojawić się już w przyszłym roku, najpóźniej w 2026.

Żaden z obecnych systemów AI, w tym modele generatywne, takie jak ChatGPT, nawet nie zbliża się do poziomu "ogólnej sztucznej inteligencji". AGI to koncepcja czysto teoretyczna, bardziej temat rozważań filozoficznych, metafizycznych czy etycznych niż realne osiągnięcie technologiczne. 

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Ale wyolbrzymiając zagrożenia związane z AI, można sprytnie odwracać uwagę od faktycznych problemów, takich jak umacnianie wpływów Doliny Krzemowej czy deregulacja. Sugerować, że tylko technologiczni wizjonerzy, tacy jak Musk, mogą rzekomo stawić czoła tym przesadzonym zagrożeniom. Dlatego, według nich, rząd powinien ich wspierać - nie regulować czy ograniczać, ale wręcz ułatwiać ich działania i hojnie je finansować.

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Elon Musk odegrał kluczową rolę w ponownym wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Stanie się teraz jednym z ważniejszych graczy w Waszyngtonie?

Przekazał ponad 270 milionów dolarów na kampanię Trumpa. Z kolei wiceprezydentem elektem USA został teraz senator JD Vance, który swoją polityczną karierę zawdzięcza miliarderowi Peterowi Thielowi, współzałożycielowi PayPala oraz firmy Palantir, realizującej rządowe kontrakty wojskowe.

0611B080X FOS LOS LUDZIE TRUMPA BS
Elon Musk może wejść w skład nowego amerykańskiego rządu. Kto jeszcze może liczyć na stanowisko?
Źródło: Jakub Loska/Fakty o Świecie TVN24 BiS

Który w 2009 roku stwierdził: "nie wierzę już, że wolność i demokracja są ze sobą kompatybilne".

Vance i Thiel poznali się w 2011 roku, po czym Vance pracował w funduszu inwestycyjnym Thiela. Później Thiel sfinansował jego kampanię do Senatu w 2022 roku. Donald Trump wybrał Vance'a na swojego kandydata na wiceprezydenta po konsultacjach z Thielem i Muskiem.

Vance ma zaledwie 40 lat. Już dziś spekuluje się, że za cztery lata powalczy o fotel prezydenta USA. Konserwatywni, technologiczni oligarchowie będą mieli swojego człowieka w Białym Domu?

Jak zauważył "The Washington Post", chodzi o to, by w Białym Domu znalazł się ktoś, kto podziela przekonanie, że rozwój nowych technologii nie jest rolą rządu - jak to miało miejsce w przypadku projektu Manhattan - lecz powinien być powierzony geniuszom z Doliny Krzemowej.

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Przedsiębiorcy tacy jak Musk i Thiel postrzegają regulacje rządowe jako przeszkodę dla innowacji. W ich wizji państwo nie powinno finansować programów socjalnych, wspierając zamiast tego ryzykowne, lecz bardzo dochodowe projekty rozwoju sztucznej inteligencji, biotechnologicznego wydłużania życia czy eksploracji kosmosu. Teraz zabezpieczyć ma to wiceprezydent Vance.

Powalczy z Donaldem Trumpem o Biały Dom. Kim jest J. D. Vance?
Źródło: Marcin Wrona/Fakty TVN

Firmy SpaceX, założona przez Muska, i Palantir Thiela już - jak pisał "Financial Times" - ustawiają się po kontrakty z Departamentu Obrony USA. Dostępny budżet to 850 miliardów dolarów.

Prezydent Dwight Eisenhower w swoim pożegnalnym przemówieniu z 1961 roku ostrzegał przed rosnącą potęgą kompleksu wojskowo-przemysłowego, napędzanego atomowymi i zimnowojennymi lękami. Przypominał wtedy, że

każdy dolar wydany na broń to dolar odebrany edukacji, opiece zdrowotnej czy rozwojowi kraju.

Podobną dynamikę obserwujemy teraz.

Przemysłowcy tacy jak Elon Musk czy Peter Thiel dążą do sprzedaży swoich technologii rządowi amerykańskiemu, licząc na uzyskanie ogromnych środków finansowych z budżetu publicznego. Ukazuje to świetnie hipokryzję współczesnego kapitalizmu, w którym nie chodzi wcale o promowanie wolnego rynku, a o wykorzystywanie pieniędzy publicznych do dalszej monopolizacji sektora technologicznego.

Monopolizacji?

Musk, poprzez swoje firmy takie jak SpaceX, oraz Thiel, związany z Palantirem i innymi przedsięwzięciami technologicznymi, coraz częściej oferują produkty i usługi skierowane nie tylko do prywatnych odbiorców, lecz także do instytucji państwowych. Palantir od lat realizuje intratne kontrakty dla wojska i służb wywiadowczych, a SpaceX dostarcza kluczowe usługi dla NASA i Pentagonu. Takie działania nie tylko zapewniają im stabilne przychody.

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Wzmacniają też ich wpływ polityczny?

To zjawisko nie jest już przykładem wolnorynkowej konkurencji. Opiera się raczej na modelu, w którym kluczowe segmenty gospodarki cyfrowej są zdominowane przez kilka firm, finansowanych de facto przez podatników. Narracja o konieczności rozwoju zaawansowanej sztucznej inteligencji, eksploracji kosmosu czy technologii wojskowych buduje atmosferę presji, która ułatwia uzyskanie wsparcia finansowego i politycznego. W rzeczywistości jednak głównymi beneficjentami są prywatne korporacje, podczas gdy koszty i ryzyko są przerzucane na społeczeństwo.

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Musk ma ponad 200 milionów obserwujących na X (dawnym Twitterze). Spora część tych osób bierze jego rewelacje o sztucznej inteligencji na serio. Jak powinniśmy je czytać?

Wpisy o "ogólnej sztucznej inteligencji" wpisują się w nurt tak zwanego longtermizmu czy efektywnego altruizmu. Te popularne w Dolinie Krzemowej koncepcje promują myślenie w perspektywie setek lub tysięcy lat. Chodzi o podejmowanie decyzji z myślą o "długoterminowej przyszłości ludzkości".

Przykładem takiego podejścia jest pomysł kolonizacji Marsa, którego orędownikiem i sponsorem jest, ponownie, Elon Musk. Zwolennicy longtermizmu argumentują, że ludzkość powinna już teraz inwestować gigantyczne zasoby w rozwój możliwości życia poza Ziemią, aby zabezpieczyć nasz gatunek przed globalnymi katastrofami, takimi jak zmiany klimatyczne, uderzenia asteroid czy wojny nuklearne. W tej perspektywie kolonizacja innych planet jawi się jako konieczność dla przetrwania ludzkości, a sztuczna inteligencja - jako narzędzie do ewolucyjnego skoku naprzód (choć jednocześnie jest postrzegana jako potencjalne zagrożenie rodem z science fiction).

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Przy czym większość obietnic związanych z AI pozostaje na razie w sferze marketingowych narracji korporacyjnych. Mają one jeden podstawowy cel: przyciągać uwagę inwestorów. Musk i podobni mu innowatorzy sprzedają po prostu swoje pomysły opakowane w wizje kosmicznych podróży, robotów czy technologicznych utopii.

W 2023 roku Elon Musk założył startup xAI, stanowiący konkurencję dla OpenAI, producenta ChatGPT - organizacji, którą współzakładał, ale opuścił w 2018 roku. W ciągu zaledwie roku xAI osiągnęło wycenę 50 miliardów dolarów, przewyższając wartość dawnego Twittera.

Inwestycje wymagają narracyjnego wsparcia - konieczne jest przekonanie opinii publicznej, że te przedsięwzięcia przyniosą korzyści w przyszłości. Dlatego tak często słyszymy głośne zapowiedzi o rewolucjach technologicznych, które mają za chwilę zmienić świat i o "ogólnej sztucznej inteligencji", która nadejdzie. Ale jeżeli przyjrzymy się tej retoryce, to zobaczymy, że stoi za nią czysta ideologia - trzeba stworzyć przekonanie u odbiorców, że konkretna firma tworzy przełomową technologię, żeby ją dalej finansowo wspierać, najlepiej środkami publicznymi. To mechanizm, który działa od wielu, wielu lat. Trzydzieści lat temu transformacyjną technologią miał być internet, dziś jest nią sztuczna inteligencja.

AI pełni dziś rolę ideologii?

Podobnie jak w czasach zimnej wojny wyścig kosmiczny służył jako dowód technologicznej wyższości Zachodu nad Wschodem - wyższości liberalnej demokracji. Kluczowym celem było wówczas podkreślanie przewagi modelu ekonomicznego wolnego rynku.

Po 1989 roku, kiedy ogłoszono "koniec historii", pojawił się internet, który zajął to miejsce - stał się nowym uzasadnieniem wyższości tego modelu. Rozwinęła się wtedy tak zwana ideologia kalifornijska, której najbardziej rozpoznawalnym przedstawicielem był Steve Jobs, twórca Apple. Ideologia ta zgrabnie połączyła hipisowskie wartości - skupienie na kreatywności, tworzeniu narzędzi dla indywidualnego rozwoju ludzi oraz liberalne podejście - z klasycznym korporacyjnym modelem biznesowym, który dąży do dominacji na rynku. Chce zawłaszczyć dla siebie jak największą przestrzeń.

Teraz ludzie tacy jak Elon Musk kreślą wizję międzygwiezdnej przyszłości, jednocześnie dbając o swój bieżący ekonomiczny interes. Zdołali skutecznie połączyć dwa cele.

Jakie?

Z jednej strony promują wielkie idee, które wielu odbiera jako spełnienie marzeń z literatury i filmów science fiction, z drugiej inwestują w konkretne technologie, takie jak sztuczna inteligencja czy kryptowaluty, które przynoszą im zyski tu i teraz. To przemyślana strategia, która tworzy dalekosiężną ideologię, mającą inspirować i wspierać bieżące działania tych, którzy sprawują władzę. 

Bitcoin, globalna kryptowaluta
Bitcoin, globalna kryptowaluta
Źródło: PAP/EPA/PABLO GIANINAZZI

Donald Trump był długo sceptycznie nastawiony do kryptowalut, ale w ciągu ostatniego roku zmienił zdanie. Szczególnie po tym, jak miliony dolarów z tej branży zasiliły jego kampanię. Teraz otwarcie popiera Bitcoina i inne wirtualne aktywa.

A nowe ciało doradcze w amerykańskim rządzie - Departament Efektywności Rządowej [Department of Government Efficiency], którym ma pokierować Elon Musk i które ma "ograniczyć nadmierną biurokrację" oraz regulacje, ma skrót DOGE. Jak kryptowaluta Dogecoin, stworzona jako internetowy żart, którą Musk wspierał i na której zarabiał.

Musk uważa też, że musimy stać się stopniowo cyborgami, żeby obronić się przed "ogólną sztuczną inteligencją".

Wpisuje się to w szerszy kontekst idei transhumanizmu, ruchu, który zakłada, że technologia pozwoli nam przekroczyć nasze biologiczne ograniczenia. Musk od wielu lat inwestuje też w Neuralink, czyli połączenie mózgu z komputerem, które ma umożliwić zarówno leczenie chorób neurologicznych, jak i rozszerzenie możliwości ludzkiego umysłu.

Aktualnie czytasz: AI jak wyścig kosmiczny w czasach zimnej wojny? Ma być "dowodem wyższości Zachodu"

Ten sposób myślenia ma długą i niejednoznaczną historię. Od wieków ludzie wyobrażali sobie modyfikacje człowieka - początkowo za pomocą magii, a później nauki. Na przełomie XIX i XX wieku ruch eugeniczny propagował selekcję ludzi pod kątem "lepszych" cech, takich jak siła, uroda czy iloraz inteligencji. Eugenicy postulowali, aby reprodukcja dotyczyła wyłącznie osób spełniających określone kryteria, co miało "udoskonalić" ludzkość. Jak wiemy, idee te podchwycone zostały przez twórców ideologii nazistowskiej.

Ich wpływ w świecie nauki nie zniknął?

Już na początku XX wieku eugenicy zaczęli wykorzystywać  koncepcję mierzenia inteligencji za pomocą jednorodnej skali. Miało to oczywiste rasistowskie podłoże - służyło do "udowodnienia" wyższości rasy białej nad innymi. Wraz z rozwojem genetyki w XX wieku eugenika ewoluowała. Zaczęto myśleć o manipulacji genami, aby projektować dzieci z określonymi cechami.

A statystyka, która była jednym z fundamentów tych koncepcji, stała się podstawą współczesnego uczenia maszynowego, czyli dominującego obecnie paradygmatu rozwoju sztucznej inteligencji. Dziś ta idea przeradza się w coś, co można nazwać "eugeniką trzeciej generacji" - połączenie człowieka z maszyną.

W wizji, którą promuje Musk, technologie takie jak Neuralink są nie tylko narzędziami, ale krokiem w ewolucji człowieka, zmierzającym do stworzenia hybrydy biologiczno-technicznej. Połączenia ludzkiego umysłu z maszyną. Ray Kurzweil, naczelny transhumanista zatrudniony przez Google, w swojej nowej książce "The Singularity is Nearer" (kolejny raz) przedstawia tezę, że taki rozwój jest nieuchronny i konieczny dla przyszłości naszego gatunku. W tę narrację wpisuje się także Musk, który chce kolonizować Marsa w ramach kolejnego etapu ewolucji człowieka - hybrydy technologicznej eksplorującej (i eksploatującej) kosmos.

Elon Musk na jednym z wieców wyborczych Donalda Trumpa
Elon Musk na jednym z wieców wyborczych Donalda Trumpa
Źródło: SARAH YENESEL/PAP

Czyli też longtermizm i efektywny altruizm.

Według Muska i jemu podobnych, obecne problemy, choć istotne, takie jak zmiany klimatyczne, bledną w obliczu przyszłych wyzwań, takich jak zagrożenie ze strony "ogólnej sztucznej inteligencji" czy wizja ludzkości połączonej z maszynami, kolonizującej przestrzeń kosmiczną. Ten zbiór idei oferuje przekonanie, że wszystkie problemy ludzkości można rozwiązać poprzez nieograniczony rozwój technologiczny.

Taka wizja nie tylko nadaje sens inwestycjom technologicznych miliarderów, lecz także uzasadnia dominujący model kapitalizmu cyfrowego. Ideologia ta, silnie inspirowana motywami science fiction, łączy transhumanizm, eksplorację kosmosu czy koncepcję technologicznej osobliwości - hipotetycznego momentu, w którym AI prześcignie człowieka (przed czym rzekomo należy się zabezpieczyć) - w jedną spójną opowieść, która tu i teraz usprawiedliwia monopolizację rynku i dominację narzuconej przez Dolinę Krzemową narracji o przyszłości.

Czytaj także: