Rząd Meksyku uznał, że Stany Zjednoczone dokonały agresji na jego terytorium. W piątek amerykański patrol graniczny ostrzelał granatami z gazem łzawiącym przedmieścia miasta Tijuana.
Meksykańskie MSZ wydało w tej sprawie komunikat utrzymany w kategorycznym tonie. Zapowiedziano dochodzenie i podjęcie "odpowiednich kroków" w reakcji na incydent, który doprowadził do "nie dającego się zaakceptować" naruszenia nietykalności domów obywateli Meksyku mieszkających w pobliżu granicy.
Władze miasta Tijuana oświadczyły, że był to szósty tego rodzaju incydent wywołany przez straż graniczną USA.
Według naocznych świadków, mieszkańców Tijuany, Amerykanie wystrzelili w kierunku zabudowań sześć granatów, z których dwa eksplodowały.
Oficerowie amerykańskiej straży granicznej tłumaczyli się dziennikarzom, że członkowie patrolu strzelali "w obronie własnej, ponieważ byli atakowani kamieniami przez przemytników i nielegalnych emigrantów".
Mimo coraz energiczniejszych działań straży granicznej i budowy przez Amerykanów muru na granicy obu państw, spośród Meksykanów przybywających w 2006 roku do USA aż 80 proc. dostało się nielegalnie.
Granica obu krajów ma 3 tys. kilometrów długości. Coraz więcej obywateli Meksyku ginie z pragnienia, głodu i gorąca przy próbie przedostanie się do USA przez pustynie Arizony, stosunkowo najsłabiej strzeżone. W 2006 r. na tym odcinku straciło życie 371 Meksykanów, rok wcześniej - 442, licząc jedynie ciała nielegalnych emigrantów, które odnaleziono.
Szacuje się, że w USA przebywa 11 milionów Meksykanów, podczas gdy ludność Meksyku wynosiła pod koniec 2006 r. 105 milionów.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24