Indyjski Kongres Narodowy wygrał zdecydowanie wybory parlamentarne w największej demokracji świata. Do głosowania w trwających miesiąc wyborach uprawnionych do głosowania było 714 milionów ludzi.
Choć nie znamy jeszcze oficjalnych wyników, to według szacunków państwowej telewizji kierowany przez Indyjski Kongres Narodowy (INC-I) Zjednoczony Sojusz Postępowy zdobył 249 miejsc w liczącej 543 miejsca izbie niższej parlamentu.
Rywalizująca z nim Indyjska Partia Ludowa (BJP) może liczyć na 164 mandaty, a "trzeci front" skupiający komunistów i partie regionalne na 60. Aby rządzić, partia lub koalicja musi zdobyć 272 mandaty.
- Akceptujemy wynik wyborów - powiedział w sobotę jeden z liderów BJP Arun Jaitley.
Na takie słowa nie czekali mieszkańcy Dehli, którzy już wcześniej wyszli na ulice celebrować zwycięstwo Indyjskiego Kongresu Narodowego.
Zakulisowe rozmowy
Wobec braku absolutnej większości o kształcie rządu zadecydują zakulisowe umowy zawierane w ciągu kilku powyborczych tygodni. Partie mają około dwóch tygodni na powołanie gabinetu, który zatwierdzi prezydent.
Trwające od 16 kwietnia głosowanie zakończyło się w środę. Rozłożone zostało na pięć etapów z przyczyn logistycznych i ze względów bezpieczeństwa. Kolejne rundy odbywały w tygodniowych odstępach: 23 kwietnia, 30 kwietnia, 7 maja oraz 13 maja.
O mandaty ubiegało się w sumie 1055 partii politycznych. Faktyczna walka toczyła się jednak tylko między INC-I, którym kieruje Sonia Gandhi, wdowa po Rajivie Gandhim, premierze Indii w latach 1984-89, a wielkohinduską BJP, na której czele stoi Rajnath Singh.
Źródło: BBC, PAP