50. rocznica "krwawej niedzieli". "Nasz marsz wciąż trwa"


50 lat temu Amerykanie przecierali oczy ze zdumienia na widok brutalnej pacyfikacji pokojowego marszu, którego uczestnicy domagali się równych praw wyborczych dla wszystkich obywateli Stanów Zjednoczonych. W rocznicę dramatycznych wydarzeń na moście Edmunda Pettusa w mieście Selma Barack Obama podkreślił, że droga do zapewniania takich samych praw wszystkim obywatelom USA jeszcze się nie zakończyła.

W 1965 r. policjanci brutalnie stłumili pokojowy marsz Wikipedia

7 marca 1965 roku, na moście Edmunda Pettusa w mieście Selma w stanie Alabama, policja zatrzymała, używając pałek i gazu łzawiącego, pokojowy marsz, którego uczestnicy domagali się równych praw dla wszystkich Amerykanów - także czarnoskórych. Rannych zostało wówczas kilkadziesiąt osób. Wydarzenia te przeszły do historii jako "krwawa niedziela" i otworzyły drogę do zagwarantowania czarnoskórym obywatelom USA pełni praw obywatelskich.

Dwa tygodnie po tragicznej niedzieli odbył się słynny marsz z Selmy do Montgomery, stolicy Alabamy, który pomógł utorować drogę do uchwalenia historycznej ustawy o prawie wyborczym (Voting Rights Act), która usunęła bariery uniemożliwiające do tej pory Afroamerykanom oddawanie głosu.

Cień Ferguson

W czasie uroczystości z okazji 50. rocznicy dramatycznych wydarzeń w Selmie pierwszy czarnoskóry prezydent USA Barack Obama podkreślił, że uczestnicy marszu "dali odwagę milionom" ludzi walczącym o równe prawa wyborcze.

Tegoroczne uroczystości rocznicowe przebiegały w cieniu ujawnionych w ostatnich miesiącach przypadkach brutalnego traktowania przez policjantów czarnoskórych obywateli USA. W zeszłym tygodniu druzgocący raport na temat traktowania Afroamerykanów w Ferguson w stanie Missouri przedstawił Departament Sprawiedliwości.

Tzw. trzeci marsz z Selmy do Montgomery. W środku Martin Luther King Wikipedia

W sierpniu ubiegłego roku w mieście doszło do fali protestów po zastrzeleniu 18-letniego nieuzbrojonego czarnoskórego Michaela Browna przez białego funkcjonariusza. W piątek i sobotę doszło do protestów w stanie Wisconsin po doniesieniach o zastrzeleniu 19-letniego Tony'ego Robinsona przez policjanta.

Obama podkreślił, że w ciągu ostatnich 50 lat zrobiono bardzo dużo dla zapewnienia wszystkim Amerykanom równych praw obywatelskich, ale nie wszystko. - Ten marsz jeszcze trwa - podkreślił Obama. - Rasistowska historia naszego narodu wciąż na nas ciąży, wyścig nie został jeszcze wygrany - dodał.

- Mieszkańcy Ferguson czy Nowego Jorku chcą tego samego, czego domagali się uczestnicy marszu. Ochrony przez prawo - zaznaczył.

Równe prawa wyborcze

Obama ostro skrytykował także zmiany w prawie wyborczym wprowadzane w niektórych - rządzonych przede wszystkim przez republikanów - stanach. Zostały one umożliwione decyzją Sądu Najwyższego z 2013 r. Dzięki temu niektóre stany zdecydowały się na zaostrzenie przepisów dotyczących głosowania. Najwięcej kontrowersji wywołał wymóg okazania przed oddaniem głosu dokumentu tożsamości ze zdjęciem, np. prawa jazdy. Restrykcje te uderzają głównie w imigrantów czy biedniejszych mieszkańców USA.

- W 2015 r., 50 lat po wydarzeniach w Selmie, w całym kraju funkcjonują prawa pomyślane po to, by utrudniać ludziom głosowanie - powiedział w sobotę Obama. - Ustawa o prawie wyborczym, efekt tylu wylanych łez, potu i krwi, wynik tylu poświęceń, jest osłabiona - dodał.

Do osób biorących udział w uroczystościach rocznicowych zwrócił się również kongresmen ze stanu Georgia, John Lewis, który 50 lat temu doznał obrażeń w czasie marszu.

- Chcę podziękować każdej osobie, która przeszła przez most w "krwawą niedzielę". Nie musieliście, a to zrobiliście. 600 osób przemaszerowało do historii. Szliśmy w pokoju i ciszy. Nikt nie mówił słowa. Pobito nas, użyto gazu łzawiącego, niektórych pozostawiono krwawiących na moście. Ale nie staliśmy się zgorzkniali ani wrogo nastawieni - powiedział.

W uroczystościach oprócz Baracka Obamy wzięła udział również jego żona, córki oraz teściowa, a także około stu członków Kongresu. Do Alabamy przyjechał też były prezydent George W. Bush wraz z żoną, Laurą.

Autor: kg//gak / Źródło: Reuters, tvn24.pl, PAP