Jak pisze portal BBC News, co najmniej stu manifestantów przedarło się w piątek w nocy czasu lokalnego przez 3-metrowe ogrodzenie i kordon policji, i wtargnęło na teren głównej siedziby administracji w Hongkongu. Reszta demonstrantów została na ulicach dzielnicy biznesowej
By ich rozpędzić, policja użyła pałek i gazu pieprzowego. Niektórzy świadkowie mówią też o armatkach wodnych.
Ranne zostały co najmniej 34 osoby, a 78 trafiło do aresztu.
Zamieszki poprzedził tygodniowy protest studencki przeciwko zmianom w wyborach na szefa administracji w 2017 roku. Pekin chce móc kontrolować wybory poprzez narzucenie swoich kandydatów - na listach mają znaleźć się wyłącznie osoby zatwierdzone przez wierny władzom w Pekinie komitet nominacyjny.
Protestujący domagają się też podjęcia publicznych konsultacji na temat demokratycznych reform.
Rząd zapowiedział konsultacje
Wcześniej szef rządu Leung Chun-ying wzywał, by ludzie nie brali udziału w - jak to określił - "nielegalnej" manifestacji. Jak zapowiedział, wybory odbędą się, jak planowano, ale władze wkrótce rozpoczną nowe konsultacje na temat reformy systemu wyborczego. Nie określił jednak żadnych ram czasowych zapowiadanych konsultacji - zauważa agencja Reutera.
Po raz pierwszy też w sprawie oficjalnie wypowiedziały się Chiny. Władze w Pekinie sprzeciwiają się wszelkim - jak to określono - "nielegalnym zachowaniem" w Hongkongu, które podkopują społeczną stabilizację. Rzecznik chińskiego Biura do spraw Hongkongu i Makau poinformował, że rząd centralny w pełni popiera zgodne z prawem działania hongkońskiego rządu.
Wstęp do większej akcji
Trwający od tygodnia protest miał być wstępem do większej akcji zaplanowanej na 1 października przez grupę Occupy Central, która zapowiedziała, że tego dnia urządzi siedzący wiec w dzielnicy finansowej Hongkongu, co może spowodować jej paraliż.Jednak - jak pisze BBC News - grupa Occupy Central, dołączywszy do studentów, przyspieszyła swoją akcję najwyraźniej po to, aby wykorzystać impet studenckich protestów przed siedzibą władz.
"Jeden kraj, dwa systemy"
Hongkongowi, który w 1997 r. został zwrócony Chinom przez Wielką Brytanię, obiecano szeroki zakres autonomii, w tym politycznej, w ramach ukutej przez byłego przywódcę ChRL Denga Xiaopinga zasady "jeden kraj, dwa systemy". Tymczasem hongkońscy zwolennicy demokracji ostrzegają, że Pekin stara się stopniowo zacieśniać kontrolę polityczną nad regionem.
Jednym z tego przejawów ma być ich zdaniem sposób wybierania szefa lokalnej administracji w 2017 roku. Po raz pierwszy w historii mieszkańcy Hongkongu będą mogli wyłonić szefa administracji w wyborach powszechnych, działacze wskazują jednak, że wybór będzie zawężony do dwóch-trzech kandydatów zatwierdzonych uprzednio przez wierny władzom w Pekinie komitet nominacyjny.
Utrzymywanie kontroli nad domagającym się swoich praw Hongkongiem staje się dla rządu centralnego sporym wyzwaniem - zauważa Reuters. Pekin obawia się, że prodemokratyczne apele w Hongkongu i pobliskim Makau (należącej do Chin dawnej portugalskiej kolonii) rozszerzą się na część kontynentalną kraju, zagrażając władzy partii komunistycznej.
Autor: eos/kka / Źródło: PAP, CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA