Miał być grill, rodzinna atmosfera i trochę adrenaliny. Skończyło się tragicznie. Lotnisko w Kąkolewie koło Poznania to częste miejsce tzw. ustawek stunterów, czyli wielbicieli kaskaderskich popisów na motocyklach.Niebezpieczeństwo niesie amatorszczyzna"Herbatnik" - stunter z rocznym doświadczeniem wie, że w takich miejscach pojawiają się motocykliści, którzy nie są odpowiednio przygotowani do niebezpiecznych ewolucji. - To są osoby, które naoglądały się filmików, podłapały kulturę ze Stanów, ale nie robią tego z głową - mówi TVN24. I dodaje, że amatorscy kaskaderzy często nie mają odpowiednich motocykli, ochraniaczy i doświadczenia. I jadą za szybko.
To są osoby, które naoglądały się filmików, podłapały kulturę ze Stanów, ale nie robią tego z głową To są osoby, które naoglądały się filmików, podłapały kulturę ze Stanów, ale nie robią tego z głową
- Ewolucje robi się przy 80, 50, 20 km/h - zaznacza "Herbatnik". Według świadków wypadku w Kąkolewie, motocykliści, którzy zginęli podczas ryzykownego manewru jechali znacznie szybciej.Policja rozkłada ręcePolicja mówi, że ma związane ręce, bo dawne lotnisko to teren prywatny. I choć miejsca, w których odbywają się ustawki, są powszechnie znane, zapobieganie takim wypadkom jest utrudnione.- Mamy wyłącznie możliwość kontroli stanu technicznego pojazdów i uprawnień kierowców - mówi Andrzej Borowiak z policji w Poznaniu.Stunterzy natomiast, uważają, że problem jest innej natury. Domagają się zalegalizowania ustawek. Chcą stworzyć miejsca, gdzie wielbiciele mocnych wrażeń mogliby się stać prawdziwymi stunterami. I tłumaczą: - Stunterzy nie giną! Stunterzy mają ewentualnie lekkie stłuczenia, nawet złamania, ale to wszystko jest raczej niegroźne.Tylko pojawia się pytanie: co zanim staną się stunterami?(W NIEDZIELĘ INFORMACJĘ O WYPADKU POINFORMOWALI NAS INTERNAUCI - ZOBACZ AMATORSKI FILM)ŁUD/iga