Igrzyska XXXI Olimpiady rozpoczęte. W Rio de Janeiro za reżyserię ceremonii otwarcia odpowiadał twórca obsypanego nagrodami "Miasta Boga", nic więc dziwnego, że widowisko było wspaniałe. Zakończył je odpalający znicz Vanderlei de Lima oraz pokaz fajerwerków, po którym na chwilę zrobiło się jasno niczym w dzień.
To koniec ceremonii otwarcia. Było naprawdę spektakularnie, ale czy bardziej niż choćby cztery lata temu w Londynie? Nie wiemy, nie oceniamy, pozostawiamy to Wam.
Finisz pokazu pirotechniki był taki, że nie jesteśmy w stanie tego opisać. Na moment w okolicach stadionu zrobiło się jasno niczym w środku dnia.
I znów cudowne fajerwerki nad stadionem.
Kuerten przekazał ogień koszykarce Hortencii Marcari, a ta maratończykowi Vanderleiowi de Limie. I to ten, którego szaleniec zatrzymał na trasie w Atenach w 2004 i odebrał mu przez to złoto (Brazylijczyk ostatecznie dobiegł trzeci), odpala znicz.
Z ręką na sercu, jeden z nas mówił, że jeśli to nie Pele ma wbiec z ogniem olimpijskim, w takim razie zrobi to Gustavo Kuerten. I jest, trzykrotny zwycięzca turnieju na kortach Rolanda Garrosa jest już na Maracanie.
Anitta urzeka nie tylko na scenie i nawet nie przede wszystkim śpiewem:
Znów element artystyczny. Śpiewają Caetano Veloso, Gilberto Gil i Anitta, a obok tańczy mały chłopiec i przedstawiciele najlepszych szkół samby w Rio.
Robert Scheidt, brazylijski pięciokrotny medalista olimpijski (w tym dwa razy złoty) w klasie laser i star odczytuje przysięgę olimpijską w imieniu zawodników. Po nim czas na przedstawicieli sędziów i szkoleniowców.
Flaga wjeżdża na maszt, a chór dziecięcy odśpiewuje hymn igrzysk stworzony na 1896 rok przez Kostisa Palamasa i Spirou Samarę.
Na stadion wnoszona zostaje flaga olimpijska. Niosą ją Marta Vieira, Ellen Gracie, Sandra Pires Tavares, Oscar Schmidt, Joaquim Cruz, Rosa Celia Pimentel, Torben Grael oraz Emanuel Rego, a więc znani brazylijscy sportowcy, ale też np. pierwsza kobieta wybrana do tamtejszego Sądu Najwyższego.
Piękne fajerwerki nad Maracną, zostało już chyba tylko odpalić znicz, bo p.o. prezydenta Brazylii Michel Temer ogłosił właśnie początek igrzysk.
Keino głęboko wzruszony, trzęsącym głosem podziękował za wyróżnienie i wyściskał się z Bachem.
I gołębie pokoju w formie latawców puszczanych przez dzieci, które nigdy wcześniej tego nie doświadczyły.
Podniosły moment, Kipchoge Keino, dwukrotny złoty medalista olimpijski i de facto twórca nowoczesnej kenijskiej szkoły biegania, nagrodzony Laurem Olimpijskim. W tle słynne "Kothbiro" innego Kenijczyka Ayuba Ogady.
- Witam na Igrzyskach drużynę uchodźców - powiedział szef MKOl po czym tłum zaczął wiwatować. - Niesiecie przesłanie nadziei - dodał mówiąc do sportowców.
Przemówienia oficjeli. Najpierw Carlos Nuzman, szef komitetu organizacyjnego Rio 2016, a po nim sternik MKOl Thomas Bach.
Te "nasionka" to chyba jednak do końca nasionkami nie były. Wieże z tymi pojemniczkami ustawiono w koła olimpijskie, z których "wyrosły" drzewa i po chwili "rozpyliły" się na wszystkie strony. Ale rozumiemy ideę.
No i Brazylia, też z owacją, ale nie aż taką jak uchodźcy. Wszystkie zespoły za nami.
A teraz Team Refugee, czyli reprezentacja uchodźców. Takiej owacji jeszcze nie było, budujące.
Przy Ukrainie też bez jakiejkolwiek reakcji, a szkoda, bo owacja na pewno podbudowałaby sportowców z tego również przecież targanego wojną kraju.
I kolejny debiut na igrzyskach - Sudan Południowy.
A teraz reprezentacja Syrii, czyli ci Syryjczycy, którzy nie startują pod flagą olimpijską. Nie chcemy oceniać, których jest więcej, ale reakcja publiczności była... żadna.
Mieszane przywitanie reprezentacji Rosji. Część ludzi bije brawo, część gwiżdże, ale generalnie dość cicho jak na skalę osiągnięć tego kraju. Szczerze spodziewaliśmy się albo głośnej owacji, albo raczej nawet bardziej jeszcze głośniejszych gwizdów. A tu przywitanie po prostu mocno zdystansowane.
No takiej owacji jeszcze tu nie było, a więc Portugalia. Kolejny taki huk będzie już chyba tylko przy gospodarzach.
No i Polonia, czyli my. Na czele Karol Bielecki, którego trudno nie zauważyć, w końcu ma ponad dwa metry wzrostu. W sumie mamy 245 reprezentantów. Na strojach się nie znamy, na pewno obciachu nie ma, ale rewelacji też nie. Jest ok.
Nowozelandczycy też nie bawili się przesadnie w konwenanse - wszyscy w czarnych dresach z ich paprocią.
Norwegowie na dużym luzie - krótkie spodenki, czapeczki z daszkiem i bluzy z kapturem.
Luksemburg wyprowadza tenisista Gilles Mueller, który zagra w pierwszej rundzie z Jerzym Janowiczem. Miejmy nadzieję, że machanie flagą będzie dla niego największym sukcesem na tych igrzyskach.
I po raz pierwszy w historii na igrzyskach Kosowo.
A na czele Jamajki jedna z bardziej rozpoznawalnych sportsmenek świata - sprinterka Shelly-Ann Fraser-Pryce specjalnie na tę okazję przefarbowała włosy w narodowe barwy.
Na czele Iranu łuczniczka Zahra Nemati, która wystartuje tu także na paraolimpiadzie.
Barwne koszule Hondurasu - namalowana na nich jest wielka papuga ara.
Aha, zapomnieliśmy wspomnieć. Każdą reprezentację poprzedza pani na rowerku, oczywiście w zdecydowanej większości przypadków niezwykle urodziwa:
I kolejny tenisista-chorąży - Andy Murray, a więc Wielka Brytania, czyli trzeci kraj w klasyfikacji wszech czasów.
Głośno przywitana Francja, no ale to w końcu też jedna z potęg w niemal każdej dyscyplinie.
No i najliczniejsza kadra w Rio, a na jej czele najbardziej utytułowany olimpijczyk w historii. Czyli oczywiście USA i Michael Phelps.
Hiszpania też owacyjnie przywitana. A na jej czele Rafael Nadal, który do końca zmagał się z kontuzją, ale zawziął się i w Rio wystartuje, choć przecież tyle gwiazd tenisa się wycofało:
Dania, a na jej czele z flagą Caroline Wozniacki, czyli jedyna w historii liderka rankingu WTA, która nigdy nie wygrała turnieju Wielkiego Szlema. Ale to tylko tak wspominamy, nie chcieliśmy być złośliwi, bo wygląda pięknie.
Obok każdego chorążego maszeruje dziecko z sadzonką drzewa, a każdy sportowiec ma nasionko. O po zrobieniu rundki wsadzają je do specjalnych pojemniczków.
Owacja dla Kanady. Oczywiście to potęga przede wszystkim na zimowych igrzyskach, ale i "letnich" mieli przecież sporo wielkich sportowców, z podwójnym, bo i w sztafecie, mistrzem olimpijskim na 100 m z Atlanty Donovanem Baileyem na czele.
Bułgarię też prowadzi lekkoatletka - słynna sprinterka Iwet Łałowa.
Botswana z chorążym Nijelem Amosem, jedynym zdobywcą olimpijskiego medalu w historii kraju. Drugi w Londynie na 800 m biegacz może tu być poważnym rywalem do podium dla Adama Kszczota.
Bermudy, jak przystało na ten kraj, w bermudach. Wszyscy, nawet panie.
Na Maracanie pojawili się olimpijczycy z Argentyny, którzy zostali bardzo ciepło przywitani.
Jeśli kogoś dziwi dlaczego po Afganistanie idzie RPA, to wyjaśniamy - tradycyjnie nazwy krajów są w języku organizatorów.
No i czas na część czysto sportową, a więc paradę narodów. Zaczynają tradycyjnie Grecy, a więc twórcy igrzysk i organizatorzy pierwszych nowożytnych igrzysk w 1896 roku.
Akurat wydawało nam się, że drzewa w Brazylii wycinają Brazylijczycy, nie Eskimosi, ale twórcy widowiska twierdzą, że kraj ograniczył wylesianie Amazonii o 80% i od 2005 roku ma największy obszar nietkniętych lasów na Ziemi. Wierzymy na słowo.
Cztery lata temu był James Bond, teraz jest jego szefowa M - aktorka Judi Dench czyta wiersz o tym, że nie wszystko stracone. Drzewa ograniczają ilość dwutlenku węgla w powietrzu i trzeba zasilać tereny na całym świecie. Trudno się nie zgodzić.
No i problem globalny - ocieplenie, które ma być spowodowane przez człowieka, podobnie jak niszczenie lasów równikowych. Z nich przenieśliśmy się na bieguny, gdzie topnieją lodowce. Z tego powodu, jak widzimy, zalane mają zostać m.in. Amsterdam, Dubaj i Rio de Janeiro.
Tancerzy ponad 1500, a leci radosny "Pais Tropical", więc zrobiło się już wesoło.
I obiecana Gisele. Szkoda, że tylko przeszła się po scenie i po kilkudziesięciu sekundach zniknęła. Może (oby!) jeszcze wróci...
Teraz znana osobowość telewizyjna Regina Case apeluje, by przestać walczyć i "świętować różnice". No, znana w Brazylii, ale z przesłaniem nie da się nie zgodzić.
Teraz to tak szczerze już naprawdę trudno nam się połapać w tym co się dzieje. Na scenie jest kilkaset osób, a może i ponad tysiąc. Mnóstwo ekspresji, mnóstwo kolorów...
Czas na występy różnych brazylijskich piosenkarzy i piosenkarek, ale nie tylko. Są też tańce czy capoeira, a więc sztuka walki, która miała udawać taniec, by zmylić właścicieli uprawiających ją niewolników.
I jeden z "konkwistadorów":
A to wspomniane nawiązania do niewolnictwa:
No nie, jednak problemy są mocno podkoloryzowane. Dosłownie - fawela kipi nimi, kolorami, imprezą i wydaje się generalnie jednym z najfajniejszych miejsc na Ziemi.
I jeden z gwoździ programu, na scenę wkracza słynna modelka Gisele Buendchen. Zdjęcia wkrótce.
Teraz już wideo spoza stadionu - obserwujemy panoramę Rio z lotu jednego z pierwszych samolotów, który skonstruował pionier lotnictwa Santos Dumont.
Nie ma ukrywania problemów - w "zbudowanym" na scenie mieście widzimy zarówno cudowną Maracanę, jak i dzielnice biedoty.
I część "Metropolia", a więc budowę dzisiejszej Brazylii. Wyrastają wielkie wieżowce, a akrobaci skaczą z dachu na dach. Niesamowita dynamika tego show.
I piękny, dziewiczy teren zostaje podzielony na pola i poletka.
I jeszcze mieszkańcy Dalekiego Wschodu, którzy na początku XX wieku tłumnie zaczęli emigrować do Brazylii. To w niej istnieje choćby największa mniejszość japońska mieszkająca poza Japonią.
Czas na jedną z najczarniejszych kart w historii - przywiezienie z Afryki niewolników. Niewolnictwo trwało w Brazylii niemal 400 lat. Przedstawione pługi i kajdany to tylko namiastka cierpień milionów ludzi.
Teraz do "wybrzeża" dopływają odkrywcy, a w konsekwencji kolonizatorzy z Europy, głównie Portugalii.
Teraz powstanie lasów równikowych, w których pojawiają się dwa plemiona indiańskie tworzące rdzenną ludność Brazylii.
Ależ show!!! Rozpoczęła się część pt. "Narodziny życia". Wspaniałe fale morskie wyglądają, jakby miały zaraz wylać się z płyty na trybuny.
A teraz Paulinho da Viola na scenie wraz z orkiestrą symfoniczną. Śpiewa "Hino Nacional Brasileiro", czyli, tak, tak, hymn Brazylii.
I "Aquele Abraço", czyli "Pieśń pożegnania", która jest w Brazylii symbolem walki z dyktaturą. Śpiewa bez mała cały stadion.
Zaczęło się. Najpierw specjalny film w którym sport to integralna część Rio.
Niestety, tegoroczne igrzyska od początku do końca odbywać się będą w cieniu afery dopingowej, która przetoczyła się w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przez świat sportu. Pierwsi olimpijczycy stosujący niedozwolone substancje już wpadli:
Tak naprawdę rywalizacja olimpijska już się zaczęła. I szybko mieliśmy pierwszy rekord świata:
Znicz olimpijski zapalić początkowo miał Pele, ale już wiadomo, że "Królowi futbolu" nie pozwoli na to stan zdrowia:
Za ceremonię, czy raczej jej kształt artystyczny, otwarcia odpowiada ten pan. To reżyser m.in. słynnego "Miasta Boga" czy "Wiernego ogrodnika", będącego adaptacją powieści Johna Le Carre'a.
Autor: iwan, dlm / Źródło: sport.tvn24.pl