Wtorek, 22 września Poparzony człowiek przeżywa ciągłe katusze, ale najgorsze powtarza się każdego dnia. - Zmiana opatrunku, to jest obieranie człowieka żywcem ze skóry - powiedział Krzysztof Ziemiec, gość programu "24 godziny", który sam podczas pożaru u siebie w domu, został ciężko poparzony.
- To moje niby piekło to jest bułka z masłem. To jest tak, jakby przedszkole porównać do wyższej uczelni - zaznaczył, gdy próbowano porównać jego sytuację do sytuacji poparzonych górników. Jak powiedział, jego oparzenie "to było zaledwie 40 proc." powierzchni ciała. U niektórych rannych na Śląsku to było nawet 90 proc.
Człowiek ma dość wszystkiego
Ziemiec dzielił się swoim doświadczeniem i wspomnieniami po pożarze. - Człowiek ma dość wszystkiego. To jest ból nie do opisania, to jest taki ból ciągły - powiedział. Jednak najgorsza jest regularna zmiana opatrunku, którą trzeba wykonywać mimo ogromnego bólu, by nie wdało się zakażenie bakteryjne.
- Ból jest kilkukrotnie, dziesięciokrotnie cięższy przy zmianie opatrunku - wspominał dziennikarz. - Są takie chwile, że człowiek ma ochotę zasnąć raz na zawsze, żeby to się tylko skończyło - dodał.
Bliscy muszą wspierać
Krzysztof Ziemiec podkreślał, że gigantyczną rolę do odegrania mają najbliżsi poparzonego. Potrzeba wsparcia, pokazania, że jest, po co żyć. To - jego zdaniem - jest nieocenione. - To, co jest najważniejsze, to świadomość, że są przy nas najbliżsi - podkreślał. Bez tego, przy potwornym, ciągłym bólu, człowiek może się poddać.
Najbliższa rodzina musi nie tylko wspierać, powinna także być wspierana z zewnątrz, bo ona też znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. - Żona musi dawać do zrozumienia, że mąż ma, po co żyć, a najbliżsi muszą wspierać żonę - mówił.
Wielomiesięczna walka
Gość programu "24 godziny" powiedział, że czas po poparzeniu można podzielić na dwa etapy. Pierwszym jest bezpośrednia walka o życie. - Można kilka dni walczyć o życie człowieka, ale w ciągu kilkudziesięciu godzin może się tak rozwinąć zakażenie bakteryjne, że można umrzeć - wskazywał, jak trudne do leczenia są tego typu obrażenia.
Po kilku, kilkunastu tygodniach przychodzi drugi etap - powolna i bolesna rehabilitacja. - Drugi etap to jest dochodzenie do normalności - powiedział Krzysztof Ziemiec. - Walka o normalne życie jest w moim przypadku jeszcze niezakończona - zdradził dziennikarz, który rok temu doznał poparzeń ratując swoje dzieci z pożaru.
- To jest niebywałe, że człowiek po takim wypadku nie może robić nic samodzielnie - mówił. Rehabilitacja jest niezwykle bolesna i niektórzy, bez właściwego wsparcia, rezygnują. Nigdy już potem nie wracają do pełni zdrowia.
- Suma tych dobrych myśli, które chcemy przekazać choremu, to jest naprawdę niezwykle istotna. (...) To jest coś, co daje czasem więcej, niż najlepszy antybiotyk - podkreślił na koniec gość programu "24 godziny".