Miało być zaangażowanie, walka i zwycięstwo. To ostatnie było, ale z resztą Polacy w starciu z Japonią mieli problem. Meczem w Wołgogradzie piłkarze Adama Nawałki wyskoczyli na czoło jednej z mundialowych klasyfikacji. Niestety, tej niechlubnej.
W czwartek Biało-Czerwoni nie grali już o nic. Szansę na wyjście z grupy stracili wcześniej w meczach z Senegalem i Kolumbią.
Z Japonią mieli powalczyć o wygraną i - co ważniejsze - o odzyskanie zaufania kibiców. W dwóch pierwszych spotkaniach zabrakło niemal wszystkiego - dokładności, pomysłu, sił. W skrócie - formy. A kiedy jej brakuje, nadrabiać trzeba zaangażowaniem.
Innym upał nie przeszkadzał
Ten, kto nie widział meczu z Japonią, a w szczególności końcówki, mógłby stwierdzić, że Polacy dzięki temu zaangażowaniu pokonali Azjatów. Ale czy rzeczywiście tak było, czy Orły wygraną wybiegały? Statystyki brutalnie temu przeczą.
Cała nasza kadra, jedenastu piłkarzy podstawowego składu i dwóch rezerwowych, przez 90 minut przebiegła tylko 80 km. To najsłabszy wynik drużyny na tegorocznych mistrzostwach. Na Japończyków wystarczyło, bo oni uzbierali marne trzy km więcej.
Szukając przyczyny słabego wyniku obu drużyn można by zatrzymać się na temperaturze w Wołgogradzie. Było 36 stopni. Dużo, ale tylko jedna kreska była, kiedy w tym samym mieście zmierzyli się Saudyjczycy i Egipcjanie; pierwsi wybiegali 101 km, a drudzy 106.
Do tych wyników Polakom daleko. Z Rosjanami z meczu otwarcia nawet nie ma co się porównywać. Gospodarze w meczu z Arabią Saudyjską przebiegli 118 km.
Na niechlubnym ostatnim miejscu klasyfikacji Polacy zmienili Portugalczyków, którzy w meczu z Iranem zaliczyli 93 km.
Autor: pqv / Źródło: sport.tvn24.pl