Piątek, 24 czerwca Mieszkał w tym spółdzielczym mieszkaniu od 14 lat, ale zebrał pieniądze i je wykupił. Po czym dowiedział się, że lokal... wcale nie należy do niego. Mieszkanie ma obciążoną hipotekę i drugiego właściciela. Lokator o tym nie wiedział, bo notariusz sporządzający dokumenty nie sprawdził, czy mieszkanie ma założoną księgę wieczystą.
Jan Ryłów od 14 lat zajmował spółdzielcze mieszkanie w Szczecinie. W 1997 roku spółdzielnia zleciła firmie deweloperskiej remont bloku, a w rozliczeniu usługi przekazała jej tytuł własności kilku mieszkań - m.in. tego zajmowanego przez Ryłowa. W porozumieniu ze spółdzielnią mężczyzna odkupił je od dewelopera.
Akt notarialny został podpisany w 2000 roku - po całkowitym rozliczeniu między spółdzielnią a firmą deweloperską. Notariusz, który sporządzał akt, zapewniał, że mieszkanie nie ma założonej księgi wieczystej. Jak się jednak okazało, księga była, a w niej wpisany inny właściciel - syn dewelopera, który sprzedawał lokal.
Mieszkanie sprzedane podwójnie
Podczas sprzedaży lokalu deweloper zatem poświadczył nieprawdę. - Złożył fałszywe oświadczenie co do tego, że lokal nie posiada księgi wieczystej, podczas gdy ona istniała od 1998 roku - tłumaczy prawnik Jana Ryłowa.
Mieszkanie zostało zatem sprzedane podwójnie, co doprowadziło do tego, że lokalem zaczęli interesować się wierzyciele nieuczciwego dewelopera. Do drzwi Ryłowa zapukał komornik.
Notariusz, który sporządzał akt, nie chce rozmawiać o sprawie. Deweloper też zniknął, zamknął siedzibę i ślad po nim zaginął. Do winy nie poczuwa się również spółdzielnia mieszkaniowa, tłumacząc, że Ryłów umowę podpisał z deweloperem, a nie z nimi.
Na razie mężczyzna nie wyobraża sobie, by miał opuścić mieszkanie. Planuje złożyć w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Egzekucję lokalu wstrzymał też komornik, bo wobec dewelopera toczą się jeszcze inne sprawy dotyczące oszustwa.