Sytuacja zrobiła się poważna. Jeszcze kilka miesięcy temu premier Beata Szydło lub minister Witold Waszczykowski mogli powtarzać, że Polsce ze strony Unii nic nie grozi, bo nie ma możliwości, by Bruksela uderzyła w nasze finanse. I była to prawda. Komisja nie ma bowiem oficjalnych instrumentów, by pozbawić Warszawę funduszy z powodu zarzutów dotyczących praworządności. Teraz na dobre ruszają jednak rozmowy o nowym unijnym budżecie. Chodzi o długie, bo aż siedmioletnie ramy finansowe. Przed nami trudne negocjacje, w których konflikt z Komisją będzie kulą u nogi, a każda ze stolic chętnie sięgnie po argumenty, by strumień euro skierować w swoją stronę.
Komisja Europejska, która w tym tygodniu przeprowadziła wstępną debatę o budżecie, przyznaje, że pieniędzy będzie mniej. Cięcia mogą dotknąć polityki spójności i rolnictwa, a to właśnie obszary, w których Polska obecnie najwięcej korzysta. W maju komisarze zdecydują, czy wprowadzić do budżetu nowe mechanizmy, które powiążą wypłatę funduszy z przestrzeganiem zasad praworządności. Jeśli tak się stanie, a Polska nie rozwiąże konfliktu z Brukselą, także straci.
Zmiany w rządzie
To w takim kontekście dochodzi do zmian w polskim rządzie. Premierem zostaje Mateusz Morawiecki, człowiek do tej pory odpowiadający za finanse kraju, który wie jak poruszać się w Brukseli, gdy to budżet stanie się głównym tematem rozmów. Konflikt z Unią trzeba wyciszyć, ale zadanie przed premierem Morawieckim jest trudne. Z jednej strony musi przekonać Komisję, że Polska gotowa jest na ustępstwa, z drugiej strony nie może tych ustępstw ogłosić, by nie zaprzeczać prowadzonej od dwóch lat narracji PiS i nie narazić się w partii, w której nie ma silnego zaplecza. Stąd w dniu rekonstrukcji premier stanowczo zaprzeczył, w rozmowie z nami, że dymisja ministrów Jana Szyszki i Witolda Waszczykowskiego może być gestem wobec Komisji Europejskiej. Ale to właśnie ci ministrowie byli najbardziej kojarzeni z konfliktem z Brukselą. Agencje prasowe w całej Europie tak właśnie tytułowały swoje depesze - "Polska zmienia rząd, by złagodzić napięcia z Unią". Dopytywany przeze mnie Matusz Morawiecki przyznał jedynie, że zmiany są "nie dlatego, że ktoś wykonuje swoją pracę niewłaściwie, ale dlatego, że chcemy w obecnych okolicznościach wykonywać ją jeszcze lepiej". Morawiecki balansuje na cienkiej linie jeszcze z innego powodu. Premier dostał pole do działania, ale nie dostał narzędzi - nie może nowelizować ustaw dotyczących sądownictwa, a to główne zalecenia, na których realizację czeka Komisja. Na kolację do Brukseli polska delegacja przyleciała z nowymi argumentami, ale bez nowych ustaw. Czy w takich warunkach kompromis jest więc w ogóle możliwy?
Tak, jeśli przyjmiemy kilka założeń. Po pierwsze, jeśli rzeczywiście rozpocznie się dialog, który pozwoli wyjść z okopanych stanowisk (czy też - jak nazwał to nowy premier - dialog zastąpi dwa monologi). Po drugie, jeśli uznamy, że dyplomacja to sztuka osiągania tego co możliwe, nie tylko na arenie międzynarodowej, ale też wewnątrz swojej partii. I wreszcie po trzecie, jeśli obu stronom uda się wyjść z tego konfliktu z twarzą.
Wyjść z tego sporu z twarzą
Z budynku Berlaymont, czyli siedziby Komisji Europejskiej, wiele razy wychodziły sygnały, że także komisarze chętnie zamkną kłopotliwe spory z Polską, jeśli tylko dostaną coś, co można nazwać postępem. Lub prościej - jeśli dostaną coś, co można przedstawić w mediach jako efekt nacisków Brukseli. Do tej pory polski rząd nie chciał wykonać żadnego gestu, bo spór wykorzystywany był także dla celów wewnętrznych. Zmiany w rządzie i osobiste spotkania na najwyższym szczeblu, które już zostały odczytane jako gest dobrej woli, mogą przybliżyć porozumienie. By wyjść z tego sporu z twarzą, zmieniono też twarz, która reprezentuje Brukselę. To szczegół, ale na zdjęciach z wieczornych rozmów w stolicy Unii nie pojawia się Frans Timmermans, chociaż był obecny przy stole. Premiera przy wejściu do budynku powitał szef instytucji Jean-Claude Juncker, a potem służby pilnowały, by nie robić zdjęć, na których widoczny byłby dobrze znany w naszym kraju wiceszef Komisji. Jeśli uznamy, że w dyplomacji każdy taki detal ma znaczenie, to warto także zauważyć, że do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powróciły unijne flagi, które widzimy na wspólnej fotografii rządu po rekonstrukcji. Witając nowych ministrów swojego rządu premier Morawiecki wspomniał o fresku Ambrogio Lorenzettiego. To "Alegoria Dobrych Rządów" z ratusza w Sienie. Jedną z kluczowych postaci jest tam Sprawiedliwość, która spogląda na unoszącą się nad nią Mądrość. Ale, co ciekawe, u stóp Sprawiedliwości siedzi Concordia, czyli Zgoda, która trzyma w ręku sznur łączący wszystkie pozostałe figury. Efekt braku Zgody Lorenzetti przedstawił na fresku po lewej stronie sali, ukazując upadające miasto. Dziś brak zgody też może mieć swoją cenę, wyrażoną w miliardach euro.
Autor: Maciej Sokołowski / Źródło: tvn24.pl