Środa, 12 sierpnia Poprzewracane stragany, owoce i warzywa na bruku. Likwidacja nielegalnego bazarku na warszawskiej Sadybie skończyła się szarpaniną i wyzwiskami. Doszło do bójki z kupcami, a funkcjonariusze policji i straży miejskiej usłyszeli, że są "bandytami".
O 10 rano na warszawskiej Sadybie pojawili się urzędnicy stołecznego ratusza w asyście strażników miejskich. Przyszli zlikwidować nielegalne uliczne stragany. Miasto postanowiło w taki sposób zakończyć nielegalny handel na rogu ulic Powsińskiej i Bonifacego, bo mandaty nie przynosiły żadnego skutku. Bez pozwolenia handlowano tu od lat.
Właściciele straganów nie chcieli opuścić chodnika. Doszło do awantury i przepychanek, pomidory i śliwki wylądowały na chodniku. Strażnicy musieli użyć siły.
Wersje wydarzeni przedstawiane przez obie strony różnią się. Handlujący mówią, że zostali brutalnie pobici. Według strażników stanowcza interwencja była uzasadniona, bo to funkcjonariusze zostali zaatakowani przez handlujących, a przymus i kajdanki były koniecznością.
Za naruszenie nietykalności funkcjonariuszy zostały zatrzymane trzy najbardziej agresywne osoby. O tym, czy zostaną im postawione zarzuty karne, zdecyduje prokuratura.