Łatwo jest napisać artykuł pełen oburzenia na chamskie i absolutnie skandaliczne wypowiedzi pojawiające się przy okazji różnych, głośnych wydarzeń. Problem pojawia się, gdy trzeba wskazać przyczyny obecnego stanu debaty publicznej.
W domu, w pracy czy podczas koleżeńskich pogawędek często zdarza się dyskutować o bieżących wydarzeniach społeczno-politycznych. W trakcie takich rozmów, gdy humor dopisuje, padają niekiedy niestosowne dowcipy. Tak po prostu jest. I podejrzewam, że to nie jest tylko moje, jednostkowe, doświadczenie.
Takie prywatne rozmowy wyróżniają się tym, że toczą się w określonym gronie, w którym rozmówcy wiedzą, na co mogą sobie pozwolić. Wiedzą też, że nie mają one w żaden sposób zostać upublicznione. A także, że w żaden sposób nie mają kreować opinii publicznej.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa, w przypadku dyskusji toczonych w internecie. Nawet jeśli założymy na Twitterze kłódkę, określimy dostępność posta na Facebooku "tylko dla znajomych", czy napiszemy w grupie zamkniętej, nasze wypowiedzi stają się - de facto - publiczne.
Nie pomoże zaklęcie, powielane bardzo często w mediach społecznościowych, że "prezentowane opinie mają charakter prywatny". Czy nam się to podoba, czy też nie, każdy wpis staje się publiczny. Takie mamy czasy.
Człowiek, czyli kto?
Przez kilkanaście wieków centralnym punktem namysłu filozoficznego było - jaka jest natura człowieka. W ogromnym uproszczeniu spór dotyczył tego, czy człowiek jest z natury zły, czy dobry. Żywotność tej dyskusji jest najlepszym dowodem na to, że ostateczne rozstrzygnięcie tej kwestii nie jest rzeczą łatwą, o ile w ogóle jest możliwe.
Na potrzeby obecnych rozważań proponuję przyjąć, że człowiek ze swej natury nie jest ani dobry, ani zły (lub jak kto woli jest i dobry, i zły). Jego natura zakłada pewien dualizm, występowanie jednocześnie pierwiastków dobra i zła. Nie pozwala to w punkcie wyjściowym jednoznacznie określić jej charakteru. To, czy człowiek - konkretna jednostka - zwróci się w swoim życiu w kierunku raczej dobra czy raczej zła, warunkowane jest m.in. przez wiarę, kulturę, normy społeczne, dominujące systemy etyczne itd.
Rozważania nad ludzką naturą mogą sprawiać wrażenie nieistotnych z punktu widzenia refleksji na temat chamstwa w dyskusji publicznej. Owo wrażenie powinno ustąpić, kiedy zastanowimy się nad rozumieniem sfery publicznej, w której toczymy dyskusje.
Rewolucja publiczno-prywatna
Piętno na współczesnej świadomości wywarł proces przemian, który swoją kulminację osiągnął w latach 60. XX wieku i najlepiej został ujęty w haśle "to, co prywatne, jest polityczne". Stwierdzenie to, wysunięte przez radykalne feministki, z czasem zostało włączone do głównego nurtu lewicowej ideologii. Przyczyniło się do coraz mocniejszego zatarcia granicy między sferami prywatną i publiczną.
Nałożył się na to silny sentyment naturalistyczny. W pragnieniu, żeby w życiu publicznym dominowała autentyczność, nie ma nic złego, o ile przyjmujemy, że człowiek z natury jest dobry. Jeśli jednak założymy, że może być zły lub - że jego natury nie da się jednoznacznie określić, to domagając się autentyzmu w strefie publicznej zgadzamy się na występowanie w niej chamstwa, podłości, niegodziwości. Jednym słowem - zła.
Pochwała hipokryzji
Kontekst tych rozważań jest oczywisty. Po tym, jak na autostradzie A4 doszło do wypadku z udziałem limuzyny, którą jechał prezydent Andrzej Duda, w internecie pojawiła się masa nieprzyzwoitych i chamskich komentarzy. Z tej okazji nie po raz pierwszy rozgorzała dyskusja na temat hejtu oraz pojawiły się - który to już raz? - apele o stonowane retoryki w sporach politycznych.
Nie przyczynią się one jednak do poprawy poziomu debaty publicznej w Polsce. Z tego prostego powodu, że rzeczone apele w przeważającej większości poprzedzały lub poprzedzane były przez zastrzeżenia, że to ta druga strona jest gorsza. Co skutecznie przekreśla jakiekolwiek nadzieje na pojednanie.
Jedyną możliwością poprawy poziomu dyskusji publicznej w Polsce jest tytułowa pochwała hipokryzji.
Żyjący w XVII wieku francuski pisarz i filozof François de La Rochefoucauld stwierdził, że "hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek". Takie rozumienie hipokryzji w dyskusji publicznej, które zakłada konstruowanie wypowiedzi nie na bazie prywatnych uczuć i emocji, ale w ramach społecznie dopuszczanych norm, pozwoli na poprawę poziomu dyskusji.
Innymi słowy: mając świadomość, że w dyskusjach prywatnych można więcej, dbajmy o to, żeby publicznie prezentując stanowiska mówić "to, co wypada". Koniecznym warunkiem wydaje się również odrzucenie podglądu, że "prywatne jest publiczne" oraz stopniowe przywracanie granicy pomiędzy sferą publiczną i sferą prywatną.
W przeciwnym wypadku żadne apele, żadnych autorytetów, nie powstrzymają dalszego obniżania się poziomu debaty w Polsce.
Autor: Daniel Nowak//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24