Selekcjoner Adam Nawałka zachowuje spokój. - Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - stwierdził po porażce z Senegalem i podkreślił, że celem jego drużyny jest jak najlepsze przygotowanie się do kolejnych spotkań. Najbliższe w niedzielę.
Biało-Czerwoni przegrali na stadionie Spartaka w Moskwie 1:2 w swoim pierwszym występie w grupie H rosyjskiego mundialu.
Pierwszego gola stracili w 37. minucie po niefortunnej interwencji Thiago Cionka, który skierował piłkę do swojej bramki. Na 2:0 podwyższył w 60. minucie Mbaye Niang po nieporozumieniu pomiędzy Wojciechem Szczęsnym i Janem Bednarkiem. W końcówce honorowe trafienie zaliczył Grzegorz Krychowiak.
Mleko się rozlało
- Musimy pamiętać o tym, że za kilka dni mamy kolejny mecz i musimy zebrać wszystkie siły, wydobyć maksymalnie potencjał. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, byliśmy w tym meczu drużyną słabszą. To pokazuje wynik. Nie ma co się na siłę bronić, że byliśmy więcej czasu przy piłce, czy mieliśmy inną przewagę statystyczną. Liczą się przede wszystkim bramki, a w tym drużyna Senegalu była lepsza - przyznał Nawałka tuż po spotkaniu.
Selekcjoner nie ukrywa, że sytuacja Polski w grupie H nie jest najlepsza, ale nic jeszcze nie jest przesądzone. We wcześniejszym spotkaniu tej grupy Kolumbia niespodziewanie przegrała z Japonią 1:2. - Przede wszystkim liczą się punkty. My ich nie mamy, ale przed nami następne dwa mecze i musimy się do nich jak najlepiej przygotować. Wierzymy, że tak właśnie będzie - zaznaczył Nawałka.
Lepiej z trójką obrońców
Jego zdaniem w drugiej połowie gra Biało-Czerwonych wyglądała lepiej niż przed przerwą. - Kiedy już wszystko wiemy, to oczywiście jesteśmy bardzo mądrzy. Nie chcę na siłę wyciągać wniosków, można tylko powiedzieć, że do przerwy, gdy graliśmy czwórką obrońców, ta gra wyglądała zdecydowanie gorzej niż w drugiej połowie. W dalszym ciągu myślę, że mamy jeszcze wiele sił i energii, żeby przygotować się do następnego spotkania - ocenił Nawałka. W niedzielę Senegal zmierzy się z Japonią, a Polacy zagrają z Kolumbią.
Autor: pqv/twis/kwoj / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP