Polacy zwycięstwem pożegnali się z mistrzostwami świata. W Wołgogradzie pokonali Japonię 1:0 po golu Jana Bednarka.
Trzy mecze, trzy punkty, dwa strzelone gole i pięć straconych. Osiągnięcie może nie katastrofalne, ale wciąż zawstydzające. Zwłaszcza jeśli dodamy, że Polacy jako pierwsza europejska ekipa - już po drugiej kolejce - odpadła z turnieju. W czwartkowym meczu trzeba było odbudować zszarganą reputację, więc selekcjoner znów dokonał kilku roszad. Do bramki wszedł Łukasz Fabiański, szansę dostali ligowcy Artur Jędrzejczyk oraz Rafał Kurzawa. Dla wszystkich to był debiut na mistrzostwach świata. Do podstawowego składu wrócił również Kamil Glik, filar defensywy, któremu w Rosji udało się wyleczyć uszkodzony bark. Trener rywali, Akira Nishino, poszedł jeszcze dalej, dokonując aż sześciu zmian.
Bez idei
Fabiański, który był na niemieckim mundialu w 2006 roku rezerwowym, już w pierwszych sekundach musiał ratować kolegów, pewnie wychodząc z bramki. W 13. minucie musiał napocić się, żeby zatrzymać strzał Takashimiego Usamiego. Obrońcy w ustawieniu z trójką środkowych i dwóch wahadłowych (biegających wzdłuż linii) grali niepewnie. Chwilę wcześniej w sposób niezrozumiały piłkę stracił Jan Bednarek. Im dalej od naszej bramki, tym wyglądało to gorzej. Polacy atakowali bez idei, wręcz niechlujnie, bo tak należało określić podanie Kamila Grosickiego do Roberta Lewandowskiego z piątej minuty, kiedy obaj przedarli się pod wrogie pole karne. Grosicki w minucie 33. był i tak najbliżej strzelenia bramki. Konkretnie po uderzeniu głową po dośrodkowaniu z prawej strony Bartosza Bereszyńskiego. Bramkarz rywali Eiji Kawashima w ostatniej chwili wybił piłkę, powtórki telewizyjne pokazały, że zabrakło dosłownie centymetrów. Polski skrzydłowy był zrozpaczony. To była jedyna w miarę składna akcja Biało-Czerwonych przed przerwą.
Lewandowski z niczym
Ponownie rozczarowywał Piotr Zieliński, który nie kreował kolegom sytuacji. Dlatego po piłkę cofał się Lewandowski. Tuż po przerwie to on rozpoczął kontratak. Z prawego skrzydła wystartował Grosicki. Do jego podania nie zdążył jednak Zieliński. Szybszy był japoński golkiper. Nadzieją były stałe fragmenty gry. Udało się w 60. minucie. Z rzutu wolnego kopnął Kurzawa, najlepszy asystent polskiej ligi, a gola wbił Bednarek. W 73. minucie Japończyków powinien dobić Lewandowski. Sytuację miał idealną po dograniu Grosickiego, ale spudłował. Kapitan Biało-Czerwonych zaliczył trzeci wielki turniej, ale w żadnym nie błyszczał. Euro 2012 i 2016 kończył z jednym trafieniem. Z Rosji wróci z niczym. Do końca wynik się nie zmienił. Kadrę Nawałki stać było tylko na to, co poprzednie mundialowe reprezentacje Jerzego Engela (zwycięstwo na koniec z USA w 2002 roku) oraz Pawła Jansa (wygrana z Kostaryką cztery lata później). Japonia mimo porażki awansowała z drugiego miejsca. Ostatnie minuty azjatycka drużyna paskudnie pozorowała grę, oby tylko nie stracić kolejnego gola i przypadkiem nie zarobić żółtej kartki, bo o drugim miejscu (Japonia uzbierała tyle samo punktów co Senegal) zadecydowała klasyfikacja fair play. W grupie H najlepsza była Kolumbia, która ograła na koniec Senegal 1:0.
Kolejna klapa
Polacy w Wołgogradzie dopisali kolejny smutny rozdział. W XXI wieku mistrzostwa świata kończyły się dla nas w ten sam sposób: mecz otwarcia, później o wszystko i ostatni o honor. W Rosji miało być jednak inaczej. Kadra Nawałki przeżyła dwa zwycięskie cykle eliminacyjne i przede wszystkim udany przed dwoma laty turniej we Francji. Polskich piłkarzy dzieliły rzuty karne od półfinału Euro. Czuli wtedy złość, bo być może bezpowrotnie uciekła im szansa na spektakularny sukces z reprezentacją.
Dlatego na mistrzostwach świata, największych piłkarskich igrzyskach, pokolenie Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego czy Łukasza Piszczka czekało na spełnienie swoich karier. Zwłaszcza że dla dwóch ostatnich (mają już po 33 lata) to był prawdopodobnie ostatni wielki turniej w życiu. Na miejscu okazało się, że selekcjoner co prawda zabrał tę samą drużynę, doświadczoną w trudnych bojach i uzupełnioną o kilku młodych piłkarzy, ale kompletnie nic nie funkcjonowało. Wyraźnie słabsza forma liderów, złe wybory schematów taktycznych przez trenera najpierw doprowadziły do porażki z Senegalem (1:2), później do klęski z Kolumbią (0:3).
Co dalej z reprezentacją?
Mało prawdopodobne, żeby z drużyną dalej pracował Adam Nawałka. Po turnieju kończy mu się kontrakt. O tym, że pewien etap minął, mówił sam prezes PZPN Zbigniew Boniek. We wrześniu rozpocznie się Liga Narodów, nowe rozgrywki utworzone przez UEFA. Rywalami Polaków od września do listopada będą Włosi i Portugalczycy. To w tych meczach nowy selekcjoner ma zbudować zespół, który w przyszłym roku powalczy o awans do Euro 2020.
Autor: kz/twis/kwoj / Źródło: sport.tvn24.pl