Niektórzy już widzieli Miami Heat w wielkim finale NBA, ale okazuje się, że przedwcześnie. Rywale z Indianapolis wygrali pierwszy z serii meczów ostatniej szansy i zmniejszyli straty w rywalizacji do czterech zwycięstw. Pacers przy życiu utrzymała wyborna postawa Paula George'a, zdobywcy 37 punktów, z czego aż 21 w decydującej kwarcie.
Po poniedziałkowej wygranej Miami w piątym meczu finałowej serii na Wschodzie zespoły wróciły do Indianapolis na dwa spotkania o życie Pacers. Pierwsza próba reanimacji zespołu Franka Vogela zakończyła się sukcesem. Indiana wygrała 93:90 i odetchnęła.
Bohaterem wieczoru był skrzydłowy Indiany Paul George, który swój popisowy koncert rozpoczął dosyć ospale - 31 ze swoich 37 punktów tego dnia zdobył dopiero w drugiej części gry. W pierwszej raził nieskutecznością: trafił tylko trzy z dziewięciu rzutów z gry, spudłował wszystkie cztery próby za trzy punkty. Ale jak już się rozkręcił, to nie miał dość. Perfekcyjnie zagrał zwłaszcza w czwartej kwarcie, czego efektem było aż 21 punktów.
- Złapałem rytm. Starałem się zagrać agresywnie i tak to wyglądało - triumfował jeden z najlepszych graczy młodego pokolenia w NBA, dwukrotny uczestnik All-Star Game. Niemniej powtarzał: - Nie zapominajmy, że wciąż jesteśmy pod ścianą.
Uziemiony LBJ
Indiana wróciła z dalekiej podróży, bo jeszcze w trzeciej kwarcie przegrywała różnicą jedenastu "oczek". W odrobieniu strat pomogło przymusowe posadzenie na ławce łapiącego faul za faulem lidera Miami LeBrona Jamesa.
Sama końcówka meczu była szalona i kosztowała miejscowych kibiców wiele nerwów. Losy spotkania i całej rywalizacji pięć sekund przed końcową syreną i przy stanie 92:90 dla gospodarzy mógł rozstrzygnąć Chris Bosh, ale środkowemu Heat w decydującym momencie zadrżała ręka i nie trafił rzutu za trzy punktu. W odpowiedzi sfaulowany pod koszem David West wykorzystał dwa rzuty wolne i powiększył przewagę swojego zespołu do trzech punktów. Kolejny mecz w piątek, również w hali Pacers. FINAŁ KONFERENCJI WSCHODNIEJ: Indiana - Miami 93:90 stan rywalizacji: 2:3
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl