W Vancouver był komentatorem sportowym, ale i tak zabłysnął. Słynny alpejczyk Alberto "La Bomba" Tomba w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wspominał swój pierwszy tytuł mistrza. A świętował go w iście "bombowym" stylu.
Alberto Tomba ma na koncie dwa złote medale olimpijskie - oba zdobył w Kanadzie. W 1988 roku w Calgary triumfował w slalomie specjalnym i gigancie.
- Było co świętować, przyznam. Piłem zatem trzy dni bez przerwy, miałem w tym czasie 200 kobiet... - opisuje alpejczyk w rozmowie z "PS". - Było cudownie - dodał.
Czy ktoś rozsądny uwierzy, że można szaleć całą noc, a potem wstać o szóstej rano, potrenować na trasie, wystartować w dwóch slalomowych przejazdach i zwyciężyć? Alberto Tomba
Włoch stoi na stanowisku, że obecna radość sportowców po sukcesach to nic w porównaniu z przełomem lat 80-tych i 90-tych. - Czy ktoś rozsądny uwierzy, że można szaleć całą noc, a potem wstać o szóstej rano, potrenować na trasie, wystartować w dwóch slalomowych przejazdach i zwyciężyć? - pyta retorycznie.
Z łyżwiarką tylko wygłupy
Narciarz wspomniał też spotkanie z Katariną Witt, mistrzynią w łyżwiarstwie figurowym z NRD. Tomba uklękł przed nią, co uwieczniły kamery. - To było wszystko przygotowane dla telewizji, która nas zaprosiła na wywiady. Świetnie się bawiliśmy, z Kateriną jesteśmy wciąż zaprzyjaźnieni i nic więcej oczywiście między nami nie było! - zarzeka się.
Źródło: Przegląd Sportowy