Marek Dochnal jest mało wiarygodny. Dlatego decyzja naczelnego "Wprostu" wydaje się decyzją na wyrost. Trudno na podstawie pomówień podejmować tak poważne kroki. Znam wiele osób, które przez lata cierpiało z tego powodu i ciągało się po sądach walcząc o swoje dobre imię - przekonywała w "Kropce nad i" Elżbieta Kruk.
Była szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji broni Doroty Kani. Z powodu doniesień Marka Dochnala, który powiedział w "Teraz My", że dziennikarka miała w zamian za pieniądze obiecać pomoc rodzinie lobbysty, została zawieszona w obowiązkach w tygodniku, ale nie w "Misji specjalnej", której jest jedną z autorek.
ZOBACZ CO MÓWIŁ DOCHNAL W "TERAZ MY" Telewizja Publiczna nie wydała w tej sprawie na razie żadnego komunikatu. - Dopóki nie wyjaśnimy, co pani Dorota Kania, wiedziała, a czego nie, czyli gdzie leży prawda, nie powinniśmy jej osądzać - mówiła Kruk. Zaznaczyła jednak, że sama od nikogo nie pożyczyłaby 200 tys. zł, ani takiej sumy też nikomu by nie pożyczała. Sporą kwotę pieniędzy Kania pożyczyła, jak sama przyznaje, od teściowej Marka Dochnala. Dziennikarka zarzeka się jednak, że nie wiedziała, że kobieta była spowinowacona z lobbystą - od red.
PiS nie ocenia, czeka na dowody Postawą posłanki PiS zaskoczony był polityk LiD-u Jerzy Wenderlich. - Nagle zasada domniemania niewinności zaczęła obowiązywać w PiS? - ironizował Wenderlich. Dodał, że z powodu informacji, które pojawiły się na jej temat, powinna zostać zawieszona także w "Misji specjalnej". - To ważny program, popularny. Tymczasem TVP nie wydała nawet oświadczenia - mówił poseł LiD-u.