W nocy z soboty na niedzielę reprezentację Anglii pogrążył były zawodnik Manchesteru City. Wkrótce zaś angielskiego bramkarza Joe Harta czekają kolejne pojedynki z piłkarzami rodem z Premier League.
W najbliższy czwartek Hart zmierzy się z urugwajskim snajperem Liverpoolu, a w następny wtorek z kostarykańskim napastnikiem Arsenalu. Mario Balotelli pokazał właśnie światu, jak przełamać angielską defensywę, a przecież Luis Suarez i Joel Campbell też mogą to zrobić.
Polowanie na Anglików
Super Mario spędził na Wyspach dwa i pół roku i strzelił w tym czasie dwadzieścia goli. Ale w lidze i pucharach potykał się Włoch głównie z zagranicznymi bramkarzami, bo w angielskiej ekstraklasie o Anglika między słupkami wcale nie jest tak łatwo. Zdążył więc Balotelli zaleźć za skórę kilku Amerykanom, dał się we znaki bramkarzom z Hiszpanii, nie oszczędził nawet Czecha (naszego Wojciecha Szczęsnego przelobował tylko w towarzyskim meczu we Wrocławiu).
Rok temu w meczu MC - West Bromwich polował Balotelli na reprezentanta Anglii Bena Fostera, ale łowy zakończył z pustymi rękami, bo po jego bombie piłka trafiła w poprzeczkę. Innego angielskiego kadrowicza Frasera Forstera dopadł dopiero po transferze do Milanu, gdy w Lidze Mistrzów jego nowy zespół wygrał z Celtikiem w Glasgow.
Z najlepszym angielskim golkiperem, Hartem, w lidze i pucharach spotkać się nie mógł, bo… dzielił z nim tę samą klubową szatnię. Ale w meczach narodowych zespołów już na siebie wpadli. I okazało się, że to Włoch lepiej poznał Anglika. Najpierw w finałach Euro 2012 pokonał Balotelli kolegę w konkursie rzutów karnych, a teraz zrobił to celnie uderzając piłkę głową.
Jak pączek w maśle
Suarez aż tak dobrze Harta nie zna, ale też ma go już "na rozkładzie" (pokonał go dwa lata temu w lidze, z rzutu wolnego). Poza tym Urugwajczyk założył w maju koronę króla strzelców Premier League, więc żaden bramkarz nie jest mu straszny. Może się za to "El Pistolero" obawiać… klubowych kolegów z reprezentacji Anglii. Bo w podstawowym składzie rywali gra aż pięciu liverpoolczyków (Glen Johnson, Jordan Henderson, Steven Gerrard, Raheem Sterling i Daniel Sturridge). W klubie z Anfield wszyscy dmuchają i chuchają na Suareza, byle mu się krzywda nie stała, by czuł się jak pączek w maśle, ale na mundialu o podziwie i szacunku dla Urugwajczyka muszą Wyspiarze zapomnieć. Bo w innym razie wyjadą z Brazylii jak niepyszni. Ale chyba większy problem od Anglików ma sam Suarez. Szwankuje mu bowiem zdrowie, a bez niego o strzelaniu Hartowi goli mowy nie ma.
Znają się tylko z widzenia
Najmniej Harta zna Campbell, bo chyba tylko z widzenia, a już najpewniej z telewizji. Niby od trzech lat jest kostarykański napastnik "Kanonierem", ale klubowych kolegów z Arsenalu, reprezentantów Anglii – Jacka Wilshere’a i Alexa Oxlade’a - Chamberlaina też na co dzień nie widuje. Bo menedżer Arsene Wenger, nie mogąc załatwić utalentowanemu snajperowi pozwolenia na pracę na Wyspach, wysłał go w delegację – najpierw do Francji (Lorient), potem do Hiszpanii (Betis), wreszcie do Grecji (Olympiacos). Ale jak w środę Campbell przynajmniej raz Harta pokona, to z pewnością wróci na Emirates. Znajdzie tam pracę (Home Office już kłód mu pod nogi nie rzuca), godziwą zapłatę, a okazji do częstszych spotkań z Hartem też już nie zabraknie.
Autor: RAFAŁ NAHORNY (Canal+Sport, nc+)