Z powodu kontuzji kolana Arsen Kasabijew - polski reprezentant na igrzyskach - wycofał się po rwaniu z olimpijskiej rywalizacji sztangistów do 94 kg. - Niestety pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Trzeba szczerze przyznać, że nie byłem przygotowany na medal - mówił. Komentował też konflikt między Polskim Związkiem Podnoszenia Ciężarów a mistrzem olimpijskim Adrianem Zielińskim.
- Kontuzja kolana nie daje mi spokoju od półtora roku. Nie było sensu narażać się na pogorszenie urazu. A druga sprawa nie było sensu dźwigać takich małych ciężarów. Nie dałbym rady walczyć o medale, ani nawet o czołową dziesiątkę - powiedział Kasabijew, mistrz Europy z 2010 roku.
Rekordy świata w dwuboju i podrzucie poprawił w sobotę złoty medalista Kazach Ilja Ilin. Dziewiąte miejsce zajął Tomasz Zieliński, brat Adriana.
Nie było, jak z Kołeckim
Sztangista pochodzący z Osetii Południowej rozpoczął zawody od udanego podejścia do 170 kg. Później dwa razy spalił 174 kg i więcej na pomoście się nie pojawił. - Liczyłem, że stanie się ze mną tak jak z Szymonem Kołeckim podczas igrzysk w Pekinie. Czyli dostanę jakichś sił podczas startu, zresztą w przeszłości udawało mi się "odwalać" takie numery. Niestety, pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Trzeba szczerze przyznać, że nie byłem przygotowany na medal, a jeszcze patrząc na ten poziom rywali - dodał 25-letni zawodnik, rwystępujący w Londynie w biało-czerwonych barwach. "Poziom był kosmiczny" W londyńskiej hali ExCeL triumfował rok młodszy od niego Ilin. Jednocześnie poprawił rekord globu w dwuboju fenomenalnym rezultatem 418 kg i wymazał z tabel osiągnięcie Kołeckiego z podrzutu - 233 kg (Polak miał 232 kg). - Poziom był kosmiczny. Historia tej kategorii wagowej takiego nie znała. Słowami się tego nie opisze. Plus jest taki, że Ilja jest moim przyjacielem - komentował Kasabijew. Reprezentant Polski przyznał, że czeka go kilkumiesięczna przerwa w treningach. - Tej kontuzji nie wyleczy żaden lekarz w dwie godziny, ani żadne super leki. Potrzebny jest czas. Przez ostatnie dwa lata mi go brakowało, ze względu na ciągłe przygotowania, ze względu na to, że pchałem się do ciężarów, chciałem poprawiać swoje rekordy, a nawet były momenty, że myślałem o takich wynikach, jakie uzyskali dziś najlepsi - zaznaczył. I dodał: - Nie dopisało mi zdrowie. W Polsce są świetni lekarze, więc tutaj będę szukał pomocy. Mam nadzieję, że uraz nie jest tak groźny i nie wykluczy mnie na kilka lat, nie daj Boże, jak Szymona Kołeckiego. Chciałbym od stycznia wrócić do zajęć ze stuprocentowym zdrowiem. "Wszyscy się mylą, tylko nie urzędnicy i prezesi" Kasabijew cieszył się również, że powiodło się przynajmniej Adrianowi Zielińskiemu - triumfatorowi piątkowej rywalizacji w wadze 85 kg. Skrytykował też działania związku. Wobec Zielińskiego Polski Związek Podnoszenia Ciężarów prowadzi postępowanie dyscyplinarne. Sztangista naraził się związkowi tym, że poza oficjalnym programem szkoleniowym wyjechał do Osetii Południowej, gdzie trenował indywidualnie, w towarzystwie Kasabijewa właśnie. Media w sobotę cytowały Zielińskiego, który przyznał, że nie wyklucza zmiany obywatelstwa i - tym samym - narodowej federacji. - Jeśli mówiłem, że plus za sukces Ilina, to góra diamentów i góra radości za sukces Adriana. Przygotowywaliśmy się razem w Gruzji i jego zwycięstwo pokazało, że to był dobry pomysł. Wychodzi na to, że nie było sensu przeszkadzać Adrianowi w przygotowaniach, a tymczasem dostawaliśmy pisma ze związku i innych struktur sportowych, że musimy robić tak i tak, a trenować tu i tu. Trenerzy w tych decyzjach byli odsunięci na drugi plan. Wszyscy się mylą, tylko nie urzędnicy i prezesi. Oby w przyszłości nie było takich problemów - wyraził nadzieję.
Zwrócił także uwagę, że "ciężarowcy takiego poziomu, jak Adrian, otrzymują propozycje z wielu federacji". - Aczkolwiek nie wyobrażam sobie, aby taki mistrz jak Adrian Zieliński przez niekompetentnych ludzi zmienił swój ukochany kraj na inny - przyznał Kasabijew. Drugi z braci Zielińskich dziewiąty W sobotni wieczór w kat. 94 kg, ale w grupie B, startował młodszy brat Adriana Zielińskiego, Tomasz. Uzyskał 385 kg i uplasował się na dziewiątej lokacie. Jak zaznaczył o cztery kilogramy poprawił swój rekord życiowy w rwaniu (175 kg), ale znacznie słabiej spisał się w podrzucie. - Nie zdołałem tu wyrównać najlepszego osiągnięcia, czyli 215 kg (zakończył na 210 kg - red.). Miałem problemy z żołądkiem i już na rozgrzewce nie czułem się najlepiej - powiedział 22-latek z Mroczy.
Autor: dp / Źródło: PAP