Urugwaj przegrał z Francją 0:2 i na ćwierćfinale zakończył swoją przygodę w mistrzostwach świata. Rewelacyjnie spisująca się do piątkowego spotkania ekipa z Ameryki Południowej miała swoje okazje. Najlepszej nie wykorzystał Diego Godin, który fatalne pudło zaliczył jeszcze w pierwszej połowie.
Jest obrońcą. Wybitnym, co udowodnił chociażby podczas tego turnieju. Nikt nie wymaga od niego, żeby wyręczał napastników i strzelał gole dla swojego zespołu, ale on sam nie raz pokazał, że robić to potrafi.
Szans szuka przy stałych fragmentach gry. Zaskoczeniem nie było więc, gdy w pierwszej połowie, przed rzutem wolnym, podreptał w pole karne Francuzów z nadzieją, że doprowadzi do remisu.
Sytuacja wydawała się być wymarzona. Po strzale głową Martina Caceresa i kapitalnej interwencji bramkarz Hugo Llorisa piłka spadła mu pod nogi. Obrońcy naciskali, w ostatnim momencie przeszkadzał też francuski bramkarz, który jakimś cudem zdążył się podnieść. Godinowi rzucił się pod nogi, więc ten był zmuszony szukać luki między jego rękami a poprzeczką. Przesadził z siłą. W bramkę nie trafił.
#Godin hit the breaks instead of accelerator #Worldcup #URU #URUFRA pic.twitter.com/d56h9DUdC7
— Nikhil (@nikhilsureka) 6 lipca 2018
To była najlepsza okazja Urugwaju w tym spotkaniu. Po przerwie Francuzi otrzymali w prezencie drugiego gola po fatalnym błędzie bramkarza Fernando Muslery, który przepuścił do siatki uderzenie w środek Antoine'a Grizemanna. O awans Trójkolorowi byli już spokojni.
"Walczyli jak lwy"
Urugwajczycy żegnają turniej. Dla kilku zawodników ich złotego pokolenia było to ostatnie spotkanie mistrzostw świata w karierze. Należy do nich już 32-letni Godin. Po spotkaniu kapitan Urugwajczyków podziękował swoim partnerom z zespołu za całe mistrzostwa.
- Byliśmy drużyną, która dawała z siebie wszytko, zarówno podczas przygotowaniach jak i w samych meczach. Jestem za to swoim kolegom wdzięczny. I dumny, bo walczyli jak lwy - przyznał po końcowym gwizdku.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl