Środa, 16 września 14-letniego Mateusza z Gdańska chorego na ADHD policjanci potraktowali jak potencjalnego przestępcę. Chcąc doprowadzić go do ośrodka wychowawczego wtargnęli do rodzinnego domu nad ranem i wyprowadzili w kajdankach. Matka, która sama wnioskowała o umieszczenia dziecka w placówce jest oburzona.
14-latek od długiego czasu sprawiał poważne problemy wychowawcze. Awanturował się, bił i kradł. Kobieta nie radząc sobie z opieką nad chłopcem z ADHD i chcąc zapewnić mu lepszy rozwój zgłosiła się do sądu. Ten podjął interwencję, ale kilka miesięcy później. Kobieta nie została o tym poinformowana.
Policjanci po prostu tylko wykonywali polecenie sądu. Zachowali się tak, jak powinni. Może to szokować, ale takie są zasady. Magda Michalewska, rzecznik KMP w Gdańsku
W sposób brutalny zabrano mi syna. Nie pozwolono mu zabrać wszystkich, potrzebnych rzeczy. Mateuszowi dano pięć minut. Potem wyprowadzono z domu w kajdankach Beata Kowalska, matka Mateusza
"Wyrwali go o 5.30 i zakuli w kajdanki"
Do przejęcia chłopca doszło w skandalicznych okolicznościach. - W środę o 5:45 weszła do mieszkania policja, moja mama była w domu, bo ja pracuję na noce na recepcji, no i zabrano mi syna - mówi Beata Kowalska, matka chłopca. Jednak policja nie ma sobie nic do zarzucenia. - Policjanci po prostu tylko wykonywali polecenie sądu - mówi Magda Michalewska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Dodaje, że policjanci zachowali się tak, jak powinni. - Może to szokować, ale takie są zasady - przekonuje.
Sprawa trafiła do rzecznika
Matka jest oburzona. - W sposób brutalny zabrano mi syna. Nie pozwolono mu zabrać wszystkich, potrzebnych rzeczy. Mateuszowi dano pięć minut. Potem wyprowadzono z domu w kajdankach - denerwuje się.
Nie rozumie jak urzędnicy mogli dopuścić do tak kuriozalnej sytuacji. Jak tłumaczy, kiedy tylko dotarła do domu próbowała odnaleźć chłopca i zlokalizować miejsce w którym został umieszczony. - Dzwoniłam na komisariat we Wrzeszczu, dzwoniłam na 997, dzwoniłam na 112, dzwoniłam do telefonu zaufania na Okopową, nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć do godz. 12, gdzie jest moje dziecko - mówi z żalem.
Teraz Beata Kowalska szuka pomocy u rzecznika Praw Dziecka. Choć przyznaje, że Mateusz to trudny nastolatek, to nie rozumie jednak dlaczego w sytuacji, kiedy prosiła o pomoc w wychowaniu syna, sąd i policja postąpiła tak drastycznie.