Poniedziałek, 19 października Cztery lata temu 11-letni Marcin zginął pod kołami samochodu. Prowadził ksiądz, ten sam, który dwa lata wcześniej udzielał chłopcu pierwszej komunii. Choć duchowny został uniewinniony przez sądu dwóch instancji, rodzice Marcina walczą dalej. Teraz sprawą zajmie się już Sąd Najwyższy.
Feralnego dnia w 2005 roku Marcin jechał rowerem przez Konarzyce. Kiedy przejeżdżał obok swojej szkoły, uderzył w niego samochód. Jak się okazało, chłopca staranował ksiądz z jego parafii.
Wątpliwości wokół tego wypadku narosło wiele. Policjanci nie stworzyli szkicu z miejsca zdarzenia. Nie zbadali także krwi księdza, co jest obowiązkowe, kiedy są ranni lub ofiary. Rodzice dziecka zaczęli podejrzewać, że funkcjonariusze tego nie zrobili, bo sprawca jest duchownym.
O decyzji sądu powiedział TVN24 Adam Kozub z prokuratury Okręgowej w Białymstoku. - Sąd mógł podjąć każdą decyzję, doszedł do wniosku, że ten zebrany w sprawie materiał dowodowy jest niewystarczający do skazania - wyjaśnił prokurator.
"Temida jest ślepa"
W toku postępowania prokuratura ustaliła natomiast, że ksiądz prowadził z ręką w gipsie oraz przekroczył dozwoloną prędkość. Rodzice ofiary przestrzegają przed ignorowaniem tych informacji. - Nie można wydawać tego typu sądów, że kierowca nieznacznie przekroczył przepisy, nieznacznie przekroczył prędkość. Można na przykład nieznacznie zgwałcić? Nieznacznie zabić? Jest albo winien, albo nie winien. Ja wiem, że Temida jest ślepa! I prawidłowo! Nie powinna widzieć człowieka, tylko jego czyny! - mówi oburzony pan Romuald, ojciec Marcina.
Sąd Najwyższy
Rodzice przed sądem przegrali dwukrotnie - ksiądz został uniewinniony. Walczą jednak dalej. W kolejnej instancji sprawą zająć się może Sąd Najwyższy. Na razie data rozpoczęcia procesu nie jest jednak znana. Rodziców to nie zraża. - Nieważne czy to będzie trwało miesiąc, dwa, pół roku, rok. Ważne, że jednak ta sprawa wejdzie na tę wokandę i zostanie rzetelnie rozpatrzona - mówi pan Romuald.