Piątek, 11 września Były funkcjonariusz SB kontra były działacz podziemia. Wacław Kuropatwa w latach 80. działał w opozycji i był nękany przez bezpiekę. Dziś - jak mówi - historia śmieje mu się w twarz: został pozwany do sądu przez byłego esbeka za publikowanie informacji o jego przeszłości.
W jednym z toruńskich sądów naprzeciwko siebie usiedli były funkcjonariusz komunistycznej Służby Bezpieczeństwa Bronisław S. i były działacz opozycji Wacław Kuropatwa. Oskarżał ten pierwszy, tłumaczyć się musiał ten drugi. - To jest paradoks historii, śmiech historii, drwina. To jest jedyny znany mi przypadek, kiedy były funkcjonariusz służb oskarża opozycjonistę byłego - mówi pan Wacław.
Dumny ze służenia ludziom
To że służyłem ludziom, to jestem dumny z tego. Strzegłem porządku i bezpieczeństwa. Przed bandytami, złodziejami i innymi. esbek
Bronisław S. wytoczył mu proces, bo poczuł się urażony ujawnieniem pewnych faktów dotyczących jego przeszłości. Przeszłości, której - jak sam podkreśla - się nie wstydzi. - To, że służyłem ludziom, to jestem dumny z tego. Strzegłem porządku i bezpieczeństwa. Przed bandytami, złodziejami i innymi - mówi.
Ci inni to m.in. pan Wacław. W latach 80. w Toruniu działał w opozycji i pracował w podziemnym wydawnictwie. Był również sygnatariuszem listu o uwolnienie więźniów politycznych. - Za podpisanie tego listu byłem przesłuchiwany, grozili mi, że mnie wyrzucą z szóstego piętra komendy na Grudziądzkiej przez okno - opowiada pan Wacław.
Od paru lat tę i podobne historie publikuje w internecie. Na założonej przez siebie stronie internetowej zaczął opisywać sylwetki byłych funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa. Stąd też jego dzisiejsze kłopoty.
SB-man obraźliwy?
Bronisławowi S. opis jego osoby się nie spodobał. Obraziło go przede wszystkim sformułowanie "SB-man", które kojarzy mu się z "SS-manem". Dlatego wytoczył sprawę cywilną panu Wacławowi.
Pan Wacław przyznaje - nigdy nie przypuszczał, że historia zatoczy tak błędne koło. I że stanie przed sądem za to, że opisuje byłych prześladowców. Podkreśla też, że skojarzenie SB-mana z SS-manem jest błędne. - Mnie się kojarzy z kongres-manem, biznes-manem, sports-manem itd. itp. Czyli oznacza po prostu człowieka z SB. Jeżeli to go obraża, to znaczy, że ma złe zdanie o Służbie Bezpieczeństwa - tłumaczy.
Bronisław S., choć sam jest oskarżającym, a nie oskarżanym, zabiegał o to, by rozprawa nie była jawna. Nie zgadza się pokazać twarzy przed kamerą. Próbuje przekonywać, że sam jest w tej chwili prześladowany. - To nie jest żadne państwo prawa - tylko państwo bezprawia. Trzeba byłych funkcjonariuszy zgnoić! To inkwizycja ścigała tak, jak się nas ściga - żali się.
Wyrok na razie nie zapadł. Pan Wacław ma nadzieję, że pozew zostanie oddalony. I tym samym ucichnie chichot historii.