Waldemar Sobota zadebiutował w Belgii. Były piłkarz Śląska Wrocław zagrał dwadzieścia minut w wygranym przez jego Club Brugge meczu z SK Lierse 4:1. Polak miał jednak pecha, bo tuż po wejściu na murawę, rywale przeprowadzili rajd jego stroną boiska po którym strzelili gola.
Trener ekipy z Brugii, Juan Carlos Garrido desygnował do gry Sobotę w 69. minucie. Wówczas na stadionie Jana Breydela gospodarze prowadzili 2:0 po golach Maxima Lestienna i Jespera Jorgensena.
Pech Soboty
Piłkarz zmienił Izraelczyka, Liora Rafaelova. Niestety tuż po wejściu na murawę 26-latka padła bramka kontaktowa dla gości. Mimo że Brugge strzelił jeszcze dwa gole (autorstwa Toma De Suttera), to Polak nie miał miał w nich żadnego udziału. W pozostałych fragmentach spotkania piłkarz był niewidoczny, w przeciwieństwie do Lestienna, który zaliczył jeszcze dwie asysty.
- Trener powiedział mi, żebym nie bał się rajdów moją stroną boiska. Niestety nie otrzymywałem zbyt wielu podań, na dodatek w pierwszej akcji po wejściu na murawę moją stroną została przeprowadzona akcja, po której rywal zdobył gola. Na szczęście dołożyliśmy potem dwa trafienia, więc możemy być zadowoleni z wyniku - skomentował na gorąco swój debiut Sobota.
Potrzeba czasu
W następnej kolejce piłkarzy Garrido czeka szlagierowo zapowiadające się starcie z Anderlechtem.
- Spodziewam się, że przed nami dużo trudniejsze zadanie do wykonania. Ja odbyłem raptem kilka treningów z zespołem, dlatego potrzebuję czasu, aby znaleźć automatyzm w mojej grze - stwierdził Sobota.
Po siedmiu meczach Jupiler Leaugue Club Brugge zajmuje 2. miejsce w tabeli. Piłkarze hiszpańskiego szkoleniowca mają na swoim koncie pięć zwycięstw i dwa remisy.
Autor: lukl/kris / Źródło: sport.tvn24.pl