|

"Zsyłka" za miasto, zaświadczenia o karmieniu piersią. Prezes Jaki: zeznania na mnie były kupowane

Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Źródło: TVN24

Przestrzeganie prawa o równym traktowaniu w zatrudnieniu czy w zakresie rozwiązywania umów o pracę bez wypowiedzenia - o to między innymi wnosi Państwowa Inspekcja Pracy po kontroli w Wodociągach i Kanalizacji w Opolu. Dla pracowników, którzy oskarżają prezesa Ireneusza Jakiego o mobbing, zalecenia PIP to dowód, że w spółce dochodziło do nieprawidłowości. Ale prezes spółki nie zgadza się z wytycznymi PIP, niektóre nazywa "kuriozalnymi".

Artykuł dostępny w subskrypcji

Państwowa Inspekcja Pracy wydała tak zwane zarządzenia pokontrolne na początku lutego. Zdaniem inspektorów, że w spółce Wodociągi i Kanalizacja w Opolu dochodziło do naruszeń praw pracowniczych. Chodzi m.in. o przypadki dyskryminacji ze względu na płeć, rozwiązywania umów o pracę bez wypowiedzenia czy do wypłacania nierównych wynagrodzeń. Każde ze swoich zaleceń Państwowa Inspekcja Pracy szczegółowo uzasadnia w przesłanym spółce dokumencie.

Prezes Ireneusz Jaki nie zgadza się z wytycznymi, niektóre nazywa "kuriozalnymi". Zapowiada wysłanie inspektorom swoich uwag. Twierdzi, że pracownicy otrzymywali wynagrodzenia za zeznania przeciwko niemu w PIP, do której sam zgłosił się z wnioskiem o kontrolę po tym, jak został przez pracowników oskarżony o mobbing. Wyniki tej kontroli, jak pisaliśmy w tvn24.pl, nie były po jego myśli.

"Odesłano mnie do pilnowania drukarki"

W pierwszym punkcie w swoich zarządzeniach pokontrolnych PIP wnosi o "równe traktowanie pracowników w zatrudnieniu". W uzasadnieniu można przeczytać, że "równe traktowanie w zatrudnieniu oznacza niedyskryminowanie w jakikolwiek sposób bezpośrednio lub pośrednio". Inspekcja przypomina, że nie wolno dyskryminować m.in. ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne.

W trakcie kontroli ustalono, że pracodawca naruszył opisane wyżej regulacje w zakresie równego traktowania w zatrudnieniu ze względu na płeć. Inspektorzy ustalili to na podstawie analizy dokumentacji związanej z korzystaniem przez kobiety z uprawnień rodzicielskich.

Ireneusz Jaki, prezes Wodociągów i Kanalizacji
Ireneusz Jaki, prezes Wodociągów i Kanalizacji
Źródło: TVN24

"Z ogólnej liczby 19 pracownic korzystających w okresie w okresie styczeń 2015 r. - kwiecień 2022 r. z uprawnień związanych z macierzyństwem, aż w przypadku 11 pracownic dokonano zmian stanowisk. (...) Łącznie w tym okresie przeprowadzono 22 zmiany stanowisk pracy (w przypadku niektórych kobiet kilka razy zmieniano stanowisko). Wszystkie zmiany odbyły się w trybie porozumienia zmieniającego, następującego bezpośrednio bądź w krótkim czasie po powrocie do pracy (najczęściej po wykorzystaniu jeszcze zaległego urlopu wypoczynkowego). Co prawda do zmiany stanowisk dochodziło w drodze porozumienia stron, jednakże przesłuchani na tą okoliczność świadkowie wskazują, że porozumienia te były podpisywane pod presją ze strony pracodawcy" - napisali inspektorzy.

- Wróciłam po macierzyńskim do pracy. W dzień powrotu okazało się, że jestem odesłana do zadań, które są poniżej moich kwalifikacji. Miałam stanowisko specjalistki, a odesłano mnie, mówiąc oględnie, do pilnowania drukarki. Owszem, za tę samą pensję. Ale przecież miałam kierunkowe wykształcenie i zatrudniono mnie na konkretne stanowisko - mówi Wiktoria, pracownica WiK. - Tak było nie tylko z młodymi matkami. Prezes degradował pracowników według swojego widzimisię. Oczywiście zarzuca nam się, że wymyśliłyśmy mobbing z powodów politycznych. Jestem osobą o poglądach konserwatywnych. Dlaczego miałabym to robić?

Paulina: - Prezes nie lubił kobiet w ciąży, bo będą chodzić na zwolnienia. Słyszałyśmy, jak mówił, że jak któraś zajdzie w ciążę, to nie ma powrotu do tego działu. I jak wracały, to okazywało się, że są przeniesione.

Wiktoria: - My to podpisywałyśmy, bo zależało nam na pracy. To była sytuacja bez wyjścia. Albo tak, albo zwolnienie.

Ireneusz Jaki, prezes WiK: - Jeśli chodzi o sprawę kobiet wracających po urlopie macierzyńskim, żadna z kobiet, z którymi zawarto porozumienia stron (a więc za zgodą pracownic) zmieniające ich stanowiska czy podległości służbowe, nie straciła na wynagrodzeniu. Zawsze te wynagrodzenia wzrastały, a nadto zawsze były to stanowiska równorzędne z zajmowanym przez daną pracownicę stanowiskiem przed rozpoczęciem urlopu lub stanowiska odpowiadające kwalifikacjom pracownicy. 

I dodaje: - Struktura i praktyka w firmie była taka, że propozycje w tym zakresie składali kierownicy działów, następnie akceptowali dyrektorzy pionów i na końcu zarząd. Ja się tą sprawą nie zajmowałem.

Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Źródło: tvn24.pl

"Zsyłka"

Kontrola PIP wykazała również, że w sposób dyskryminujący przenoszono pracowników do Kosorowic, miejscowości oddalonej o 21 kilometrów od miejscowości, w której znajdują się inne budynki spółki.

"Najbardziej rażącym przykładem takich działań, opisanych w protokole z kontroli, jest przypadek przeniesienia pracownicy (...) do pracy do oczyszczalni ścieków w Kosorowicach. Na podstawie zeznań świadków ustalono, iż pracownica nabyła uprawnienia emerytalne, ale nie zamierzała przechodzić jeszcze na emeryturę. Zgodnie z zeznaniami świadków przeniesiono pracownicę pomimo wiedzy, że ta nie posiada prawa jazdy, a dojazd do oczyszczalni w Kosorowicach środkami komunikacji publicznej jest bardzo utrudniony. Dodatkowo świadkowie wskazali, że Prezes Jaki i Wiceprezes Filipowski mieli zakazać dowożenia pracownicy do Kosorowic przez innych pracowników Spółki. Ta sytuacja zgodnie z zeznaniami świadków, zmusiła pracownicę do przejścia na emeryturę. W protokole z kontroli opisano również inne przypadki przenoszenia pracowników pomiędzy obiektami Spółki" - czytamy w wystąpieniu PIP.

Andrzej: - Zsyłka paraliżowała pracę naszych działów. Jeśli ktoś podpadł prezesowi, szedł na zesłanie do Kosorowic. Ja też przez jakiś czas pracowałem w Kosorowicach za karę. Za co byłem ukarany? Nie wiem, musiałem czymś podpaść. Wystarczył drobiazg. Paradoks polega na tym, że wiele osób miało tam w końcu spokój od wybuchów prezesa.

Paulina: - Najbardziej żal było mi pracowniczki, która tuż przed przejściem na emeryturę została ukarana zsyłką. Prezes przeniósł ją do Kosorowic bez żadnej uzasadnionej potrzeby. Ta pani nie miała prawa jazdy, prezes zakazał pracownikom podwozić ją do pracy. Musiała jeździć różnymi środkami transportu, była w pracy już o siódmej rano, choć wszyscy zaczynali o ósmej. Mimo to nie mogła skończyć pracy godzinę wcześniej.

machaj 1
Ireneusz Jaki, prezes Wodociągów i Kanalizacji w Opolu o swoim zawieszeniu podczas konferencji 18 października
Źródło: TVN24

Prezes Jaki odpiera te zarzuty: - Po pierwsze w Kosorowicach jest część naszej firmy. To, że pracują tam ludzie, jest naturalne. Ponadto z prostej analizy struktury firmy wynika, że Kosorowice nigdy mi nie podlegały, zawsze była to kompetencja wiceprezesów. Więc to oczywista nieprawda. Do tego każda taka czynność odbywa się formalnie. Więc jakby pani była uprzejma podesłać dokument z przeniesieniem podpisany przeze mnie, to łatwiej mógłbym się do tego odnieść.

Kto ile zarabiał

Inspektorzy przywołują też kwestię nierównego traktowania w kontekście wynagrodzeń.

"Analiza wynagrodzeń pracowników wykazała, że wynagrodzenia osób zajmujących kierownicze stanowiska obarczone są bardzo dużymi dysproporcjami. Jak ustalono, różnica w wysokości wynagrodzenia w tej grupie pracowników w niektórych przypadkach była prawie dwukrotna. Biorąc pod uwagę wynagrodzenie i premie regulaminowe, różnice te były jeszcze większe. Dysproporcja jeśli chodzi o wynagrodzenie i przyznawane świadczenia była widoczna również w innych grupach pracowników".

Jeden z takich przykładów dotyczył pracownicy, której - jak pisze PIP - "pracodawca (pomimo braku wykształcenia kierunkowego) przyznał wynagrodzenie w kwocie wyższej niż w przypadku innych pracowników działu, w którym była zatrudniona. Po okresie ponad roku od zatrudnienia pracownica (pomimo najmniejszego stażu pracy w tym dziale) otrzymywała najwyższe wynagrodzenie".

Ireneusz Jaki
Ireneusz Jaki o swoim odwołaniu z funkcji prezesa (wypowiedź z 8 listopada 2022 roku)
Źródło: TVN24

Z kolei inna pracownica miała po kilku latach pracy w dalszym ciągu otrzymywać najniższe wynagrodzenie spośród pracowników działu.

Prezes Jaki: - W wystąpieniu nie przywołano - oprócz powyższych ogólnikowych tez - ani jednego konkretnego przypadku. Zaprzeczam, żeby takie duże dysproporcje wynagrodzeń miały miejsce. Natomiast różnice w wynagrodzeniach kadry kierowniczej były, są i będą, gdyż zależne są nie tylko od samego faktu zajmowania kierowniczego stanowiska, ale też od specyfiki działu zarządzanego przez danego kierownika, zakresu jego obowiązków, liczby podległych pracowników, obciążenia pracą nadzorowanego przez danego kierownika czy dyrektora działu.

O pracownicy, która przez kilka lat zarabiała najmniej w całym dziale, mówi: - Zupełnie kuriozalne i nieprawdziwe jest przywołanie przypadku jednej z pracownic działu, która w ocenie kontrolujących miała otrzymywać nawet po kilku latach pracy w spółce najniższe wynagrodzenie w dziale. Tymczasem wynagrodzenie tej pani stale i sukcesywnie rosło, od 2 800 złotych w lipcu 2018 roku do 4 650 złotych w październiku 2022 roku.

Pracownicy w rozmowach z inspektorami relacjonowali, że roczne nagrody dla kierowników wynosiły po 1000 lub 2000 zł brutto, podczas gdy prezes wypłacał jednorazowe nagrody kilkukrotnie wyższe. Według ich informacji miało być to nawet 20 tys. zł "na głowę".

W protokole pokontrolnym inspektorzy uznali jednak, że akurat z tego faktu nie można czynić zarzutu: "Z uwagi na uznaniowy charakter nagród nie stwierdzono, by doszło do naruszenia regulacji WW.ZUZP".

Inspektorzy stwierdzili również, że pracodawca nie dokonuje niezbędnych konsultacji dotyczących zagadnień związanych z bezpieczeństwem i higieną pracy z działającymi w zakładzie organizacjami związkowymi.

Prezes Jaki odpiera ten zarzut: - Dotychczasowa praktyka w spółce przeczy takiej tezie. Wszystkie działania istotne dla spółki, zwłaszcza w kontekście bezpieczeństwa i higieny pracy jej pracowników, były konsultowane w załogą. Niech za przykład posłużą działania wdrożone przez pracodawcę, w tym szereg zarządzeń czy poleceń prezesa zarządu w czasie pandemii COVID-19. Spółka w tym zakresie mogłaby służyć za wzór niezwykłej ochrony pracowników, wdrażanej w porozumieniu z załogą i ich przedstawicielami. Z całą stanowczością stwierdzam, że z wszystkimi związkami zawodowymi działającymi w spółce na bieżąco i regularnie konsultowana była każda istotna kwestia związana w funkcjonowaniem naszego przedsiębiorstwa. Na co oczywiście jest niezbędna dokumentacja.

Ireneusz Jaki odwołany ze stanowiska prezesa WiK w Opolu (materiał z 8 listopada 2022 roku)
Źródło: TVN24

Sytuacja w spółce ma być naprawiana przez sprawcę

- Wnioski pokontrolne PIP potwierdzają, że pracownicy mówili prawdę o zachowaniach prezesa Jakiego. PIP przebadała aż dwie trzecie pracowników, wnioski z tego badania są drastyczne. Młode matki przez lata były poddawane dyskryminacji, przenoszeniu na inne stanowiska, jedna z nich musiała nawet przynieść zaświadczenie o karmieniu piersią. Prezes broni się, mówiąc, że ja prowadzę z nim wojnę polityczną, tymczasem raport inspekcji pracy pokazuje, jak jest naprawdę. Miasto Opole ma dziewięć spółek, a tylko w tej jednej dochodzi do takich sytuacji - mówi Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola.

I dodaje: - W mojej opinii działania prokuratury wobec zawieszonych członków zarządu Sebastiana Paronia i Agnieszki Maślak [usłyszeli zarzuty za nieprawidłowości przy przetargu na prąd - red.] wyglądają jak zasłona dymna dla mobbingu. Zarząd ma obowiązek zastosowania się do zaleceń pokontrolnych. To pokazuje dramat, w którym jesteśmy, bo potwierdzone przypadki dyskryminacji czy mobbingu mają być naprawiane przez samego sprawcę. To wygląda jak pomysł na tortury. Chcę podkreślić, że to efekt postawy Państwowego Funduszu Rozwoju [PFR to jeden ze wspólników w WiK - red.], który ma ten raport, wie, co się w spółce dzieje, a blokuje odwołanie prezesa i nie zatrzymuje tych fatalnych praktyk. PFR nie przejmuje się, że pracownikom dzieje się krzywda, broni natomiast członka rodziny europosła Zjednoczonej Prawicy.

Paweł Kawecki, członek zarządu WiK Opole: - My nie mamy żadnych uwag co do wystąpienia PIP, pan prezes Jaki w tej kwestii się z nami nie zgadza. Uważamy, że opisane sytuacje się wydarzyły i nie powinny mieć miejsca. Dołożymy wszelkich starań, żeby się nie powtarzały.

Paweł Kawecki
Paweł Kawecki o odwołaniu prezesa WiK w Opolu (wypowiedź z 8 listopada 2022 roku)
Źródło: TVN24

Jaki: Dochodziło do korupcji

- Sąd uchylił kolejne decyzje dotyczące mojego zawieszenia, wskazując na ich bezprawność, a rada nadzorcza sama cofnęła swoją decyzję o moim odwołaniu, widząc swoją kompromitację - podkreśla prezes Ireneusz Jaki. Jego zdaniem pracownicy zeznawali na jego niekorzyść w PIP w zamian za podwyżki. - Pokazałem na konferencji już na twardych liczbach, jak były kupowane zeznania przeciwko mnie w PIP - twierdzi.

Pracownicy: - Sprawę badał GIP i nic takiego nie miało miejsca. Prezes chyba wierzy, że kłamstwo powtórzone wiele razy stanie się faktem.

Ireneusza Jakiego broni w publicznych wystąpieniach jego syn - europoseł i były wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.

- Okazało się, że podczas kontroli PIP dochodziło do korupcji przy kupowaniu zeznań przeciwko ojcu, w czasie gdy bezprawnie był zawieszony. Jest już decyzja sądu w tej sprawie. Ojciec pokazał na to twarde dowody na konferencji prasowej. Wszyscy, co zeznawali przeciwko niemu, dostali nagrody albo podwyżki. A ci, co nie chcieli, byli pomijani - stwierdza Patryk Jaki. I podkreśla: - Więc jak mam informacje o możliwym przestępstwie, to mam obowiązek o tym poinformować. Decyzje kolejnych sądów są jednak po stronie mojego ojca w tej sprawie. Wobec czego moje zaangażowanie publiczne jest oczywiste i nigdy nie było ukrywane. Ojciec jest ofiarą pomówień i zemsty za to, że wykrył ogromną aferę i sądy po kolei potwierdzają, że miał rację w tej sprawie, zarówno w sprawach cywilnych, jak i karnych - zaznacza.

Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Źródło: TVN24

Kilka tygodni temu Interia podała, że Patryk Jaki interweniował w sprawie ojca u Katarzyny Łażewskiej-Hrycko, Głównej Inspektor Pracy.

O to spotkanie Patryka Jakiego z szefową GIP zapytaliśmy Juliusza Głuskiego, rzecznika prasowego GIP. Europoseł, jak przekazał nam rzecznik, miał być "zainteresowany pracami Urzędu". W oficjalnej odpowiedzi czytamy: "Uprzejmie informuję, że Główny Inspektor Pracy pełniąc funkcje publiczno-prawne jest zobowiązany do odbywania spotkań z osobami zainteresowanymi pracami Urzędu, w szczególności pełniącymi funkcje publiczne".

I dalej: "Europoseł Patryk Jaki odwiedził Urząd i odbył spotkanie z Szefową Urzędu, w ramach którego przekazano Panu Posłowi informacje o kompetencjach Urzędu oraz zasadach przeprowadzania czynności kontrolnych przez inspektorów pracy. Poseł otrzymał również informacje, że każdy inspektor pracy zgodnie z jego ustawowym umocowaniem ma charakter samodzielnego podmiotu dokonującego czynności kontrolnych w oparciu o zebrany materiał faktyczny oraz posiadane doświadczenie i wiedzę". Rzecznik przekonuje, że "Państwowa Inspekcja Pracy, podejmując się jakichkolwiek czynności służbowych, musi być wolna od podejrzeń związanych ze stronniczością lub wpływami politycznymi".

W październiku nieoczekiwanie nastąpiła druga kontrola. Tym razem sprawę w WiK Opole badali warszawscy inspektorzy z Głównego Inspektoratu Pracy. Dotarliśmy do protokołu kontroli. Ma ponad 230 stron, składa się m.in. z relacji przesłuchiwanych świadków, pytanych głównie o to, czy odczuwali jakiekolwiek naciski na składanie niekorzystnych dla prezesa zeznań. Niektórzy pracownicy twierdzą, że otrzymywali od kierownictwa maile, w których była wywierana na nich presja, by stawiać prezesa w negatywnym świetle.

Końcowych wniosków z tej kontroli na razie nie ma. "W sprawie WiK w Opolu, zważywszy na zgłaszane nieprawidłowości przez różne środowiska, podjęto decyzję o dokonaniu wnikliwej analizy i zastosowaniu adekwatnych środków prawnych leżących w kompetencjach inspektora pracy. Nie zakończyły się jednak jeszcze odrębne postępowania związane z kontrolą. Kiedy wszystko się już zakończy, będziemy o tym informować" - przekazał nam Juliusz Głuski, rzecznik prasowy GIP.

Ireneusz Jaki
Ireneusz Jaki o swoim odwołaniu z funkcji prezesa (wypowiedź z 8 listopada 2022 roku)
Źródło: TVN24

Zawieszony, odwołany, przywrócony

Sytuację w opolskiej spółce opisujemy od lipca 2022 roku. Pracownicy WiK Opole oskarżyli prezesa Ireneusza Jakiego o wieloletni mobbing i łamanie praw pracowniczych.

Prezes Jaki od początku zaprzecza tym zarzutom, twierdzi, że są one nagonką, bo ujawnił nieprawidłowości w przetargu na energię elektryczną. Jako sprawców mobbingu wskazał z kolei wiceprezesów Agnieszkę Maślak i Sebastiana Paronia, zatrudnionych w połowie 2021 r. z nadania prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego. Jednocześnie obojgu prokuratura postawiła zarzuty o niegospodarność w sprawie przetargu na energię elektryczną.

Zarówno jedna, jak i druga strona złożyła zawiadomienia do prokuratury w sprawie mobbingu. Trwają przesłuchania, na razie nikomu nie postawiono zarzutów. Prezes Ireneusz Jaki był zawieszony przez radę nadzorczą, a potem odwołany, ale te decyzje za każdym razem były uchylane przez sąd. Ostatecznie w lutym wrócił do pełnienia swojej funkcji.

Imiona bohaterów zostały zmienione

Czytaj także: