Premium

Milczenie Gökhana. I jedno skrzyżowanie jak cała Turcja, podzielone równo na pół

Zdjęcie: Yavuz Ozden/ dia images / Getty Images

To już ostatnie chwile, które Turcy mają na zastanowienie się, w jakim kraju chcą żyć. Autorytarnym czy demokratycznym. Zorientowanym na Zachód czy współpracującym z Rosją. Konserwatywnym czy laickim. Zarządzanym przez charyzmatycznego polityka czy nigdy niepodnoszącego głosu księgowego. To najwyraźniej trudny wybór - jak widać po wynikach pierwszej tury i sondażach. W wyścigu o fotel prezydenta obaj kandydaci ciągle mają szanse.

Gökhan Özbek ma syna. Nastolatka. Mógłby go wziąć na wycieczkę do Kapadocji. To tylko cztery godziny jazdy samochodem, a jakby zupełnie inny świat: zamiast nowoczesnych wieżowców - wykute w skale miasteczko. Zamiast spalin unoszących się nad stolicą - dryfujące po niebie balony. Zamiast hałasu, korków, tłoku - cisza i spokój.

Mogliby też wsiąść do nocnego pociągu. Zasnąć w Ankarze, a obudzić się w raju. Piaszczyste plaże, rozpieszczające słońce, widok na góry. Nie bez powodu Antalya to jedno z dziesięciu najczęściej odwiedzanych przez turystów miast na świecie. Mogliby przejść wybrzeżem, pozbierać muszle (podobno chłopak jest spostrzegawczy), pogadać o życiu i po wszystkim napić się dla ochłody ayranu.

Mogliby też odwiedzić starożytne miasto Termessos. W końcu lekcja historii przyda się każdemu nastolatkowi. Gökhan Özbek stanąłby na szczycie ruin antycznego teatru i z dumą powiedział, że Homer pisał o tym miejscu w "Iliadzie". Heros, który dosiadał uskrzydlonego konia Pegaza, miał zmusić mieszkańców Termessos do poddania się. Przeleciał więc nad górami na Pegazie i zrzucił na buntowników kamienie.

Gökhan Özbek mógłby tak wymieniać i wymieniać. Chciał zabrać syna wszędzie. Problem w tym, że nie może.

Od kilku miesięcy ma zakaz opuszczania stolicy. Dwa razy w tygodniu musi meldować się na komisariacie. Ma za sobą kilka nocy w areszcie i wyrok - 11,5 miesiąca bezwzględnego więzienia. - Jeszcze niewykonany, bo się odwołałem do wyższej instancji i do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. I czekam. Czy jest szansa na uniewinnienie? Wątpię. Nie w tym kraju, nie za tego prezydenta. Ale zawsze to jakiś sposób na odłożenie w czasie odsiadki - mówi. Dzięki temu może zabierać syna chociaż na wycieczki po Ankarze.

Niby jestem więc wolny. Ale bardzo dobrze czuję, jak władza zrzuca na buntowników kamienie 

Turcja nawet geograficznie jest podzielona. Leży częściowo w Europie (graniczy z Bułgarią i Grecją), częściowo w Azji (sąsiaduje z arabską Syrią, Irakiem i Iranem oraz z kaukaską Gruzją)tvn24.pl

Puk, puk

Policja pierwszy raz zapukała do jego domu w lutym. Cały świat żył wtedy tym, co działo się na południu Turcji. W trzęsieniu ziemi pod gruzami zginęło blisko 50 tysięcy ludzi. Domy waliły się, jakby były z kart. Później dla wszystkich stanie się jasne, że były zbudowane z pominięciem wszelkich norm i nie miały prawa wytrzymać takich wstrząsów. Mieszkańcy krzyczeli do mikrofonów dziennikarzy, którzy przyjechali na miejsce to, co chcieli, żeby dotarło do władzy: - Do drugiej doby od trzęsienia nie widziałem tu nikogo z was, żadnej policji, żadnych żołnierzy. Wstydźcie się! Zostawiliście nas na pastwę losu!

ONZ PODAŁA KOSZTY ZNISZCZEŃ PO TRZĘSIENIU ZIEMI W TURCJI. DUŻO WYŻSZE NIŻ ZAKŁADANO >>>

- Z powodu niszczącego wpływu wstrząsów i złej pogody w pierwszych dniach nie mogliśmy pracować tak, jak chcieliśmy. Przepraszam za to - odpowiedział na konferencji prasowej trzy tygodnie po tragedii prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, publicznie przyznając, że zawiódł. Mówił do mieszkańców prowincji Adiyaman w południowo-wschodniej części kraju, która doznała największych zniszczeń. W wyborach pięć lat temu zdecydowanie pokonał tu swojego rywala. W tegorocznych jego sztab nie mógł być już pewien wyniku.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam