- Już w pierwszym wystąpieniu widać było umizgi Karola Nawrockiego do wyborców Konfederacji. W jego wystąpieniu ciągle było o wolności, a nawet o zniesieniu podatków - tak dr hab. Renata Mieńkowska-Norkiene, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego, ocenia "obywatelskiego" kandydata PiS na prezydenta RP.
- Muszę wyjaśnić nasze motywy, motywy partii Prawa i Sprawiedliwości, która podjęła decyzję o wysunięciu kandydata bezpartyjnego, kandydata niezależnego, kandydata, którego wielu spośród naszych wybijających się działaczy, także z samej czołówki, nie znało bliżej. O naszej decyzji zdecydowały osobiste zalety pana doktora Karola Nawrockiego, jego życiowa droga i także to, że dzisiaj mamy stan szczególny - wewnętrzną wojnę, wojnę polsko-polską. My tej wojny nie chcemy - powiedział Kaczyński podczas konwencji w Krakowie.
- Potrzebny jest człowiek wiarygodny, niezależny od formacji politycznej, który będzie miał wolę i możliwość, żeby tę wojnę zakończyć - przekonywał prezes PiS.
Czy faktycznie deklarowana "obywatelskość" i brak legitymacji partyjnej może Nawrockiemu pomóc w wyścigu o prezydenturę?
"Duża część wyborców nie cierpi partii politycznych"
- "Obywatelski" kandydat może zadziałać. O ile twardy elektorat PiS zagłosuje na kogokolwiek kojarzonego z PiS, to jest duża część wyborców, która po prostu nie cierpi partii politycznych. W związku z tym każdy kandydat bez partyjnej legitymacji będzie kandydatem trochę lepszym. To wielkie zadanie sztabu wyborczego, żeby podkreślać, że Nawrocki nigdy nie był w PiS, on tylko chce bronić polskości i bić się o Polskę - mówi nam dr hab. Renata Mieńkowska-Norkiene, adiunkta na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam