Mieszkańcy Grenlandii decydują dziś o przyszłości swojej 56-tysięcznej wyspy. Od ich wyboru i tego, kto znajdzie się w 31-osobowym lokalnym parlamencie, mogą zależeć również losy Danii, a nawet Stanów Zjednoczonych. Kampanię wyborczą zdominował bowiem jeden temat - już nawet nie czy, ale kiedy Grenlandia mogłaby ogłosić niepodległość. I co stałoby się po tym.Artykuł dostępny w subskrypcji
"Jako kraj stoimy w obliczu bezprecedensowych i trudnych czasów" - pisze 4 lutego Mute B. Egede na Facebooku. Premier Grenlandii dodaje, że to nie pora na "wewnętrzne podziały, lecz na współpracę i jedność naszego kraju". I ogłasza, że jeśli parlament da zielone światło, 11 marca odbędą się wybory parlamentarne.