|

Dzieci siwe ze stresu

GettyImages-2154348935
GettyImages-2154348935
Źródło: Diego Herrera Carcedo/Anadolu via Getty Images

Nawet w Somalii obowiązuje specjalna lista osób, które - zgodnie z prawem zwyczajowym - nie mogą zginąć od włóczni. A na pierwszym miejscu są dzieci - mówi kryminolog i sędzia międzynarodowy Dariusz Sielicki. W Ukrainie żadne prawo zdaje się nie chronić najmłodszych przed reżimem Putina. Przed śmiercią, przed przemocą, także seksualną, przed porwaniami. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

O dzieciach, które były przetrzymywane przez Rosjan w piwnicach zamienianych nie tylko w więzienia, ale też w miejsca tortur. O dzieciach, które widziały śmierć najbliższych i ciała na ulicach. O dzieciach, które musiały dorosnąć z dnia na dzień i przejąć opiekę na dziadkami czy młodszym rodzeństwem - rozmawiamy z tymi, którzy pomagają najmłodszym, okradzionym z dzieciństwa.

- Niszczenie dzieciństwa powoduje, że niszczy się przyszłość. Te dzieci, które teraz cierpią, będą najprawdopodobniej cierpiały do końca życia. Te rany, i fizyczne, i psychiczne, nie zagoją się wraz z zakończeniem konfliktu - mówi rzecznik UNICEF Polska Jan Bratkowski.

- Psychologowie opowiadali mi o dzieciach, które były siwe z powodu przeżywanego stresu - dodaje dziennikarka Tatiana Kolesnychenko.

- Od dziesięciu lat czuję złość. Wiem, ilu ludzi zabili rosyjscy żołnierze. Ale musiałam nauczyć się żyć z tą emocją i nauczyłam się, bo emocje trzeba kontrolować. Najciężej jednak to robić, gdy chodzi o dzieci - przyznaje Myroslava Keryk z Ukraińskiego Domu.

- Szczególne emocje wywołało we mnie działanie jednego z NGO-sów, który zajmował się przyozdabianiem schronów dla dzieci w różnych miejscach, szczególnie w małych miejscowościach na Ukrainie, w coś na kształt sal zabaw - mówi Tomasz Srebnicki, psycholog i psychoterapeuta z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

***

Wyobraź sobie podwórkową huśtawkę, gdzieś pomiędzy blokami. Jest kolorowa i kojarzy ci się z zabawą. Sprawia, że odrywasz się od ziemi, jesteś bliżej nieba i choć na chwilę starasz się nie myśleć o codziennych kłopotach. Ale przecież masz dziesięć, jedenaście, może dwanaście lat. Jakie więc możesz mieć kłopoty?!

Rozglądasz się dookoła i widzisz, że okoliczne bloki nie są już tak wysokie jak kiedyś. I nie dlatego, że trochę urosłeś i wszystko wydaje ci się teraz mniejsze niż wcześniej. Bloki po prostu przestały być domem dla twoich kolegów. Nie są już nawet blokami, odkąd Rosjanie zrzucili na nie swoje bomby. Tam, gdzie były pokoje twoich przyjaciół, jest tylko szary betonowy szkielet. Pusty i odpychający.

O czym myślisz, patrząc w stronę tego pozbawionego życia bloku? A może starasz się w ogóle nie patrzeć? Ale nawet wtedy trudno go nie widzieć. Także w nocy, kiedy zamykasz oczy. Może zastanawiasz się, gdzie są teraz twoi koledzy, którzy dawno stąd wyjechali. Może zadajesz sobie pytanie, czy kiedyś wrócą. A może raczej wyobrażasz sobie, że ty też stąd wreszcie wyjedziesz i zabierzesz ze sobą obraz tej kolorowej huśtawki, wymazując z pamięci szarość, która opanowała całą okolicę. Tak jak miny - ukryte tam, gdzie wcześniej bawiliście się z przyjaciółmi.

Dzieci w Ukrainie, które nie muszą sobie tego wszystkiego wyobrażać, bo doskonale znają taki świat - są setki, a może tysiące. Nierzadko pod opieką babci czy dziadka, często to właśnie one muszą opiekować się najstarszym pokoleniem albo młodszym rodzeństwem. Takie odwrócenie ról przynosi przecież każda wojna. Sprawia, że najmłodsi są pozbawiani dzieciństwa, a wielu z nich musi bardzo szybko dorosnąć.

Dwa lata wojny w Ukrainie � UNICEF Polska
Dwa lata wojny w Ukrainie
Źródło: UNICEF Polska

Nagle i przymusowo dorośli

- Nam dorosłym było trudno zrozumieć, dlaczego zaczęła się wojna, dlaczego Putin zaatakował Ukrainę. Tym bardziej trudno było wytłumaczyć dzieciom, że zaczęły spadać bomby i trzeba było wziąć to, co się ma pod ręką, i uciekać - mówi nam prezeska Ukraińskiego Domu Myroslava Keryk.

Gdy wybucha wojna, wali się świat, w gruzach legnie poczucie bezpieczeństwa, znajome reguły znikają. Życiem rządzi chaos. A przecież dzieci tak potrzebują rutyny, stałości…

- Poruszający jest sposób, w jaki te dzieci czasem opowiadają na przykład o żołnierzach i o tym, co przeżyły. Robią to tak, że w pewnym sensie im współczuję. Choć wiem, że inaczej nie mogą. Mając lat dziesięć czy jedenaście, opowiadają, jakby miały ich trzydzieści. Sytuacja zmusiła ich do stania się dojrzałym - mówi doktor Tomasz Srebnicki, psycholog i psychoterapeuta z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak psychika takiego dziecka jest nagle zmuszona do bycia dorosłym. Jak dużo wysiłku musi ono włożyć w to, żeby przejąć na przykład rolę swojego ojca, gdy wraz z mamą i rodzeństwem ucieka przed wojną - dodaje ekspert.

Rzecznik UNICEF Polska Jan Bratkowski także zwraca uwagę na to, z czym mierzą się dziś bardzo młodzi ludzie w Ukrainie: - Spotykamy bardzo dużo potrzebujących młodych osób. Takich, które zostały pozbawione normalności, zostały obrabowane z dzieciństwa. Muszą na co dzień myśleć w takich kategoriach i o takich rzeczach, z którymi wielu dorosłych sobie nie radzi. Przekonuje, że życie ukraińskich dzieci na terenach bezpośrednio dotkniętych działaniami wojennymi dalekie jest od tego, jak zazwyczaj wyobrażamy sobie dzieciństwo. A ono powinno być przecież czasem nauki, kształtowania charakteru i rozwijania swojego potencjału. Żeby to było jednak możliwe, potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa i stabilności.

Wiele dzieci w Ukrainie nie zna innej rzeczywistości niż ta, która dziś ich otacza. Te najmłodsze, odkąd pamiętają, muszą szukać bezpieczeństwa w schronach, piwnicach czy na stacjach metra. Bezpiecznym miejscem przestały być szkoły, więc wiele dzieci skazanych jest na edukację zdalną. A i ta nie zawsze jest możliwa. W wielu przypadkach nie ma mowy o korzystaniu z komputerów. Jedynym oknem na edukacyjny świat jest telefon, jeśli dostęp do internetu w ogóle jest. Trudno w tych warunkach budować relacje z rówieśnikami. I tak jest już kilka lat. Najpierw była pandemia, a potem zaczęła się wojna.

Tatiana 13 lat
Tatiana 13 lat
Źródło: Fundacja „Mom I see war”. Archiwum Akt Nowych

Kryzys praw dziecka

Ci, którzy od początku pomagają jej najmłodszym ofiarom, tak jak przedstawiciele UNICEF, mówią, że kryzys w Ukrainie po napaści Rosji jest kryzysem praw dziecka.

- To znaczy, że na każdym kroku łamane są prawa dzieci zapisane w Konwencji o prawach dziecka, której 35-lecie świętowaliśmy nie tak dawno. Zagrożone jest ich zdrowie i życie. Ogranicza się im swobodę rozwijania się, edukacji, przemieszczania i budowania relacji. W zasadzie cała lista praw została przekreślona przez tę wojnę - alarmuje Jan Bratkowski.

Opowiada, co współpracownicy jego organizacji słyszą od młodych ludzi w Ukrainie.

- Mówią nam, że się boją, że tęsknią, i do bliskich, i do tego dzieciństwa, które zostało im odebrane. Chcieliby znów spotykać się ze znajomymi i z rodziną, ale nie mogą swobodnie poruszać się po okolicy, bo w wielu miejscach teren jest zaminowany albo są jakieś niewybuchy. To pokazuje, jak bardzo na każdym kroku, dosłownie na każdym kroku, muszą obawiać się o swoje bezpieczeństwo - dodaje rzecznik UNICEF Polska.

Zwraca na to uwagę także Myroslava Keryk, kiedy mówi o dzieciach, które były przetrzymywane przez Rosjan w piwnicach zamienianych nie tylko w więzienia, ale też w miejsca tortur. Inne dzieci w piwnicach się ukrywały, bojąc się o życie swoje i swoich rodzin. A jeszcze inni młodzi Ukraińcy musieli oglądać martwych ludzi leżących na ulicach.

- Dla wielu naszych dzieci te doświadczenia to olbrzymia trauma. Jeśli nie uzyskają pomocy, mogą odczuwać konsekwencje przez całe życie. Szczególnie ci, którzy byli świadkami przemocy. To są niestety straszne wydarzenia. Bardzo ważne jest więc wsparcie i wytłumaczenie, dlaczego ludzie są tak okrutni i dlaczego trwa wojna - podkreśla Myroslava Keryk.

W tej wojnie rannych zostało 1763 dzieci. Ale to oficjalne dane
W tej wojnie rannych zostało 1763 dzieci. Ale to oficjalne dane
Źródło: Diego Herrera Carcedo/Anadolu via Getty Images

Trudno jednak to wszystko dzieciom wytłumaczyć, wszak i dorośli z całą pewnością nie wszystko rozumieją. Bo przecież prawo międzynarodowe gwarantuje dzieciom szczególną ochronę w czasie konfliktów zbrojnych. Kryminolog i sędzia międzynarodowy Dariusz Sielicki przypomina, że było tak już w prawie zwyczajowym.

- Przesiedlenia, przymusowe deportacje, adopcja bez zgody rodziców. To wszystko jest w prawie humanitarnym określone. Zanim jeszcze w ogóle myślano o tym, żeby te zwyczaje spisać, były one formułowane. I to nawet w kulturach starszych niż nasze prawo, które znamy z kultury zachodniej - podkreśla sędzia. Dodaje, że ta ochrona idzie daleko, bo uwzględnia nie tylko życie i zdrowie dzieci, ale także ich bezpieczeństwo w sensie rozwoju psychofizycznego, a także więzi z rodzicami i najbliższymi.

- Pracując w Afryce, pracując w Somalii, prowadziłem badania nad zwyczajowym prawem wojennym i okazało się, że jest tam specjalna kategoria osób, które nie mogą zginąć od włóczni. I właśnie dzieci są wymienione na pierwszym miejscu jako kategoria szczególnie chroniona - dopowiada Dariusz Sielicki.

Codzienne doniesienia z Ukrainy i statystyki dotyczące trwającej trzy lata inwazji Rosji pokazują, że gwarancje prawne są w Ukrainie nieustannie ignorowane przez reżim Putina i jego żołnierzy.

- Każda krzywda dziecka jest niedopuszczalna. Niestety, zawsze dzieci były ofiarami wojny, które najbardziej to przeżywały. I dla dzieci jest niewyjaśnione, dlaczego dorośli, tacy fajni, tacy mądrzy, robią takie głupie rzeczy - podkreśla Michał Łęczyński, ratownik medyczny zaangażowany w transporty ukraińskich dzieci wymagających pomocy lekarskiej.

fragment+wiza
"Zostaw, zapomnij, idziemy dalej"
Źródło: TVN24

W ramach Humanosh Emergency Medical Team współpracuje z nim Piotr Skopiec, który opowiada nam o ukraińskich rodzinach. Razem namawiali je do przeniesienia się z miejscowości przyfrontowych w bezpieczniejsze miejsce.

- Jedna z takich rodzin po roku doszła do tego, że trzeba uciekać. Była to młoda mama z trójką dzieci w wieku od sześciu do dwunastu lat. One wyczekiwały tam na każdy nasz przyjazd. W końcu szczęśliwie wywieźliśmy ich do Polski. Są teraz bezpieczni pod naszą opieką i widzimy, że te dzieci funkcjonują zupełnie inaczej. Widzimy ich radość, szczęście, uśmiechy na ich twarzach. Widzimy też, że zaczynają jeść, a wcześniej nie bardzo chciały. Taki widok naprawdę sprawia dużą radość - przyznaje Piotr Skopiec.

Sasza 15 lat
Sasza 15 lat
Źródło: Fundacja „Mom I see war”. Archiwum Akt Nowych

Trudne gojenie ran

- Oglądam od czasu do czasu zdjęcia ukraińskich rodzin z uroczystości domowych albo jakichś wydarzeń szkolnych - mówi Jan Bratkowski. - Cały czas się zastanawiam, jak to możliwe, że są w stanie wykrzesać w sobie tę namiastkę normalności. Choć w każdej chwili może zawyć syrena alarmowa, usiłują normalnie żyć. Niektórym się to udaje, innym nie. Ale wszyscy przez wiele lat mogą mierzyć się z traumami, które wywoła w nich to, co się teraz dzieje - podkreśla rzecznik UNICEF Polska.

- Niszczenie dzieciństwa powoduje, że niszczy się przyszłość. Te dzieci, które teraz cierpią, będą najprawdopodobniej cierpiały do końca życia. Te rany, i fizyczne, i psychiczne, nie zagoją się wraz z zakończeniem konfliktu - dodaje Jan Bratkowski.

Wiele dzieci mierzy się z wojennymi traumami już dzisiaj. Autorka reportaży z Ukrainy Tatiana Kolesnychenko widziała to między innymi w podkijowskiej Buczy. Gdy była tam dwa lata po wyzwoleniu tego obwodu, rozmawiała z psychologami w małej przychodni prowadzonej przez radę miasta.

- Dopiero ją otworzyli. Minęły zaledwie dwa miesiące, ale już wtedy udało się tam przeprowadzić ponad dwa tysiące sesji. To pokazuje ogrom traumy, z którą mierzą się tam ludzie. Psychologowie opowiadali mi o dzieciach, które były siwe z powodu przeżywanego stresu. Przemoc seksualna, zabójstwa rodziców tuż przed oczami dzieci… Absolutnie skrajne przypadki - wylicza dziennikarka Wirtualnej Polski.

W swojej pracy spotykała najmłodsze ofiary wojny, które przeżyły rosyjskie naloty na przychodnie i szpitale w Ukrainie. Widziała między innymi zniszczony największy szpital pediatryczny - kijowski Ochmatdyt. Rosyjskie pociski spadły na niego w lipcu ubiegłego roku.

- Rozmawiałam z chłopcem, który był w budynku trafionym przez rakietę. Akurat w tym czasie miał dializę, ponieważ ma niewydolność nerek i każdego dnia musi przechodzić taką procedurę. To absolutny cud, że dzieci przeżyły ten atak. Sufit, który zawalił się na nie, oparł się na aparatach do dializ, więc to naprawdę było ogromne szczęście. Dzień później spotkałam tego chłopca w innym już szpitalu. Spytałam go o to wszystko, a on tylko wzruszył ramionami i powiedział, że już jest dobrze. Jego mama stała obok, była siwa i ręce trzęsły się jej nawet dzień po tym wszystkim - opowiada nam Tatiana Kolesnychenko. I dodaje, że często u bohaterów swoich reportaży z Ukrainy dostrzega coś, co psychologowie nazywają izolacją emocjonalną. Chodzi o sposób radzenia sobie z bolesnymi przeżyciami - po prostu wyłączasz swoje emocje, żeby móc przetrwać tu i teraz.

ukraina2
Atak na szpital dziecięcy w Kijowie. Nagranie z 8 lipca 2024 roku
Źródło: Reuters

Spokój jest tu oczywiście złudny. Doktor Tomasz Srebnicki wyjaśnia, że kiedy dziecko odłączy od siebie wspomnienia przeżytych doświadczeń, może funkcjonować pozornie normalnie.

- Swoją współpracą i swoim dostosowaniem może wzbudzać wręcz podziw ze strony otoczenia. Będzie zachowywało się tak, jakby nic się nie stało. Będzie bardzo grzeczne, pozornie wesołe i współpracujące. Natomiast mogą mu towarzyszyć nagłe wybuchy złości, które będą przypominały o różnych trudnych sytuacjach. Mogą to być też na przykład nagłe ataki agresji albo koszmary senne. Możemy mieć również do czynienia z idealizacją wojny, w której dziecko będzie marzyło o tym, żeby zostać żołnierzem, przyłączyć się do konfliktu i ratować ludzi. Będzie więc starało się jak najszybciej zdobyć wpływ na sytuację, na którą w istocie wpływu nie ma - tłumaczy doktor Srebnicki.

Kristina 13 lat
Kristina 13 lat
Źródło: Fundacja „Mom I see war”. Archiwum Akt Nowych

Złość i przełamywanie bezsilności

Gdy Ukraińcy wracają do wydarzeń z lutego 2022 roku, kiedy Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę, podkreślają, że to nie był początek strachu, z którym mierzą się do dzisiaj. Wszystko zaczęło się przecież dużo wcześniej, gdy Rosjanie zaatakowali w 2014 roku. Już wtedy wiele dzieci ze swoimi rodzicami musiało szukać nowego domu, przenosząc się z Donbasu, Ługańska i Doniecka na przykład do Charkowa i Mariupola. Po kilku latach znowu, gdy zaczęły spadać bomby, wielu ludzi musiało brać to, co było pod ręką, i uciekać. Znów stali się uchodźcami.

- Gdy myślę o polityce Putina i o tym, co spotyka ukraińskie rodziny, strasznie mnie to boli. To jest niewyobrażalny ból. Od dziesięciu lat czuję złość. Wiem, ilu ludzi zabili rosyjscy żołnierze. Ale musiałam nauczyć się żyć z tą emocją i nauczyłam się, bo emocje trzeba kontrolować. Najciężej jednak to robić, gdy chodzi o dzieci - przyznaje Myroslava Keryk z Ukraińskiego Domu.

Od początku inwazji zbrojnej zginęło 599 dzieci
Od początku inwazji zbrojnej zginęło 599 dzieci
Źródło: Nina Liashonok / Ukrinform/Future Publishing via Getty Images

Poczucie bezsilności próbują przełamać organizacje pozarządowe, które pomagają zarówno tym, którzy uciekając przed wojną, wyjechali z Ukrainy, jak i tym, którzy w niej zostali. Wielu wolontariuszy skupia się właśnie na dzieciach, próbując przywrócić i utrzymać jak największą normalność w ich życiu. Gdy pytamy Michała Łęczyńskiego, dlaczego razem z przyjaciółmi z Fundacji Humanosh naraża się, biorąc udział w transportach medycznych dziecięcych pacjentów z Ukrainy, odpowiada bez zastanowienia:

- Robimy to dla naszych dzieci, żeby nie musiały przeżywać koszmarów wojny. Cieszę się z tego, że moje dzieci mogą żyć w kraju nieobjętym wojną. I cieszę się z tych wszystkich dzieci, które udało się nam wspólnie zabezpieczyć i przewieźć w bezpieczne rejony - mówi ratownik.

Działające w Ukrainie organizacje, stowarzyszenia i fundacje pomagają na różne sposoby. Dostarczają sprzęt medyczny, leki, żywność, opał i wodę. Ale nie tylko.

- Szczególne emocje wywołało we mnie działanie jednego z NGO-sów, który zajmował się przyozdabianiem schronów dla dzieci w różnych miejscach, szczególnie w małych miejscowościach na Ukrainie - mówi Tomasz Srebnicki. - Ta organizacja przekształcała schrony, oczywiście w sposób prowizoryczny, w coś na kształt sal zabaw i animowała dzieci w wieku przedszkolnym, kiedy do tego schronu musiały pójść. Stała się to dla nich brutalna codzienność, ale w swoim dziecięcym świecie szły do tych miejsc po coś przyjemnego. Szły po oglądanie bajek, po śpiewanie i po rysowanie - mówi psycholog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Jego zdaniem to pokazuje, że każda - nawet największa - zawierucha może być czasem, w którym znajdą się ludzie rozumiejący, że warto działać i dbać o dobro dzieci.

- Nie jesteśmy w stanie wpłynąć ani na działania Putina, ani na działania żołnierzy rosyjskich, ale jesteśmy w stanie nadal, pomimo tych strasznych rzeczy, które dzieją się wokół, czynić dobro blisko człowieka. To było dla mnie szczególnie poruszające i dawało nadzieję, że los tych dzieci będzie znacznie łatwiejszy, kiedy to wszystko się skończy - przyznaje Tomasz Srebnicki.

Mapro 13 lat
Mapro 13 lat
Źródło: Fundacja „Mom I see war”. Archiwum Akt Nowych

Pokój czy sprawiedliwy pokój?

- Wydaje mi się, że marzeniem wszystkich dzieci w Ukrainie i nie tylko w Ukrainie, ale wszystkich dzieci pokrzywdzonych w konfliktach zbrojnych jest to, żeby nastał spokój. Nieważne, czy nazwiemy go spokojem, pokojem czy mirnym niebem, czyli spokojnym niebem nad głową - przekonuje Piotr Skopiec z Fundacji Humanosh. - Ważne dla tych dzieci jest to, żeby wojna się skończyła i żeby mogły wrócić do domów, do rodzin, do rówieśników i żyć w miejscu, gdzie nie ma przemocy, zniszczeń, zgliszczy, śmierci, ciągłych syren i braku prądu, wody, gazu. One chciałyby najbardziej wrócić do zabawy w szkole, do zabawy na boisku, po prostu do pokoju - dodaje. 

Co najmniej 760 cywilów, w tym 86 dzieci, ucierpiało w wyniku eksplozji rosyjskich min
Co najmniej 760 cywilów, w tym 86 dzieci, ucierpiało w wyniku eksplozji rosyjskich min
Źródło: Dmytro Smolienko / Ukrinform/Future Publishing via Getty Images

Pytanie, kiedy ten pokój nastanie, zadajemy sobie już kolejny rok. Ale coraz częściej zastanawiamy się też, jaki będzie finał tej wojny. Co stanie się z dziećmi, które zostały porwane, wywiezione do Rosji, okradzione z tożsamości i poddane rusyfikacji? Czy kiedykolwiek wrócą do domów? Ilu spośród deportowanych młodych Ukraińców uwierzy Rosjanom, którzy od miesięcy wmawiają im, że rodzice nie interesują się ich losem i nie chcą ich więcej widzieć? Czy ci, którzy zorganizowali te uprowadzenia i przymusowe adopcje w Rosji, kiedykolwiek staną przed sądem? Czy doczekamy się procesów zbrodniarzy wojennych przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym? Czy może jednak ukraińskie dzieci będą dorastać w poczuciu podwójnej niesprawiedliwości - wywołanej najpierw samą wojną, a potem brakiem rozliczenia sprawców ataków na szkoły, przedszkola, przychodnie, szpitale i wiele innych miejsc, w których były najmłodsze ofiary rosyjskiej inwazji?

Zobacz w TVN24GO: "OBRABOWANE Z DZIECIŃSTWA"

Czytaj także: