Premium

Miliarder dzieli i łączy. Pekin też stawia na Elona Muska. Co zrobi Trump?

Zdjęcie: Jonas Weinitschke/Shutterstock

Wojna handlowa między USA i Chinami ma wybuchnąć z nową siłą po powrocie Donalda Trumpa do Białego Domu. Cel jest jeden: powstrzymać Chiny. Czy to realne? Jaka będzie odpowiedź Pekinu? Zapytałem o to trzech wybitnych badaczy z najlepszych polskich uczelni. I wszystko wskazuje na to, że wojna handlowa to część większego procesu, a kluczową rolę może w nim odegrać najbogatszy człowiek świata - Elon Musk.

10, 60, 200, 1000 procent - między innymi o takich cłach w ostatnim czasie mówił Donald Trump. Przede wszystkim na produkty z Chin, które - jak przekonuje - są owocem nieuczciwej konkurencji i niszczą amerykańską gospodarkę. A nowe, coraz wyższe cła mają być rozwiązaniem wielu problemów - nie tylko zmniejszyć amerykański deficyt handlowy, ale też przywrócić USA przemysł i miejsca pracy. Mechanizm wydaje się prosty: jeśli chińskie produkty będą droższe, to znów będzie się opłacało produkować wszystko w Stanach Zjednoczonych. 

Tylko jeżeli cła są takie dobre, to dlaczego Waszyngton był dotąd jednym z największych orędowników globalizacji i wolnego handlu? Bo na świecie następuje właśnie nowa epoka, w której mocarstwa zmieniają sposób myślenia.

Czy wojna handlowa USA i Chin jest nieuchronna? Czy powali ona Chiny na kolana? I jakie ma to znaczenie dla Polski? Spytałem o to trzech profesorów z najlepszych polskich uczelni: byłego dyplomatę prof. Bogdana Góralczyka z Centrum Europejskiego UW, wieloletniego dyrektora Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW prof. Edwarda Haliżaka oraz prof. Dominika Mierzejewskiego, kierownika Katedry Studiów Azjatyckich na Uniwersytecie Łódzkim.  

CZYTAJ TEŻ: "SYGNAŁY OSTRZEGAWCZE" ZE STRONY PEKINU. "CHINY JESZCZE NIE DOKONAŁY PRAWDZIWEGO ODWETU" >>>

Wojna handlowa dobra czy zła? 

O co właściwie chodzi z podnoszeniem ceł? Zwolennicy uważają, że wyższe cła, czyli dodatkowe podatki na produkty z zagranicy, chronią przed nieuczciwą czy nieetyczną konkurencją. Przy okazji zwiększają popyt na produkty krajowe, a przez to zmniejszają bezrobocie i poprawiają bilans w handlu zagranicznym. Brzmi świetnie. Sprawa nie jest jednak taka prosta, bo przeciwnicy zwracają uwagę na co najmniej równie poważne minusy wysokich ceł. Wskazują, że w praktyce oznaczają one wzrost cen produktów i ograniczenie ich dostępności, wzrost inflacji, spowolnienie wzrostu gospodarczego oraz pogorszenie relacji międzynarodowych.  

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam