Ławra Peczerska w Kijowie jest najważniejszym ośrodkiem prawosławia w Ukrainie. Od niemal trzech dekad na czele klasztoru prawosławnego, znajdującego się na jej terenie, stoi metropolita Paweł. To promoskiewski duchowny, który groził prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu "karą boską", obrażał dziennikarzy i paradował przed wiernymi w szaliku Louis Vuitton, i który chwalił się, że na remonty świątyń dostaje pieniądze od Władimira Putina.
Ma 62 lata, świeckie imię i nazwisko - Petro Łebid, nazywany przez ukraińskich dziennikarzy "Paszą Mercedesem" (z powodu zamiłowania do tej marki) lub "Papą Kijowskim". Metropolita Paweł, przełożony prawosławnego klasztoru na terenie Ławry Peczerskiej w Kijowie, ostatnio stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w ukraińskiej przestrzeni informacyjnej. Zawdzięcza to swojemu uporowi. Konsekwentnie sprzeciwiał się decyzji władz w Kijowie w sprawie opuszczenia Ławry Peczerskiej. Teren był dzierżawiony przez Cerkiew moskiewskiego patriarchatu od czasu, kiedy prezydentem Ukrainy był prorosyjski prezydent Wiktor Janukowycz, a premierem Mykoła Azarow, który nawet nie mówił po ukraińsku. Umowa dzierżawy wygasła 29 marca tego roku.
Metropolita Paweł, zamiast wyprowadzić się z Ławry Peczerskiej, zabierając stamtąd ponad 200 swoich mnichów, nagrał wideo, w którym zagroził prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu i jego rodzinie "karą boską".
"Mówię panu, panie prezydencie i całej pańskiej zgrai, że nasze łzy nie spadną na ziemię. Spadną ci na głowę" - padły słowa.
Ołeksandra Tkaczenkę, szefa resortu kultury, który zarządza całym terenem Ławry Peczerskiej, duchowny nazwał "opętanym przez diabła".
Na początku kwietnia metropolita Paweł miał już status podejrzanego. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy postawiła mu zarzuty wzniecania nienawiści na tle religijnym i usprawiedliwiania rosyjskiej inwazji zbrojnej na Ukrainę. A kijowski sąd skazał go na dwa miesiące aresztu domowego.
Nad brzegiem Dniepru
Ławra Peczerska to jedno z najpiękniejszych miejsc w Kijowie, położone na wzniesieniu nad brzegiem Dniepru. To także najważniejszy ośrodek prawosławia w Ukrainie. Ogromny zespół klasztorny, mieszczący się na 23 hektarach i liczący ponad 140 obiektów, został wpisany w latach 90. XX wieku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wcześniej - w czasach radzieckich - cenny zabytek miał status muzeum i był ośrodkiem propagandy antyreligijnej. Życie duchowe zaczęło wracać w to miejsce pod koniec lat 80. zeszłego wieku. Cerkiew podległa Moskwie była wówczas jedynym Kościołem prawosławnym w Ukrainie, dlatego też jako jedyna użytkowała obiekty religijne na terenie Ławry.
Ławra Peczerska dzieli się na górną i dolną, między nimi przebiega mur. Promoskiewscy mnisi urzędowali (i urzędują) w części dolnej. Znajdują się w tym miejscu m.in.: klasztor męski, pieczary, seminarium duchowne, szkoła teologiczna, kilka cerkwi, a także oficjalna rezydencja zwierzchnika Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego metropolity Onufrego. Jeszcze do niedawna zakonnicy i kapłani czuli się w miejscu, należącym do ukraińskiego państwa, jak w domu. Zawdzięczali to szerokiemu i hojnemu gestowi ówczesnego premiera Mykoły Azarowa, który chodził do spowiedzi do metropolity Pawła i który w lipcu 2013 roku przekazał im ponad 70 obiektów położonych na terenie dolnej Ławry w bezpłatną i bezterminową dzierżawę. Azarow przebywa obecnie w Rosji, gdzie po obaleniu Janukowycza znalazł bezpieczne schronienie.
"Pewnego dnia zostaniesz popem"
Metropolita Paweł, czyli Petro Łebid, urodził się w obwodzie rówieńskim, w wiosce Borbin. Miał pięć sióstr i trzech braci. Z relacji ukraińskich mediów wynika, że rodzina żyła w zgodzie, ale była biedna. "Musieliśmy głodować, a dzieciom brakowało ubrań" - wspominała jego matka w dokumencie biograficznym zrealizowanym przez studio Ławry Peczerskiej w 2002 roku. Dzieci były wychowywane w tradycji chrześcijańskiej, choć ich ojciec nie był ochrzczony.
Rodzina uczęszczała do cerkwi potajemnie. Mały Petro lubił dym z kadzidła. Po latach wspominał, że kiedyś udało mu się niepostrzeżenie dotknąć sutanny wiejskiego księdza, który to zauważył i powiedział: "pewnego dnia zostaniesz popem i będziesz musiał służyć Bogu i ludziom".
Młody Petro wybrał jednak inną drogę. Najpierw uczył się w technikum handlowym w Łucku, a po zakończeniu służby w sowieckim wojsku (służył w stolicy Azerbejdżanu, Baku) dostał pracę w stołówce fabryki lnu w Równem. W rozmowach z dziennikarzami wspominał, że "kiedy pracował w handlu, był lubiany - miał na sprzedaż groszek, majonez, kiełbasę i skondensowane mleko".
W 1984 roku Łebid porzucił handel i dostał się do seminarium duchownego w Moskwie. Tam został wyświęcony na diakona. Przyjął chrześcijańskie imię Paweł.
Drewniany ikonostas
W ostatnich latach istnienia Związku Radzieckiego Łebid był proboszczem parafii Zaśnięcia Matki Bożej w wiosce Niskienicze na Wołyniu. Tamtejsza zabytkowa cerkiew wymagała remontu, a Paweł, który zabrał się za jej odnowienie, zyskał miano "gospodarza". Ukraińscy religioznawcy twierdzą jednak, że podczas renowacji cerkwi zostało zniszczonych wiele zabytków, w tym ikonostas z XVII wieku.
Łebid miał nakazać zniszczenie drewnianego ikonostasu, ponieważ był już "bardzo stary i nie odpowiadał kanonom rosyjskiej cerkwi". Ale zdaniem wołyńskiego historyka i religioznawcy Jurija Welinca, ikonostas nie był w złym stanie, a przy okazji zniknęły dwa płótna przedstawiające dużą wartość artystyczną.
Welinec przypuszcza, że Łebid wydał zarobione na sprzedaży płócien pieniądze na łapówkę, aby uzyskać wysokie stanowisko w Ławrze Peczerskiej w Kijowie. Inaczej, zdaniem eksperta, nie da się wytłumaczyć szybkiego rozwoju kariery wiejskiego proboszcza.
Pieniądze od Putina
Łebid stoi na czele klasztoru prawosławnego na terenie Ławry Peczerskiej od niemal trzech dekad. Zdaniem naszych rozmówców, można go nawet uznać za efektywnego menedżera, choć metody, jakimi się zazwyczaj posługiwał, miały niewiele wspólnego z "duchowością". Mnisi bezprawnie zajmowali coraz więcej obiektów położonych na terenie dolnej Ławry. Metropolita zdołał eksmitować stamtąd nawet komisariat milicji specjalnej Berkut. - Mnisi przychodzili, wyłamywali zamki i przynosili tam swój dobytek - wspominał w rozmowach z dziennikarzami Wołodymyr Wilde, były zakonnik monastyru w Ławrze, który kilkanaście lat temu opuścił to miejsce.
Kiedy Łebid zaczynał urzędowanie w klasztorze prawosławnym, w Kijowie zmieniła się władza, a prezydentem został Leonid Kuczma. Z budżetu państwa popłynęły pieniądze na rozbudowę świątyń, dokładali się do tego także prorosyjscy oligarchowie. W rozmowie z nami ukraiński religioznawca Jurij Czornomorec wspomina, że metropolita Paweł miał dobre kontakty z małżonką Kuczmy, Ludmiłą, a zatem miał dostęp także do jej męża.
W 2012 roku w wywiadzie dla tygodnika "Weekly.UA" Łebid chwalił się, że fundusze na odbudowę soboru Zaśnięcia Bogurodzicy, najważniejszej świątyni Ławry Peczerskiej, przekazał mu osobiście prezydent Rosji Władimir Putin. "Przeznaczył dużą kwotę. Bez tych pieniędzy nie bylibyśmy w stanie odrodzić tej świątyni. Modlimy się i będziemy się modlić za Władimira Władimirowicza [Putina - red.], a także za wszystkich innych patronów, którzy pomagali Ławrze w różnych czasach" - wyznał hierarcha.
Na stronie Kremla nadal widnieje zdjęcie z lipca 2013 roku przedstawiające Putina i metropolitę Pawła, nagrodzonego rosyjskim Orderem Przyjaźni z okazji 1025-lecia chrztu Rusi Kijowskiej.
"Przyjaźń" z szefem służby celnej
Metropolita Paweł jeszcze do niedawna uważany był za jednego z najbardziej wpływowych hierarchów Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego. Kiedy następcą Kuczmy został prozachodni Wiktor Juszczenko, hierarcha utrzymywał dobre relacje także z tym prezydentem. Szczególnie bliska hierarsze była jednak Partia Regionów Wiktora Janukowycza. W 2008 roku, z list tego ugrupowania, duchowny dostał się do rady miejskiej Kijowa. W tym czasie w stolicy zapadały korzystne decyzje w sprawie działek pod budowę świątyń patriarchatu moskiewskiego.
Łebid dobrze dogadywał się także z ukraińskimi komunistami. W jednym z wywiadów wspominał, że "zaprzyjaźnił się" z wpływowym deputowanym komunistycznym Ihorem Kaletnikiem, który za prezydenta Janukowycza kierował ukraińską służbą celną.
Ukraiński religioznawca i publicysta Jarosław Kociuba zaznacza, że to właśnie prorosyjskiej władzy w Kijowie kontrowersyjny duchowny zawdzięcza stanowisko przełożonego prawosławnego klasztoru na terenie Ławry Peczerskiej.
- Zawdzięcza to prorosyjskim siłom, które zawsze uważały Ławrę Peczerską za jeden z podstawowych filarów "ruskiego miru", ideologii współczesnego rosyjskiego imperializmu. Innymi słowy: bez Ławry upada cały system rosyjskiego prawosławia, którego monastycyzm wywodzi się z jaskiń kijowskich. A bez rosyjskiego prawosławia upada "ruski mir" - podkreśla Kociuba. - Fakt, że Moskwa mianowała metropolitę Pawła na to ważne stanowisko, które sprawuje od prawie trzech dekad, może świadczyć o jego lojalności i oddaniu polityce Kremla - dodaje.
- Metropolitę Pawła chcieli kilkakrotnie odsunąć z urzędu przełożonego klasztoru, jednak za każdym razem wychodził z tego obronną ręką. W 2011 roku uczestnicy synodu chcieli go wysłać do Czernihowa. Wówczas Paweł się rozpłakał. I pozostał w Ławrze - opowiada Jurij Czornomorec.
Obrażanie dziennikarzy
Długiej pracy Pawła w Ławrze towarzyszyły liczne skandale, media informowały o możliwych nadużyciach i o luksusowym stylu życia życia duchownego.
Kilka lat temu dziennikarz telewizji 1+1 Mychajło Tkacz realizował reportaż o mercedesie metropolity i budowie kawiarni na terenie Ławry Kijowsko-Peczerskiej. Zamiast odpowiedzi na pytania reporter usłyszał, że jest "ubrany jak włóczęga" i "ma kupić sobie inne buty". Na tym się nie skończyło. Duchowny wysłał list do dyrektora generalnego 1+1, w którym dowodził, że Tkacz zachowywał się "niestosownie i obraźliwie".
Znany dziennikarz śledczy Serhij Leszczenko, który opublikował na blogu zdjęcie mercedesa metropolity, został nazwany przez Pawła "chorym psychicznie".
W rozmowach z prorosyjskimi mediami hierarcha podkreślał, że "jego samochód nie jest żadnym luksusem, jeździ nim od 1998 roku".
Po pojawieniu się szeregu materiałów na ten temat metropolita zyskał przydomek "Pasza Mercedes". Portal tsn.ua, w jednej z publikacji, nazwał go także "Papą Kijowskim".
Zwyczajem metropolity Pawła było także przeklinanie ludzi, o czym mówił publicznie. W jednym z wywiadów stwierdził, że życzył śmierci kilku "nieprzyjemnym osobom", które "szybko zmarły".
W 2018 roku, za prezydentury prozachodniego Petra Poroszenki, Paweł zagroził, że przeklnie Ukraińców, którzy poprą decyzję władz o przekazaniu Ławry Peczerskiej Cerkwi patriarchatu kijowskiego.
Znany z "histerycznych zachowań"
- Petro Łebid jest jedną z najbardziej nieprzyjemnych postaci ukraińskiej Cerkwi moskiewskiego patriarchatu - mówi nam Jarosław Kociuba. - Jego wizerunku w żaden sposób nie można utożsamiać z tradycyjnym zestawem cnót chrześcijańskich: powściągliwością, łagodnością czy miłosierdziem. Wręcz przeciwnie, metropolita jest zamieszany w wiele skandali i konfliktów, zachowuje się agresywnie. Można nawet odnieść mylne wrażenie, że jest trochę niezrównoważony. W rzeczywistości jednak jego wyzywające i demonstracyjne zachowanie jest tylko zasłoną, za którą ukrywa się raczej pragmatyczna i praktyczna osoba - dodaje analityk.
Jurij Czornomorec wskazuje, że metropolita jest znany z "histerycznych zachowań", co zapewne - jak podkreśla - ma związek z jego dzieciństwem, kiedy w jego rodzinnej wiosce prawosławni byli w zdecydowanej mniejszości. Większość mieszkańców była zielonoświątkowcami.
Po inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę
Wołodymyr Zełenski został prezydentem w 2019 roku, a Cerkiew moskiewskiego patriarchatu i klasztor w Ławrze nie miały wówczas większych problemów z władzami w Kijowie.
Sytuacja zmieniła się po inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Ukraińska Cerkiew Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego oficjalnie potępiła agresję i ogłosiła niezależność od Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. W ukraińskich mediach zaczęły się jednak pojawiać liczne publikacje, że na okupowanych przez Rosjan terenach Ukrainy duchowni promoskiewskiego kościoła wspierają rosyjskich żołnierzy, a wiernym przekazują narrację w sprawie wojny głoszoną przez propagandę Kremla.
Jesienią zeszłego roku Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przeprowadziła liczne rewizje w kościołach i klasztorach moskiewskiego patriarchatu. Po akcji ogłosiła, że ma dowody świadczące o współpracy wiernych i przedstawicieli tej Cerkwi z rosyjskimi okupantami i z władzami Rosji. Na podstawie tych dowodów wszczęto szereg spraw karnych.
Szalik Louis Vuitton
Na początku kwietnia tego roku SBU opublikowała zdjęcia z zatrzymania metropolity i rewizji w jego posiadłości w wiosce Worońkiw pod Kijowem. Dziennikarze zwrócili uwagę, że w czasie rozmowy z funkcjonariuszami SBU metropolita Paweł miał na sobie szalik francuskiej luksusowej marki Louis Vuitton. Zdjęcia z posiadłości także robią wrażenie. Ukazują przestronne, bogate wnętrza, obrazy na ścianach, w tym przedstawiające samego metropolitę, kosztowności.
Zdaniem SBU zgromadzone przez ukraińskie służby dowody świadczą o tym, że przełożony Ławry wzniecał nienawiść na tle religijnym, usprawiedliwiał rosyjską agresję zbrojną, a także jej zaprzeczał.
SBU opublikowała także fragmenty rozmów telefonicznych i homilii metropolity, mających świadczyć o tym, że podczas swoich publicznych wystąpień "niejednokrotnie obrażał religijne uczucia Ukraińców, mówił z pogardą o poglądach osób innych wyznań i próbował wzbudzić wrogie nastroje".
Kiedy rosyjskie wojsko zajęło obwód chersoński na południu Ukrainy, metropolita Paweł miał powiedzieć wiernym, że "ludzie tam się cieszą i wszędzie wywieszają rosyjskie flagi".
Bez łóżka i łyżki
Na początku kwietnia sąd w Kijowie skazał hierarchę na dwa miesiące aresztu domowego. Paweł ma spędzić ten czas w posiadłości w wiosce Worońkiw, gdzie - jak się użalał - "nie ma na czym spać, gdzie nie ma prądu i ogrzewania i gdzie nie ma kubka czy łyżki".
Czy przełożony klasztoru w Ławrze Peczerskiej, który przetrwał wiele rządów w Kijowie, rzeczywiście trafi do więzienia?
- Tacy ludzie jak on są zagrożeniem dla Ukrainy, ponieważ otwarcie pracują dla Rosji. Są podstawy, by skazać metropolitę Pawła, ale czy tak się stanie, czy może zostanie on wymieniony na ukraińskich jeńców wojennych, tego już nie wiem - przyznaje w rozmowie z nami Jurij Czornomorec.
- To, czy Petro Łebid otrzyma realną karę więzienia, będzie zależało od ostatecznych wyników prac służby bezpieczeństwa - dodaje Jarosław Kociuba.
Jednak zdaniem kijowskiego publicysty Wasyla Zorii, uwięzienie hierarchy uczyniłoby z niego "politycznego więźnia sumienia, a Rosyjska Cerkiew Prawosławna w Moskwie ogłosiłaby go wielkim męczennikiem, który z powodu wiary przyjął szczególnie dotkliwe męki". - W związku z tym patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl zwróciłby się do patriarchy Bartłomieja z żądaniem odpowiedzi na represje z powodu wyznania wiary, co postawiłoby patriarchę Konstantynopola, popierającego rosyjską prawosławną Cerkiew, w dość kłopotliwej sytuacji - wyjaśnia Zoria.
Czornomorec, dopytywany przez nas, co może jeszcze powiedzieć o metropolicie, odpowiada: - Nic dobrego. To człowiek, który uosabia zestaw negatywnych cech, który zachowuje się w stosunku do mnichów jeszcze gorzej niż do dziennikarzy. To hańba dla promoskiewskiej Cerkwi w Ukrainie, że ma takiego "Paszę Mercedesa".
Rosyjskie dokumenty
Mychajło Tkacz, obecnie dziennikarz portalu Ukraińska Prawda, ujawnił w niedawnej publikacji, że zwierzchnik Cerkwi prawosławnej moskiewskiego patriarchatu metropolia Onufry ma obywatelstwo rosyjskie.
Dziennikarz powołał się na wyciąg z rosyjskiego rejestru, zgodnie z którym Onufry otrzymał rosyjski dowód tożsamości w Moskwie już w marcu 2002 roku. Z rejestru wynikało, że rok później metropolita otrzymał także rosyjski paszport zagraniczny.
21 kwietnia Sąd Apelacyjny w Kijowie odrzucił skargę obrońców metropolity Pawła i podtrzymał decyzję sądu niższej instancji w sprawie jego całodobowego aresztu. Hierarcha został zobowiązany do noszenia elektronicznej bransoletki. Petro Łebid stwierdził w czasie rozprawy, że "w jego domu nie ma prądu, dlatego nie będzie miał możliwości naładowania bransoletki".
Autorka/Autor: Tatiana Serwetnyk
Źródło: tvn24.pl